Home > Artykuł > Lipiec 2023 > Byle zniszczyć Cerkiew

Na wschodzie bez zmian, chciałoby się powiedzieć, bo minął kolejny miesiąc prześladowań Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi, największej spośród wszystkich wspólnot religijnych Ukrainy, uznawanej przez wszystkie lokalne Cerkwie prawosławne, liczącej przed wojną ponad 12 tysięcy parafii, 12 551 duchownych, 262 monastery i 4620 mnichów i mniszek. I choć nie przestają zatrważać siłą przejmowane świątynie, prawie zawsze z udziałem zwolenników PCU, czyli powstałej w 2018 roku z połączenia niekanonicznych struktur, a wspieranej przez państwo Prawosławnej Cerkwi Ukrainy, której patriarcha ekumeniczny nadał tomos o autokefalii, a radości z jej powstania nie krył sekretarz stanu USA Mike Pompeo, to w centrum uwagi pozostaje los Kijowsko-Pieczerskiej Ławry, z pieczarami z relikwiami kijowsko-pieczerskich świętych, monasterem z dwustu mnichami, seminarium i akademią z trzystu studentami i seminarzystami, pracowniami pisania ikon.

Władze starały się doprowadzić do wysiedlenia braci już w końcu marca – w obronie świętości stanęli wierni. Potem przesunięto termin na Paschę, też nie wyszło. Teraz, na początku czerwca, minister kultury i polityki informacyjnej Ołeksandr Tkaczenko dał mnichom trzy dni na opuszczenie Ławry, zastrzegając że w przypadku odmowy władze nie zawahają się użyć siły. Te zapowiedzi studzi adwokat monasteru o. Nikita Czekman, metropolita Kliment, przewodniczący wydziały informacyjnego UPC także zwraca uwagę, że o tym nawet nie może być mowy.

– Już kilka miesięcy ministerstwo kultury, a zwłaszcza Zespół Historyczny Kijowsko-Pieczerska Ławra, nie dostarcza sądowi dokumentów potwierdzających podstawy do jednostronnego rozwiązania umowy wynajmu budynków ławry – mówi hierarcha. – Przygotowawcze posiedzenia sądu raz po raz przesuwane są na kolejny miesiąc. O jakim wysiedleniu można mówić, jeśli posiedzenie sądu w tej sprawie nawet się nie rozpoczęło?

Z krytykę pod adresem Tkaczenki wystąpił deputowany Artiom Dmitruk, podkreślając że minister kultury jest „superniekompetentnym człowiekiem w swoim fachu, przykładem barbarzyńskiego stosunku urzędników ukraińskiego państwa do ludzi wierzących”. Jego zdaniem, żądania ministra są bezsensowne i nieprofesjonalne. Podkreślił, że Tkaczenko przynosi tylko wstyd kierowanemu przez siebie ministerstwu. – Jestem głęboko przekonany, że Kijowsko-Pieczerska Ławra była, jest i będzie ukraińska, a co najważniejsze – Boża! Zresztą petycja w sprawie odwołania Oleksandra Tkaczenko ze stanowiska ministra kultury już zgromadziła niezbędną liczbę głosów, nawet więcej (25 870). Pora więc odejść.

Rząd nie odwołał Tkaczenki.

Swoje plany co do dalszych losów Ławry ma już kierownik Państwowej Agencji Rozwoju Turystyki, Marjana Oleskiw. Jej zdaniem, jeden z największych monasterów prawosławnego świata długie lata znajdował się pod okupacją moskiewskich popów i był centrum upowszechniania prorosyjskiej narracji na ukraińskiej ziemi. – Wspólnie z państwową agencją rozwoju turystyki Ukrainy jesteśmy przekonani, że Kijowsko-Pieczerska Ławra powinna stać się ważnym turystycznym magnesem kraju – napisała na Facebooku, po spotkaniu z pełniącym obowiązki generalnego dyrektora Narodowego Historycznego Zespołu Kijowsko-Pieczerska Ławra Maksimem Ostapienko. Podczas spotkania obie strony mówiły o wszechstronnym wsparciu Państwowej Agencji Rozwoju Turystyki w popularyzacji turystycznej oferty kompleksu i utworzeniu tras dla ludzi niepełnosprawnych. Urzędnicy zamierzają „aktywnie pracować z partnerami i międzynarodowymi organizacjami, żeby zwrócić ich uwagę na potrzeby Ławry”.

