Home > Z kraju > Bez matury!?

Po bezowocnych rozmowach na szczeblu kuratorium, wojewody podlaskiego, kancelarii prezydenta RP, ministerstwa edukacji i nauki w sprawie problemu, jaki się pojawił w ubiegłym roku w białoruskiej oświacie w Polsce, przedstawiciele siedemnastu białoruskich organizacji wyasygnowali w tej sprawie wniosek do Parlamentu Europejskiego. Zebrano też ponad dwa tysiące podpisów w tej kwestii.

Do Białegostoku 22 czerwca przybył europoseł, wiceprzewodniczący komisji praw obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych parlamentu europejskiego Andrzej Halicki, były minister administracji i cyfryzacji, w towarzystwie posła Roberta Tyszkiewicza (PO), by spotkać się z przedstawicielami tej mniejszości, wśród których był m. in. poseł Eugeniusz Czykwin (PO). Po południu parlamentarzyści udali się do Bielska Podlaskiego, by tam rozmawiać z dyrektorami szkół z dodatkową nauką języka białoruskiego, przedstawicielami władz i rodzicami.

– Problem pojawił się we wrześniu ubiegłego roku – wyjaśniał prezes Zarządu Radia Racja i redaktor naczelny tygodnika „Niva” Eugeniusz Wappa – choć nie powinien w ogóle zaistnieć. Stajemy się ofiarą działań dla nas niezrozumiałych.

Eugeniusz Wappa przeczytał wniosek skierowany do parlamentu. W nim jest zawarta prośba o interwencję w sprawie działań administracji rządowej w Polsce, która narusza prawa białoruskiej mniejszości narodowej, zmierzając de facto do likwidacji istniejących w Polsce szkół publicznych z dodatkową nauka języka białoruskiego, poprzez zmiany charakteru tych szkół. Polityka jest prowadzona pod przykrywką rzekomej dobrowolności nauczania języka białoruskiego.

– To niszczy nasze szkoły, które przez wiele lat budowaliśmy – usłyszeliśmy. – Działania polskiej administracji rządowej stoją w sprzeczności z podstawowymi wartościami Unii Europejskiej.

Historia edukacji mniejszości białoruskiej to nawet 70 lat pracy nauczycieli uczniów i rodziców. Dokument wylicza najważniejsze dla Białorusinów w Polsce placówki – oba licea ogólnokształcące w Bielsku Podlaskim i w Hajnówce z dodatkową naukę języka białoruskiego. W tych liceach wszyscy uczniowie uczyli się białoruskiego, ale także kultury i historii białoruskiej i zdawali z tego języka maturę. Choć w Bielsku Podlaskim i Hajnówce istnieją „polskie” licea, w których nie ma lekcji języka białoruskiego, to pojawiły się osoby, które twierdza, że ich prawa są naruszane i jako Polacy żądają zniesienia obowiązku nauki języka białoruskiego.

W reakcji, od roku maturę z białoruskiego rząd uznał za nieobowiązkową. Tymczasem białoruscy działacze chcą, by była obowiązkowa, jak dotychczas.

– Wydaje mi się, że sprawa białoruska jest rykoszetem walki z tym, co niemieckie – powiedział Andrzej Halicki. – Najpierw robi się problem na Opolszczyźnie, a potem przekłada się go na inne mniejszości i regiony. Państwa wniosek będzie postawiony na prezydium komisji. Rozmawiałem na ten temat z przewodniczącym komisji, Hiszpanem. Hiszpania jest krajem federacyjnym i tam wszyscy są bardzo czuli na kwestie niesprawiedliwości jeśli chodzi o traktowanie mniejszości narodowe. W prawach mniejszości narodowych nie może być regresu. Jeśli do niego dojdzie, może przyjechać specjalna unijna komisja, by sprawę zbadać.

– Oprócz Komisji Europejskiej jest też Obywatelska Komisja Petycji, do której też można składać wnioski. Tam dość silną pozycję ma Jarosław Duda z Dolnego Śląska – podpowiadał Europoseł – ale to potencjalnie kolejny krok.

– Na Podlasiu rozmawiamy o tym problemie ponad pół roku – mówił Robert Tyszkiewicz. – I mimo prób znalezienia kompromisu ze stroną rządzącą, niestety problem eskaluje. Rząd jest nieustępliwy w kwestii nauki języka białoruskiego i zniesienia obowiązku matury z tego języka. Sprawami mniejszości białoruskiej zajmuję się „od zawsze”, a w tej kadencji pełnię funkcję przewodniczącego sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Państwo polskie nie może stosować wobec mniejszości narodowych podwójnych standardów. Jeśli nasz rząd chwali się, że przekonał państwo litewskie, by przywrócił w 2024 roku obowiązek zdawania matury z języka polskiego dla uczniów z mniejszości polskiej – zniesiony w 1998 roku – to nie może domagać się zniesienia matury z białoruskiego dla uczniów Białorusinów w Polsce. Nasz wiceminister MEN Żyłkowski uzasadniał w rozmowach z rządem litewskim, że nauka polskiego, nie zakończonego maturą, ulegała przez lata degradacji, bardzo obniżał się poziom nauczania i systematycznie spadało zainteresowanie nauką polskiego. To tak jakbym czytał wasze argumentu. Oczekuję od rządu polskiego stosowania tych samych standardów po obu stronach granicy. Inaczej będzie to cicha likwidacja szkół z białoruskim językiem, które w przyszłości przestaną mieć rację bytu.

