Home > Artykuł > Październik 2023 > Z wiarą i nadzieją

Jak bardzo chce się do cerkwi, do Bożijej Matiery, pokłonić się płaszczanicy – wzdycha wsiadając do samochodu pani Anna. Z ręką opartą na lasce opowiada, że ma osiemdziesiąt parę lat, męża pochowała przed dwudziestu, dzieci w Hajnówce, wnuki jeszcze dalej. Widać, że dostać się jej do cerkwi trudno, ale – Bóg nie zostawi! – mówi z przekonaniem. – Staję przy ulicy i zawsze do cerkwi ktoś zawiezie. Żeby dobry Hospod’ dał dużo zdrowia – słyszę w podziękowaniu za podwiezienie.

Do Starego Kornina, na modlitwę do Bogarodzicy, do Jej świętej matki, Anny, ciągną ludzie. Tak było i wcześniej, bo to miejsce słynące cudami. Dziś jest 3 września, pierwsza niedziela po święcie Zaśnięcia Matki Bożej, którą tu się czci w Starokorniańskiej Ikonie. Kiedy w 2011 roku metropolita ustanowił to święto, mówił że termin nie jest przypadkowy. Wszak rozpoczyna się nowy rok szkolny, dzieci i młodzież, której coraz mniej w podlaskich wsiach, wyruszą do szkół, najczęściej na wieś nie wrócą. Ale ci młodzi ludzie bardzo potrzebują duchowego wsparcia. Mogą je, poprzez swoją modlitwę, dać rodzice, dziadkowie, pradziadkowie, tak jak robiono to w Starym Korninie już od wieków. Kończą się wakacje, przed wiernymi leży płaszczanica, przypominająca o nieustannym orędownictwie Matki Bożej.

Do Starego Kornina od wieków przybywali mieszkańcy Podlasia i okolic, pieszo, wozami, potem samochodami. Ze swoimi chorobami, troskami, bólem w duszy, boleściami w ciele. Otrzymywali uzdrowienie i pocieszenie, a sława miejsca niosła się szeroko. Pierwszą cerkiew w Korninie zbudowano w 1631 roku. Kiedy pojawiła się w niej Ikona Matki Bożej, nie wiadomo. Pewne jest, że w 1704 roku już była. Rok 1707 i trzy kolejne zaznaczone były zarazą, dziesiątkującą ludność. Pustoszały całe wsie. Ocaleli ci, którzy z modlitwą przyszli do Kornina. Przyszedł rok 1915. Bieżeństwo. Niepewność, niepokój mieszały się z poczuciem, by koniecznie otoczyć troską to co najcenniejsze, uchronić życie, zadbać o to co daje siły duchowe. Wierni, uciekając na wschód, zabrali ze sobą cudowną Starokorniańską Ikonę. Niektórym udało się wrócić. O ikonie wieść zaginęła. Miejsce tak szczerej modlitwy – toż tu cudownie uzdrowieni chorzy pozostawali kule, a z niewinnie oskarżonego więźnia spadły kajdany – nie opustoszało. Wierni z wielką czcią modlili się do Matki Bożej i Jej rodzicielki, świętej sprawiedliwej Anny.

Pochodzącej z Kornina prof. Wierze Oliferuk o tych wydarzeniach opowiadał dziadek Filp Oliferuk i jego znajomi. Opowiadał o cudach zasłyszanych od starszych, o tym, że gdy pod koniec XIX wieku budowano w Korninie nową cerkiew św. archanioła Michała, to ze starej świątyni wywieziono mnóstwo kul pozostawionych przez inwalidów. Z jej inicjatywy, przy wsparciu ówczesnego biskupa hajnowskiego Mirona, z pomocą ikonografa Michała Pieczonko, powstała nowa Starokorniańska Ikona Matki Bożej. Nie zachował się żaden wizerunek ani kopia dawnej. Według opisów i ustaleń historyków, Starokorniańska Ikona była kopią Leśniańskiej, wykonaną w bizantyńsko-ruskiej tradycji malarskiej. Udało się skontaktować z mniszkami monasteru w Provenment we Francji, gdzie znajduje się kamienny oryginał Leśniańskiej Ikony. Rekonstrukcji dokonał właśnie Michał Pieczonko, który napisał ikonę na podstawie opisów, tak, aby nie dało się jej pomylić z żadną inną.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Natalia Klimuk, fot. autorka