Ten wybór był zupełnie nieoczekiwany! Absolutne zaskoczenie – międzynarodowa społeczność zgromadzona na obradach jubileuszowej sesji Międzyparlamentarnego Zgromadzenia Prawosławia (MZP) w greckim Chalcedonie, reprezentująca 19 krajów na różnych kontynentach wybiera, i to jednogłośnie, Eugeniusza Czykwina prezydentem najpoważniejszej w świecie, o charakterze polityczno-społecznym, prawosławnej organizacji! I to z kraju, w którym prawosławni stanowią nie więcej niż jeden procent społeczności.
Była niedziela 2 lipca. Telefon od Eugeniusza Czykwina. – Stoisz czy siedzisz? – pyta. – I stoję, i siedzę – odpowiadam. – Stoimy w autokarze na granicy serbsko-węgierskiej i siedzę w fotelu.
– Zostałem wybrany prezydentem Zgromadzenia – słyszę i nie dowierzam. Bo jak to możliwe? Tylu światłych i doświadczonych polityków w Zgromadzeniu, wielu zajmujących poważne stanowiska w swoich rządach, a tu nasz Gienek?
Potem analizuję. Przecież obserwowałam nieraz Eugeniusza na forum międzynarodowym – i na posiedzeniach MZP, i na międzynarodowych konferencjach Fundacji Jedności Prawosławnych Narodów, też gromadzących autorytety cerkiewne, naukowe i polityczne z ponad dwudziestu krajów. Widziałam go przy gabinetowych rozmowach z metropolitami i patriarchami lokalnych Cerkwi.
Zawsze ta sama skromność, takt, szacunek do rozmówcy i znajomość sytuacji na styku Cerkiew i polityka. Zawsze ta sama postawa – najważniejsza jest pomyślność Cerkwi, jej jedność, przewidywanie i odpieranie zagrożeń wobec niej – a te zaczęły się mnożyć w ostatnich latach lawinowo. Nie skupiał się na rzeczach miałkich, a tym bardziej konfliktach. Uważał, że główną rolą posła i polityka w ogóle jest tworzenie takiego prawa, które by chroniło całe społeczeństwa skupione w Cerkwi, ich tradycyjnego wyboru życia, życia z Bogiem. Podpowiadał nieustannie politykom białoruskim i ukraińskim – stwórzcie prawo, które będzie regulować stosunki między państwem a Cerkwią. Weźcie przykład z ustaw, kóre udało się nam przeprowadzić w polskim Sejmie. Ale go nie słuchali. Lekceważyli rady? Nie mogli tego uczynić?
Na forum międzynarodowym też radził, ostrzegał, dzielił się doświadczeniami, czasem krytykował. Dążył do zgody.
To nie był przypadek – pomyślałam – że długie lata pozostawał w zarządzie MZP. – Dobrze przecież mieć osobę, która nigdy nie rozpali sporu, tylko będzie dążyć do złagodzenia wszelkich konfliktów, zrobi wszystko co w jej mocy dla pomyślności Cerkwi ale też i zbliżenia między prawosławnymi, katolikami i protestantami.
Umie prowadzić rozmowy, przekonywać. Nie tylko z mównicy, ale w sejmowym korytarzu, kawiarni, podczas obiadu w ambasadzie, gdzie zgromadzeni są ważni goście, podczas parafialnego święta.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Anna Radziukiewicz
fot. Aleksander Wasyluk