Społeczność. Duża. Około trzystu mieszkańców (takie określenie pada tu znacznie częściej niż pensjonariusze). Bardzo różnych. Starszych, młodszych, leżących, niepełno-sprawnych, będących w stanie komunikować się uśmiechem, gestem, a czasem tylko sercem. Potrzebujących pomocy, to pewne. Dla większości społeczeństwa niewidocznych. I też około trzystu pracowników dbających o nich, którzy w swej wyczerpującej pracy, też potrzebują wsparcia duchowego. To Dom Pomocy Społecznej przy Baranowickiej 203. Pomimo odległości około dwóch tysięcy kilometrów pamiętają o tutejszej wspólnocie mnisi Świętej Góry Atos.
O tej łączności świadczy ikona świętego starca Paisjusza, która 13 lipca, dzień po święcie ku jego czci, została uroczyście wniesiona do tutejszej kaplicy.
Pensjonariusze w odświętnych strojach, z kwiatami w rękach ustawili się w szpalerze i czekali wraz z opiekunami, choć cierpliwości czasem brakowało. Gdy przybyła ikona, otulona białym ręcznikiem, niesiona przez Andrzeja Żamojdę, pracownika domu i pielgrzyma na Świętą Górę, w asyście o. Pawła Samoluka z Grecji, ruszyli. By było to możliwe, niejedna ręka wzięła czyjeś ramię, inna dotknęła czyjegoś barku, ktoś spojrzał komuś w oczy, potakując że teraz idziemy, przetoczyło się ileś stanowczych szeptów „spokojnie”, „dasz radę”. W kompleksie budynków, wśród pokoi, świetlic, różnorodnych sal terapeutycznych, całego zaplecza technicznego jest też kaplica. Tu modlą się katolicy i prawosławni. Tu popłynęły słowa podziękowania i modlitwy.
O. Piotr Pietkiewicz, prawosławny kapelan Domu, proboszcz parafii Wszystkich Świętych w Białymstoku, przywitał przybyłych gości – o. Pawła z matuszką Neoniłą, Marka Jakimiuka, redaktora wydawnictwa „Bratczyk”, przewodniczącego bractwa pielgrzymów na Świętą Górę Atos Światogorców, o. Aleksandra Klimuka, proboszcza z Ostrowia Północnego, który był ojcem duchowym podczas ostatniej pielgrzymki, ks. Jana Filewicza, wieloletniego katolickiego kapelana placówki, pielgrzymów Sławomira Jurczuka, Mirosława Aleksiejczuka, przybyłych gości, pensjonariuszy i pracowników.
Ikonę na ręce dyrektora dr. Wojciecha Jocza, ze słowami pozdrowienia i zapewnienia o modlitwie przez mnichów ze skitu Burazeri, przekazał Andrzej Żamojda. – Serdecznie dziękuję – mówił dyrektor – traktujemy to jako wyróżnienie, jako więź ze Świętą Górą Atos. Nasi mieszkańcy, osoby dotknięte różnymi chorobami, niepełnosprawnościami, szczególnie są otwarci na rzeczywistość nadprzyrodzoną, często proszą o różne łaski im potrzebne. Myślę, że ta ikona ułatwi im kontakt ze Stwórcą, z Tym, który daje życie, zdrowie. Serdecznie dziękuję darczyńcom, którzy ofiarowali tę ikonę, tym którzy ją przywieźli – o. Piotrowi i wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania tej uroczystości.
Ikona znalazła się na anałoju, została przyozdobiona kwiatami. Zaczął się molebien. Wcześniejsze pomrukiwania, westchnięcia, wraz z początkiem modlitwy nabrały na sile – nie było wątpliwości, że każdy włączył się do modlitwy tak jak umiał. Każdy, bo nawet osoby z zewnątrz doświadczyły tu szczególnej siły modlitwy i bezwiednie poruszały ustami. Kobieta z czarnymi włosami, przetykanymi siwizną i twarzą dziecka, kiwając się śpiewała prokimien hłas tretij, z powagą wyciągając końcówkę. Jakby dźwięki akrodu wspólnego amiń otwierały jakąś klapkę w mózgu. Chór wielu indywidualności potrzebował przewodnika. Ojciec Piotr odwrócił się do swoich podopiecznych, a ci, podążając za jego ręką, już równiej mówili Światyj Boże, Światyj Krepkij… Tutejsi prisłużnicy, jak najmłodsze dzieci, podążali w ślad za swoim opiekunem duchowym, żegnając się, kłaniając.
– Niezbadane są wyroki Boże – mówił o. Paweł Samoluk. Duchowny, pochodzący z Polski, od lat opiekuje się pielgrzymami z naszego kraju przybywającymi do Grecji i chcącymi pokłonić się tutejszym świętościom. – Nabożeństwo, w którym uczestniczymy, jest dla mnie wielką radością i niespodzianką. Święty Paisjusz był Grekiem, żył w Grecji, na Świętej Górze, i jest szczególnie znany właśnie w Grecji. Jednak z powodu, że są w Polsce pielgrzymi, którzy podróżują do Grecji, znają uczniów św. Paisjusza, znają miejsca w których żył, widzą ich świętość. Przenieśli szacunek, jakim jest darzony św. Paisjusz także na ziemie polskie. Święty codziennie przyjmował około stu-stu pięćdziesięciu osób. Z ust jednego z uczniów, archimandryty Paisjusza Matematyka, będącego świadkiem wielu cudów, usłyszałem taką historię. Po całym dniu, już po wieczerni, nawet po modlitwach wieczornych, ojciec Paisjusz Matematyk zapytał Starca: „Jak wy, ojcze, wytrzymujecie taką ascezę, taki podwig. W nocy trzy godziny snu, na siedząco. O drugiej, trzeciej w nocy zaczynacie się modlić, potem przychodzą ludzie, których przyjmujecie cały dzień. Prawie nic nie jecie. I tak codziennie. Jak to wytrzymujecie”? Święty odpowiedział: „U ciebie będzie jeszcze więcej pielgrzymów”. I tak się stało. Archimandryta Paisjusz założył na zewnątrz Świętej Góry monaster świętego Hilariona. Jest wielkim błogosławieństwem dla naszych pielgrzymów to, że mogli poznać ucznia świętego starca. To zaowocowało wielką radością dla naszego prawosławnego narodu w Polsce. Wiele ikon ze Świętej Góry znalazło się w Polsce, w cerkwiach, ale też w kościołach. I dzieje się przed nimi wiele cudów. Ojciec Paisjusz Matematyk napisał trzy książki o świętym Paisjuszu. Pierwszym językiem, na który zostały przetłumaczone, był polski. Wydane przez pana Marka i wydawnictwo „Bratczyk”. Święty Paisjusz świeci jak gwiazda dwudziestego wieku w naszej Cerkwi. Jego błogosławieństwo, jego cuda są wielkim wparciem. Mimo odległości dwóch tysięcy kilometrów między Białymstokiem a Świętą Górą jego nauczanie jest tu takim natchnieniem. Jest nim i dla nas. Pomaga organizować pielgrzymki, pisanć ikony, przewozić je. Święty jest wielką pociechą w dwudziestym pierwszym wieku.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Natalia Klimuk, fot. autorka