Home > Artykuł > Lipiec 2023 > Nie boję się

Prawosławny duchowny, którego cenię za zaangażowanie w pozaparafialne życie naszej Cerkwi, zapytał, czy nie boję się mówić w Sejmie o żołnierzach wyklętych w kontekście tragicznych wydarzeń, jakie miały miejsce na Białostocczyźnie po zakończeniu działań wojennych. Odpowiedziałem, że do Sejmu wybrany zostałem przez prawosławnych mieszkańców województwa podlaskiego i jeśli nie ja, to kto będzie zabiegał o rozwiązanie ważnych dla naszej społeczności problemów, a takim, wciąż nierozwiązanym, jest problem zadośćuczynienia rodzinom ofiar powojennego podziemia.

W obecnej kadencji podjąłem kolejną próbę uregulowania tej bolesnej dla prawosławno-białoruskiej mniejszości sprawy. Niestety, podpisany przez 45 posłów, reprezentujących wszystkie, z wyjątkiem posłów Zjednoczonej Prawicy, kluby i koła poselskie, projekt wciąż oczekuje na skierowanie do pierwszego czytania.

Z prośbą – apelem w tej sprawie zwróciłem się do Marszałek Elżbiety Witek w czasie plenarnego posiedzenia 14 czerwca. Powiedziałem:

„Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Zakończenie działań wojennych nie przyniosło pokoju ludności zamieszkującej obecne województwo podlaskie, należącej do mniejszości prawosławno-białoruskiej. Szczególne miejsce w tamtych tragicznych wydarzeniach zajmuje dowodzony przez Romualda Rajsa ps. Bury oddział Akcji Specjalnej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, który na przełomie stycznia i lutego 1946 roku spacyfikował pięć zamieszkałych przez prawosławnych wsi, mordując 82 osoby, w tym kobiety i dzieci. 30 czerwca 2005 roku prokuratura Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku, po przeprowadzonym śledztwie, stwierdziła, cytuję: «Spośród wszystkich motywów, które determinowały działania Burego i części jego podwładnych, czynnikiem łączącym było skierowanie działania przeciwko określonej grupie osób, które łączyła więź oparta na wyznaniu prawosławnym, i związanym z tym określaniu przynależności tej grupy osób do narodowości białoruskiej”. Reasumując, zabójstwa i usiłowanie zabójstwa tych osób należało rozpatrywać jako zmierzające do wyniszczenia części tej grupy narodowej i religijnej, a zatem uznawane za zbrodnię ludobójstwa, wchodzącą do kategorii zbrodni przeciwko ludzkości» – koniec cytatu. W 1995 roku Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego prawomocnie uchylił wyrok sądu z 1949 roku, skazujący Romualda Rajsa na karę śmierci, a jego rodzinie z budżetu państwa wypłacono zadośćuczynienie.

By umożliwić rodzinom ofiar zadośćuczynienie, choćby porównywalne do tego, jakie otrzymały rodziny sprawców tych zbrodni, konieczne jest uchwalenie ustawy, której projekt, podpisany przez 45 posłów, złożony został do laski marszałkowskiej w maju ubiegłego roku. (Dzwonek) Mimo że uprawnione instytucje, Prokurator Generalny, Prokuratoria Generalna, Naczelna Rada Adwokacka, IPN, do których Pani Marszałek Elżbieta Witek zwróciła się o opinię, nie zakwestionowały potrzeby uchwalenia takiej ustawy, Pani Marszałek nie nadała projektowi numeru, uniemożliwiając rozpoczęcie nad nim prac. W demokratycznym państwie prawa, jakim jest Polska, mamy więc sytuację, w której rodzinom sprawców zbrodni ludobójstwa wypłacane są zadośćuczynienia, a rodzinom ofiar takiego prawa się odmawia. W imieniu tych rodzin, które doznawały i wciąż doznają szykan i upokorzeń – gloryfikujące Romualda Rajsa marsze w Hajnówce są tego przykładem – proszę Panią Marszałek o niezwłoczne skierowanie projektu do pierwszego czytania, a Wysoką Izbę o uchwalenie ustawy jeszcze w tej kadencji. Decyzje, czy i w jakiej wysokości rodzinom ofiar będą przyznawane zadośćuczynienia, powinny pozostawać w wyłącznej kompetencji prawodawcy, czyli parlamentu, i nie mogą być blokowane jednoosobowo przez Panią Marszałek. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)”.

