Home > Artykuł > Czerwiec 2023 > Rodzina „wroga ludu”

W sztuce „Będziemy żyć!” Borysa Ławreniowa pada takie zdanie: „Medycyna jest głównym narzędziem przeciwko religii. Medycyna jest kindżałem dla religii…”. Przez wiele lat sowiecka propaganda językiem dramatu przekonywała, że nauka i religia są nie do pogodzenia. Ale jak w takim razie połączyć to stwierdzenie ze św. Łukaszem (Wojno-Jasienieckim)? Profesor medycyny i biskup, wielokrotnie aresztowany i zsyłany, doktor teologii, autor dziesięciu tomów kazań i 55 prac naukowych z zakresu chirurgii i anatomii, malarz ikonopisiec, głosiciel prawdy Chrystusowej, nieustraszony mówca, obrońca Kościoła i laureat Nagrody Stalina I stopnia za monografię „Zarys przypadków chirurgii septycznej” – to niekompletny portret św. Łukasza z Krymu.

Zadziwił swoich współczesnych, łącząc służbę Bożą z chirurgią: przed przystąpieniem do operacji przyszły władyka Łukasz zawsze czynił znak krzyża i modlił się w skupieniu przed ikoną Matki Bożej, która wisiała w miejskim szpitalu przez wiele lat, a dokonywane przez niego operacje były błogosławione przez Boga – niewidomi odzyskiwali wzrok, a ci, którzy byli już skazani na to co nieuchronne, stawali na nogi. Mark Popowski w książce „Życie i żywot Wojno-Jasienieckiego, arcybiskupa i chirurga” pisze: „Chociaż współczesnych uderzała riasa chirurga, nieugięty, powiedziałbym, chirurgiczny charakter biskupa wydawał się jeszcze bardziej zaskakujący. Ruska Cerkiew Prawosławna, przez wieki zmuszana przez władze do konformizmu i kompromisu, wykształciła typ postaci wymijającej, dyplomatycznej, unikającej otwartego deklarowania swoich zasad. A tu nagle biskup o temperamencie protopopa Awwakuma, trybuna, który nałożył krzyż w czasie, gdy inni w strachu zrzucali z siebie insygnia cerkiewne. Duchowny, który przedkłada Sąd Boży ponad sąd wielkiego księcia”.

Odważni duchem zawsze przyciągają do siebie ludzi! Przykładem własnego życia św. Łukasz pomógł w wielu umocnić wiarę i nie załamywać się w trudnych próbach. Ale opowieść o życiu świętego byłaby niepełna, gdybyśmy nie pamiętali o jego rodzinie, o jego bliskich, którzy też musieli dźwigać nielekki krzyż – każdy własny.

Dobry Anioł

Siostra miłosierdzia Anna Wasiljewna z domu Łanska zwracała na siebie uwagę nie tylko zewnętrzną urodą, ale także cichym światłem duszy, niewysłowioną życzliwością. W szpitalu, w którym pracowała, nazywano ją „świętą siostrą” i „dobrym aniołem”. Wstępując do kijowskiej wspólnoty sióstr miłosierdzia, Anna złożyła ślub dziewictwa, który złamała, gdy zakochała się w młodym lekarzu ziemskim Walentynie Feliksowiczu Wojno-Jasienieckim. Po ślubie w cerkwi Archanioła Michała w Czycie młoda para zaczęła żyć skromnie, po chrześcijańsku. Anna Wasiljewna przez pierwsze lata pomagała mężowi w wypełnianiu kart szpitalnych, później pokornie niosła niełatwy krzyż troskliwej żony i matki czwórki dzieci. Walenty Feliksowicz, kochając swoją żonę całym sercem, martwił się tylko o jedno – obwiniał się za to, że nieświadomie doprowadził do naruszenia ślubu dziewictwa, złożonego niegdyś przez Annę. Pisał: „Wychodząc za mnie Anna złamała tę przysięgę i w noc poprzedzającą ślub w cerkwi, zbudowanej przez dekabrystów, modliła się przed ikoną Zbawiciela i nagle wydało jej się, że Chrystus odwrócił twarz i Jego wizerunek zniknął z kiotu. Było to najwyraźniej przypomnienie o jej przyrzeczeniu, a za jego złamanie Pan ukarał ją nieznośną patologiczną zazdrością”.

Ich córka Jelena wspominała: „Tacie było bardzo trudno z tą zazdrością, tata bowiem był bardzo surowy wobec siebie i bardzo kochał mamę”.

Anna Wasiljewna walczyła ze swoją pokusą najlepiej jak potrafiła i omawiała wiele kwestii duchowych z ihumenią Fiodorowskiego Monasteru Eugenią, zawsze słuchając jej mądrych rad. Czita, Symbirsk, Ardatow, szpitale ziemskie kurskiej i orłowskiej guberni – to tylko niektóre miejsca służby doktora Wojno-Jasienieckiego. A jego żona zawsze była przy nim, dzielnie znosząc wszelkie trudności. Często powtarzała: „Wszystko, co dzieje się w życiu, jest wolą Bożą”. Właśnie w Ewangelii ta krucha kobieta znajdzie siłę i odwagę, by stawić czoła ostatniej próbie – gruźlicy. Anna Wasiljewna szybko zmarła z powodu tej choroby. O wydarzeniach, które nastąpiły po śmierci żony, św. Łukasz napisał w swojej autobiograficznej książce „Polubiłem cierpienie…”: „Przez ostatnie 13 nocy siedziałem przy jej łożu śmierci, a w ciągu dnia pracowałem w szpitalu… Ania zmarła w wieku 38 lat. Przez dwie noce czytałem Psałterz nad trumną, stojąc u stóp zmarłej w zupełnej samotności. Około 3 nad ranem przeczytałem psalm 112, którego początek jest śpiewany przy spotkaniu biskupa w cerkwi, a ostatnie słowa psalmu uderzyły mnie i zszokowały, gdyż zrozumiałem je z doskonałą jasnością i pewnością jako skierowane do mnie słowa samego Boga: «Ten co niepłodnej każe mieszkać w domu jako pełnej radości matce synów». Pan Bóg wiedział, jak trudna i ciernista droga mnie czeka i zaraz po śmierci matki moich dzieci sam zaopiekował się nimi i złagodził moją trudną sytuację. Z jakiegoś powodu, bez najmniejszej wątpliwości przyjąłem te słowa, które mną wstrząsnęły, jako wskazówkę Bożą skierowaną wobec mojej siostry operacyjnej Sofii Siergiejewnej, o której wiedziałem tylko tyle, że niedawno pochowała męża i jest bezpłodna, to znaczy bezdzietna, i cała znajomość z nią ograniczała się tylko do rozmów związanych z operacją. A jednak słowa „niepłodnej każe mieszkać w domu jako pełnej radości matce synów” przyjąłem jako Boży nakaz powierzenia jej opieki nad moimi dziećmi i ich wychowania”.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Olga Majer (za: pravoslavie.ru)

tłum. Ałła Matreńczyk

fot. pravoslavie.ru