Eugeniusz Wappa poruszył i inny problem. Dyrektorzy szkół w Bielsku Podlaskim i Orli zgodzili się, że dzieci diaspory z Białorusi będą mogli w naszych szkołach uczyć się białoruskiego. Tymczasem po kontrolach kuratorium i NIK, powiedziano że nie mogą się uczyć. I tak na przykład w Białymstoku w szkole podstawowej nr 4, gdzie są klasy w których dzieci uczą się białoruskiego, dzieci przybyłe z Białorusi musza opuścić klasę, gdy przychodzi lekcja białoruskiego, choć na wszystkich innych są.

– To absurd – stwierdził Wappa, a jego zdanie potwierdziła i Ilona Karpiuk ze stowarzyszenia AB-BA. – By uczyć dzieci z diaspory nie trzeba zatrudniać dodatkowych nauczycieli, czyli ponosić dodatkowych kosztów. Mam znajomych, którzy uciekli z Białorusi do Białegostoku i przenieśli się do Wilna, bo ich dzieci nie mogły u nas uczyć się w szkołach publicznych białoruskiego, a w Wilnie uczą się bez problemów.

Anatol Wap, który wiele lat pracował jako dyrektor departamentu kultury w podlaskim urzędzie marszałkowskim, wyraził swoje zdanie: – Potrzebna jest tylko dobra wola, by dzieci z diaspory uczyły się białoruskiego, czy ukraińskiego w naszych szkołach publicznych.

Robert Tyszkiewicz prosił, by nie mieszać ze sobą dwóch odrębnych spraw – szkolnictwa mniejszości białoruskiej w Polsce i wykorzystywania potencjału polskich szkół do nauczania dzieci emigrantów ich ojczystych języków. Druga kwestia jest bowiem regulowana na poziomie ponadpaństwowych. Podał przykład Wielkiej Brytanii, gdzie dzieci Polaków w żadnej publicznej szkole nie uczą się polskiego, a jedynie w prywatnych, chodząc do nich w soboty na przykład na tę naukę. Ale poszczególne miasta mogą, jeśli mają finansowe możliwości, wyłożyć własne środki na naukę dzieci imigrantów ich ojczystego języka.

– W Białymstoku uczy się teraz dwa i pół tysiąca dzieci emigrantów białoruskich – mówił dalej poseł. – Liczba ogromna i wyzwanie dla systemu edukacji. Uważam, że samorząd miasta powinien zaangażować się finansowo i wykorzystując już istniejące placówki z białoruskim, uczyć dzieci imigrantów z Białorusi ich ojczystego języka. Pociągnie to za sobą groszowe koszty.

W Białymstoku jest ponad dziesięć tysięcy imigrantów z Białorusi.

Eugeniusz Czykwin: – W pełni podzielam zdanie Anatola Wapa. Obowiązkowa matura z białoruskiego jest tylko i wyłącznie kwestią dobrej woli rządzących. Sejmowa Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych dwukrotnie tę sprawę omawiała. Dlaczego budzi ona taki niepokój w naszym środowisku? Na marcowym posiedzeniu komisji, gdy poruszaliśmy tę kwestię był obecny przewodniczący Stowarzyszenia Słowaków w Polsce Ludomir Molitoris. Powiedział: – To wszystko myśmy przeżyli. W Jabłonce było liceum słowackie, czyli ze słowackim dodatkowym językiem, w okolicy dwa polskie, standardowe. Inicjatywa ze strony polskiej społeczności była taka, żeby w tym słowackim liceum obowiązkowo była klasa polska, bez języka słowackiego. I po siedmiu latach słowackie liceum przestało istnieć. Ten scenariusz jest teraz realizowany wobec Białorusinów. A zasada była zawsze taka – przychodzisz do takiego liceum, znaczy, godzisz się na naukę białoruskiego. Teraz tę zasadę usiłuje się rozmyć i rozbić.

– Rozmawiałem z ministrem Dariuszem Piontkowskim, sekretarzem Stanu w Ministerstwie Edukacji i nauki – kontynuował Eugeniusz Czykwin. – Pytam go, po co to robicie? Wasze decyzje nie mają zrozumienia w białoruskim środowisku. Minister odpowiedział, że takie jest prawo. Rozumiem, odpowiedziałem, ustawy nikt nie zmieni, ale tę kwestie może uregulować rozporządzenie ministra, które można podpisać w każdej chwili. Wtedy minister zasugerował, że na przykład hajnowskie środowisko powinno porozumieć się w tej kwestii samo. Tylko jak? – pytam, jeśli wśród radnych w Hajnówce jest człowiek, były katecheta Kościoła katolickiego, zaangażowany w propagowanie marszów wyklętych. Jak on i jemu podobni będą sprzyjać Białorusinom? Jego intencje są jednoznaczne. Myślę, że dopiero sygnał ze struktur Unii Europejskiej mógłby w tej kwestii pomóc.

Andrzej Halicki: – Wasz wniosek przekażę natychmiast. Zorganizujemy spotkanie w ramach prezydium komisji, której współprzewodniczę, w Parlamencie Europejskim. Widzę też możliwość zaangażowania w tę kwestię komisji petycji, która rozpatruje tego typu wnioski. Ale na razie zostawmy kolejny etap. Od wielu lat jesteśmy blisko was, częścią was. Wiele współpracowałem z metropolitą Sawą, żeby powstała cerkiew na Ursynowie. I powstała. Jestem z tego powodu bardzo zadowolony, bo wiedzę, jak tam kwitnie życie. Jak okazała się ona potrzebna także dla ukraińskiej diaspory.

Anna Radziukiewicz Fot. autorka