Byłem także pytany, czy nie boimy się publikować w Przeglądzie Prawosławnym tekstów o prześladowaniach kanonicznej Cerkwi na Ukrainie. Odpowiedziałem, że towarzyszą nam obawy, ale nikt nie zakwestionował faktów, o których piszemy, a to że polskie i zachodnie media nie dostrzegają problemu, świadczy o ich „bezstronności”.

Podobną „bezstronność i obiektywizm” demonstrowały i demonstrują nadal media wolnego świata wobec tragedii prawosławnej ludności Kosowa i Metochii. Gdy w 2006 roku ówczesny mer Florencji obejrzał przywiezioną z Polski wystawę, ukazującą ruiny zniszczonych przez albańskich ekstremistów cerkwi, to z oburzeniem, co odnotowały lokalne media, zapytał „dlaczego ja o tym nic nie wiedziałem?”. Czy nie wiedzial, że większość bombardujących Jugosławię samolotów startowało z włoskich lotnisk? Powstrzymałem się wówczas od pytania.

W obronie prześladowanych, nie tylko prawosławnych, chrześcijan występowałem z sejmowej trybuny, a także na forach międzynarodowych organizacji, m.in. jako członek sekretariatu Międzyparlamentarnego Zgromadzenia Prawosławia.

W 2014 roku, jako członek polsko-ukraińskiej grupy parlamentarnej w Werchownej Radzie Ukrainy prosiłem wówczas rządzących, by zwróciły Cerkwi odebraną jej przez bolszewików i zamienioną na muzeum Hagię Sophię w Kijowie. Z podobną prośbą, dotyczącą funkcjonującego jako muzeum Soboru Mądrości Bożej w Połocku zwracałem się do białoruskich polityków. Dziś w tych, będących symbolem nie tylko prawosławia, ale także białoruskiej i ukraińskiej państwowości, świątyniach nie są sprawowane Liturgie.

13 kwietnia, w czasie debaty nad informacją Ministra Spraw Zagranicznych o zadaniach polskiej polityki zagranicznej w 2023 roku, zadałem ministrowi następujące pytanie:

„Pani Marszałek. Wysoki Sejmie. Panie Ministrze.

Mimo trwającej wojny władze Ukrainy nasilają działania, których celem jest likwidacja istniejącej od chrztu św. Włodzimierza największej na Ukrainie kanonicznej Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi, UPC. Tworzy ją ponad 10 tys. parafii, w których posługę niesie ponad 12 tys. duchownych, 262 klasztory z blisko 5 tys. mnichów i mniszek. Siłowo są przejmowane świątynie, są napaści na duchownych, z podcięciem gardła prawosławnemu duchownemu, jakie miało miejsce w Winnicy, masowe rewizje w świątyniach i diecezjalnych centrach, prowadzona jest bezprzykładna akcja szkalowania i oczerniania wiernych w mediach.

Uzasadnieniem prześladowań wiernych UPC są oskarżenia o kolaborację z agresorem kilku hierarchów i duchownych, których winy nie zostały dotychczas potwierdzone prawomocnymi wyrokami sądów. Każde państwo, w szczególności w czasie wojny, ma prawo szczególnie dbać o bezpieczeństwo, ale odpowiedzialność osób podejrzanych musi być indywidualna i w żadnym przypadku nie może być stosowana odpowiedzialność zbiorowa.

W tych dniach władze podjęły działania zmierzające do odebrania UPC najważniejszych ławr, stanowiących duchowe centra nie tylko ukraińskiego prawosławia, Ławry Kijowsko-Pieczerskiej i Poczajowskiej, z których mnisi mają być wypędzeni siłą.

W obronie prześladowanych wiernych UPC zabrali głos nie tylko zwierzchnicy prawosławnych Kościołów w świecie, m.in. patriarchowie Gruzji, Antiochii, biskupi bułgarskiego, amerykańskiego, ale także polskiego Kościoła. 15 marca w czasie audiencji ogólnej o los prawosławnych mnichów w Kijowie upomniał się papież Franciszek: – Myślę – powiedział – też o prawosławnych mnichach Ławry Kijowskiej. Proszę walczące strony o poszanowanie miejsc sakralnych. W obronie mnichów zabrał też głos sekretarz generalny Światowej Rady Kościołów, pastor Jerry Pillay.