A oto inna osoba, która kieruje polityką wobec Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi, przewodniczący Państwowej Służby do spraw Etnopolityki i Wolności Wyznania, ultrapatriota Wiktor Jelenski. Już w czasach ZSRR walczył z Cerkwią, ale jako leninowiec („marksistowsko-leninowska teoria daje nam instrumenty do wniknięcia w duchową sferę człowieczeństwa, (…) nie sposób nie zdumieć się skalą i głębią myśli Lenina, jego genialnością” – pisał w jednej ze swych prac).

Tak więc teraz, na spotkaniu z delegacją międzynarodowego aliansu do spraw wolności religii i wyznań, zapewnił że Ukraina zawsze szanowała wolność religijnego wyboru obywateli, ale nie dopuści do złego wykorzystania tej wolności w interesach Rosji.

W innym wywiadzie Jelenski pozytywnie ocenił przejście PCU i unitów na nowy styl cerkiewnego kalendarza. Jego zdaniem życie według kalendarza juliańskiego wywoływała w PCU i Cerkwi greckokatolickiej „rozdwojenie”. Chrześcijan tych konfesji męczyły wyrzuty sumienia, kiedy musieli pościć na Dzień Niepodległości albo na Nowy Rok. – Teraz tego nie będzie – podsumował. – Nie bez znaczenia jest dystansowanie się od Rosji, gdzie kalendarz juliański jest pryncypialną kwestią.

To pociągnie za sobą także zmiany dat świąt państwowych, związanych z religijnymi. Bo na Pokrowę obchodzony był i dzień ukraińskiego kozactwa, i dzień UPA, i dzień obrońców i obrończyń Ukrainy, teraz, podobnie jak dzień św. Włodzimierza świętowane będą według nowego kalendarza.

10 lipca Wiktor Jelenski złożył wizytę patriarsze Bartłomiejowi. Jak podaje portal internetowy, przewodniczący Państwowej Służby do spraw Etnopolityki i Wolności Wyznania omówił z patriarchą „bieżące kwestie”. Jakie dokładnie – nie wiadomo. Jelenski, w imieniu ukraińskiego państwa i w swoim własnym złożył hierarsze życzenia imieninowe. Później uczestniczył w nabożeństwie, stojąc po prawej stronie patriarchy.

Kolejnym biskupom Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi wytaczane są sprawy karne za „wzniecanie wrogości na tle religijnym”. W końcu maja taki los spotkał metropolitę banczenskiego Longina. I nie poświęcalibyśmy temu nieco więcej miejsca, gdyby nie dodatkowe okoliczności. Otóż władyka jest ojcem czterystu dzieci. Wiele lat temu, w 1992 roku, jeszcze jako jeromonach czernowickiej diecezji, o. Longin (Żar) przyprowadził do założonej przez siebie wspólnoty Wozniesienija Gospodnia Wanieczkę. Wanieczka był bardzo słaby i dotkniętym dziecięcym porażeniem mózgowym, podopiecznym czernowickiego domu dziecka. O. Longin go usynowił. Potem usynowił jeszcze jedno dziecko, potem kolejne. W 1994 roku był już ojcem 29 dzieci, a potem, kiedy już w paszporcie nie było miejsca, by wpisać następne, zorganizował im oficjalną opiekę. Początkowo przytułek dla wszystkich dzieci, które nazywały go tatika (po mołdawsku tatuś), znajdował się na terytorium monasteru. Później zapadła decyzja, by zbudować oddzielne budynki. Tak powstał dziecięcy przytułek we wsi Mołnica.

Właściwie to nie jest przytułek, lecz miasteczko jak z bajki. Dzieci mają tam bardzo dobre warunki, opiekują się nimi mniszki, wykwalifikowani pedagodzy i lekarze, w sumie ponad sto osób. A władyka Longin, jak dobry ojciec, wspiera je nawet wtedy, gdy opuszczą już dom. Ale nie wszystkie, niektóre ze względu na swoją niepełnosprawność zawsze będą potrzebować całodobowej, wykwalifikowanej opieki. Co będzie z nimi, gdy metropolita trafi do więzienia? Gdy cerkwie i monaster trafią w ręce państwa albo PCU? Nawet w tym drugim przypadku raczej przestaną normalnie funkcjonować. Być może od czasu do czasu odbędą się w nich nabożeństwa. Jeśli chodzi o projekty charytatywne, to los ich jest smutny i do przewidzenia – zostaną zamknięte.

I to wcale nie są próżne obawy.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

na podstawie spzh.news Ałła Matreńczyk, fot. news.church.ua