Home > Artykuł > Listopad 2023 > Pod opieką Bogarodzicy

Na północnym zboczu pasma górskiego Bałkanów (Starej Płaniny), w zaciszu Przełęczy Trojańskiej, leży Monaster Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny. Skryty w sercu Bułgarii, w miejscowości Oreszak i dziesięć kilometrów od miasta Trojan, od wieków służy jako ostoja przy szlaku łączącym północ kraju z południem. Słynie z cudotwórczej Ikony Bogarodzicy Trójrękiej.

Według monasterskiej kroniki z 1835 roku, historia Trojańskiego Monasteru sięga 1600 roku, kiedy ziemie bułgarskie były częścią Imperium Osmańskiego. Od 1396 roku ziemie bułgarskie pozostawały w niewoli tureckiej, a prawosławie i wiara chrześcijańska były poddawane próbie przetrwania. Wtedy w miejscu dzisiejszego monasteru osiedlił się bułgarski mnich ze swym uczniem. Jego skromna cela stała się dla miejscowej ludności ostoją i miejscem duchowej nadziei.

Pewnego razu przez te tereny podróżował hieromnich ze Świętej Góry Atos, wioząc ze sobą kopię cudotwórczej Ikony Przenajświętszej Bogarodzicy Trójrękiej z serbskiego monasteru Chilandar. Choć zmierzał do Księstwa Wołoskiego (tereny dzisiejszej Rumunii), szukał miejsca, gdzie mógłby odpocząć. Dobiegły go wieści o bogobojnym pustelniku, jego postnym życiu i wyjątkowym miejscu, gdzie w trudnych czasach jarzma osmańskiego tli się ogień żywej wiary.

Gdy rozeszła się wieść o gościu, a przede wszystkim o Ikonie Przenajświętszej Bogarodzicy, ludzie szli z bliska i daleka, by pokłonić się Jej świętemu obliczu. Przenajświętsza Bogarodzica obdarowywała ich łaską, nadzieją i pomocą w beznadziejnych sytuacjach.

Choć pustelnik namawiał gościa do pozostania i wspólnego służenia Bogu w trojańskiej ziemi, wędrowiec pragnął żyć w zaciszu i tam, gdzie wiara prawosławna nie jest prześladowania. Po pewnym czasie atoski mnich udał się w dalszą drogę. Przeżegnawszy się, osiodłał konia i ruszył. Nie zdążył jednak wyjechać z dworu, gdy koń potknął się i upadł. Duchowny odczytał to jako znak Boży i odłożył wędrówkę. Ponownie spróbował, jednak koń znów utknął w tym samym miejscu. Mnich zrozumiał, że wolą Bogarodzicy jest, by jej święty obraz tu pozostał.

W głębokim więc pokłonie i we łzach pożegnał się z Ikoną, pustelnią i wyruszył w dalszą drogę.

Do trojańskiego pustelnika wkrótce dołączyli nowi bracia, którzy zbudowali cudotwórczej Ikonie Bogarodzicy małą drewnianą cerkiew i zaczęli w niej służyć. Mnichów, jak również przybywających wiernych i pielgrzymów było coraz więcej, zbudowano więc monasterskie pomieszczenia. I tak powstał Monaster Trojański.

Rosła sława cudotwórczej ikony Bogarodzicy Trójrękiej, bo nieustannie darowywała pomoc zwracającym się do Niej – chorzy byli uzdrawiani, trędowaci oczyszczani, a niemi przemawiali. Pomagała każdemu kto się do Niej zwrócił, nie tylko chrześcijanom, także Turkom, którzy szli do Niej z wiarą w pomoc.

W 1837 roku Przenajświętsza Bogarodzica uratowała miejscową ludność od trzęsienia ziemi i epidemii dżumy. Śmiertelna choroba rozprzestrzeniała się po regionie, zbierając żniwa wśród zamieszkującej te tereny ludności – chrześcijan, żydów i Turków. By zachować życie, ludzie uciekali z miast i wsi. Bezskutecznie jednak szukali schronienia w lasach i na porośniętych winoroślą wzgórzach.

Inni z kolei udali się do Monasteru Trojańskiego, by tam szukać schronienia i tam zostali. Kiedy jednak nastało święto Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny, starsi wśród chowającej się tam ludności radzili ihumenowi, by zamknął bramy klasztoru i nie wpuszczał przybywających na święto pielgrzymów i wiernych. Jak twierdzili, mogliby oni przynieść ze sobą chorobę, zarażając kryjących się w monasterze.

– Nie mogę, dzieci moje, zrobić tego, ponieważ i ci nasi bracia za potrzebą przybywają tu do monasteru, by się wyspowiadać, przyjąć Święte Dary. Jak możemy przed nimi zamknąć drzwi?! A wy się nie bójcie, wierzymy w pomoc Matki Bożej, ona nas zachowa i uchroni od dżumy – mówił ihumen.

Niektórzy zostali, lecz wielu, wśród których byli i mnisi, opuściło monaster. Szukając schronienia w leśnych kryjówkach i szałasach, umierali.

Przełożony i bracia monasteru przyjęli wszystkich przybywających. Odsłużyli całonocne czuwanie i Liturgię. Wszystkich świętujących ominęła szerząca się choroba. Monasterska kronika opisuje: „Ogromne cudo okazała nam Przenajświętsza Bogarodzica! Pozostali w monasterze bracia przyjęli wszystkich przybywających wiernych, wśród których byli też chorzy. Służyli im i się nimi opiekowali i nikt z nich nie umarł. Matka Boża nad wszystkimi czuwała. Dopiero gdy dżuma ustała, ludzie powrócili do swoich domów, chwaląc i dziękując Przenajświętszej Bogarodzicy za okazaną im pomoc”.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Julita Pacewicz-Dimitrova

fot. www.troyanmonastery.com