Zwracam się do Pana Ministra z pytaniem, czy podejmie, o co proszę, działania służące zapewnieniu wiernym UPC możliwości korzystania z elementarnych praw wolności, w tym prawa do modlitwy zgodnie ze swoim sumieniem”.

Dotychczas nie otrzymałem odpowiedzi ministra.

Dotychczas żadne polskie, w tym katolickie, media w sposób obiektywny nie zainteresowały się sytuacją kanonicznej Cerkwi na Ukrainie. Także, aż do ostatniego posiedzenia, żaden z polskich polityków nie wypowiadał się na ten temat. Zrobił to na posiedzeniu 16 czerwca Janusz Korwin-Mikke, który zabierając głos w dyskusji nad obywatelskim projektem o zmianie ustawy Kodeks Karny, powiedział: „Natomiast ta ustawa nic nie mówi o Kościele katolickim ani nawet o chrześcijaństwie. Mówi dokładnie o wszystkich Kościołach po równo, więc nie wiem, skąd podejrzenie, że to jest akurat o Kościele katolickim. I mam nadzieję, że wszyscy ludzie, którzy wierzą w Boga… Bo w Boga wierzymy jednego, tylko inaczej interpretujemy jego słowo, droga Pani.

Natomiast mam nadzieję, że nie dojdzie do tego, co jest na Ukrainie, gdzie w tej chwili trwają bijatyki i państwo ukraińskie tępi jedną z Cerkwi prawosławnych. (Dzwonek) W tej chwili świat milczy, kiedy dzieją się rzeczy naprawdę okropne i trwa prześladowanie jednej z tych Cerkwi. Dziękuję za uwagę”.

Wraz z senatorem Janem Libickim, w ramach zespołu parlamentarnego ds. przeciwdziałania prześladowaniom i dyskryminacji chrześcijan na świecie, podejmowaliśmy działania mające na celu zwrócenie uwagi politycznych decydentów na tragiczną sytuację chrześcijan w Syrii, Egipcie, Kosowie.

O ile możliwości skutecznego działania pojedynczego posła, a także przedstawicieli naszego rządu, w dotyczących sytuacji chrześcijan w innych państwach są bardzo ograniczone, to rozwiązywanie spraw mało znaczących w skali kraju, a ważnych dla małych społeczności, nie powinno rządzącym sprawiać kłopotu.

Takim bulwersującym środowisko mniejszości białoruskiej jest żądanie Kuratorium Oświaty w Białymstoku zmiany statutu Liceum Ogólnokształcącego z Białoruskim Językiem Nauczania (LO z BJN) w Hajnówce. W Polsce od ponad siedemdziesięciu lat funkcjonują dwa – w Hajnówce i Bielsku Podlaskim – licea z białoruskim językiem nauczania. W tych miastach istnieją także „polskie” licea, w których język białoruski nie jest nauczany. Przez dziesięciolecia ani Ministerstwo Oświaty (obecnie Edukacji i Nauki), ani samorządowcy, ani mieszkańcy nie zgłaszali zastrzeżeń do takiego sposobu realizacji, zagwarantowanych w Konstytucji i aktach (ustawach, rozporządzeniach) niższej rangi praw mniejszości narodowych do nauki własnego języka.

W poprzednim numerze Przeglądu zamieściliśmy podpisaną przez siedemnaście organizacji i ponad osiemset osób petycję w tej sprawie.

Sprawą zainteresowała się białoruska ambasada i Swietłana Cichanouska. Z przedstawicielami mniejszości białoruskiej, w tym dyrektorami „białoruskich” liceów, spotkała się szefowa kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy, Grażyna Ignaczak-Bandych.

Dwukrotnie, ostatnio 13 czerwca, problem omawiano w czasie posiedzenia Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych (stenogram i wideo z posiedzenia dostępne na stronie www.sejm.gov.pl w zakładce „komisje”).

Czy i jak zakończy się konflikt wokół liceów z białoruskim językiem nauczania, zależy od stanowiska Ministerstwa Edukacji i Nauki.

W rozmowie z wiceministrem, posłem z naszego województwa, Dariuszem Piontkowskim, poprosiłem o życzliwe zainteresowanie się sprawą i doprecyzowanie, jeśli okaże się konieczne, obowiązującego od 18 sierpnia 2017 roku rozporządzenia, regulującego kwestię nauczania języków mniejszości narodowych.

Eugeniusz Czykwin