Home > Artykuł > Listopad 2023 > Ten Daniło był drugi po Salomonie

Ten Daniło był drugi po Salomonie

Z profesorem Dariuszem Dąbrowskim, historykiem–mediewistą, autorem dwutomowej biografii księcia Daniela Romanowicza rozmawia Ałła Matreńczyk

Swoje wystąpienie na temat sakralnych fundacji Romanowiczów na konferencji „ Świadectwa pamięci historyczno-kulturowej na Chełmszczyźnie” zaczął Pan od przywołania genealogii przodków Daniela Romanowicza (1201-1264).

– Tak, jestem bowiem głęboko przekonany, że motywy genealogiczne są bardzo istotne z perspektywy badania infiltracji kulturowej. Daniel był bardzo dobrze powiązany, z jednej strony z Piastami – był przecież prawnukiem Bolesława Krzywoustego po babce Agnieszce, matce Romana, z drugiej miał bliskie relacje z dworem węgierskim, a wówczas Węgry były czołową potęgą w Europie Centralnej, powiązaną genealogicznie z Bizancjum, ale najbardziej oczywiście zanurzony był ruskiej kulturze – to przecież Rurykowicz, prawosławny książę…

I syn Romana, jednego z najważniejszych ówczesnych książąt ruskich, wydawało się więc, że czeka go świetlana przyszłość…

– Tak, ale Roman zginął, kiedy Daniel miał cztery lata, a Wasylko, jego młodszy brat, dwa. W praktyce ruskiej książęta w takiej sytuacji stali na straconej pozycji. Ale tutaj niezwykłą rolę odegrała ich nieznanego pochodzenia matka.

Anna?

– Nie, chyba nie Anna, raczej Maria. Hieronim Grala wykazał, że skoro jej kaplica grobowa nosiła wezwanie Joachima i Anny, mogła nosić imię Maria. Źródło, to najważniejsze, czyli „Kronika halicko-wołyńska”, nazywa ją zawsze księżną Romanową albo babą księcia Mścisława, księżną Romanową. Jej imię nigdy nie pada, a musiała to być kobieta wyjątkowa, która potrafiła zadbać o przyszłość dzieci. Miała dobre relacje z princepsem Polski Leszkiem Białym. Przekonała bojarów poległego męża, aby wsparli starania synów Romana o utrzymanie dziedzictwa po ojcu. Umówiła się też z Andrzejem II, królem Węgier, żeby ich wspierał.

Tak bezinteresownie?

– Nie, nie bezinteresownie. Andrzej II wykorzystał to dosyć bezwzględnie, ogłosił się ich feudalnym zwierzchnikiem. W gruncie rzeczy, o ile jego ojciec, Bela III, nosił w ramach tytulatury tytuł księcia halickiego, to Andrzej II przyjął tytuł dux Galiciae et Lodomeriae.

Galiciae i Lodomeriae?

– Czyli książę halicki i włodzimierski. To właśnie z tej węgierskiej tytulatury łacińskiej wzięła się nazwa Galicja, a pretensje królów węgierskich do tych terenów sięgają właśnie czasów Daniela i Wasylka.

Czy matka i opiekunowie zadbali o wykształcenie Romanowiczów?

– Wygląda na to, że Daniel potrafił czytać i pisać. W „Kronice halicko-wołyńskiej” jest zdanie bezpośrednio włożone w usta Daniela: „Ja mówię tak, jak jest napisane w księdze”. Są również argumenty pośrednie. W tym samym źródle pada stwierdzenie, że Włodzimierz Wasylkowicz (syn Wasylka) ofiarowuje kolejnym instytucjom cerkiewnym „Sborniki po swoim ojcu”, krótko mówiąc, Wasylko miał w prywatnym posiadaniu księgi, a więc potrafił czytać i pisać. Tak więc młodszy brat miałby umieć, a starszy, który stwierdził: „jak napisano w księdze”, miałby być analfabetą?

Szczególnie że niektórzy Rurykowicze byli dobrze wykształceni. Włodzimierz Monomach, pra-pra-pradziadek Daniela, nie tylko potrafił czytać i pisać, ale był w jakiejś mierze aktywnym twórcą. Jego ojciec Wsiewołod, pra-pra-pra-pradziadek Daniela, a wnuk Świętego Włodzimierza, znał kilka języków i prawdopodobnie potrafił pisać.

Czy księżnej Romanowej udało się zachować spuściznę po Romanie?

– Jedynie niewielkie resztki, po jej stronie opowiedziała się też, jak wspomniałem, drużyna Romana, ale oni naprawdę władali niewielkimi gródkami. I Daniel, wychodząc z perspektywy uprzywilejowanego dziedzica Romana, tracąc to wszystko, wykazał się tak nieprawdopodobnym hartem ducha i tak wielkim talentem dyplomatycznym i militarnym, że przy wsparciu matki oraz młodszego brata zdołał w trakcie trwających blisko czterdzieści lat walk z sukcesem zakończyć strasznie skomplikowaną wojnę o dziedzictwo po ojcu. Pokonał kolejno swoich krewniaków wschodniowołyńskich (złamał przy okazji postanowienia paktu z 1170 roku, że wschodni Wołyń należy do potomków Jarosława Izjasławowicza, a zachodni do potomków Mścisława Izjasławowicza, do których sam się zaliczał), zajął księstwo bełskie i ostatecznie, po kilku próbach, w 1245 roku, po bitwie pod Jarosławiem – Halicz.

W Haliczu go nie lubiano.

– Bo traktowano go jako wołyńskiego uzurpatora. Był to jeden z powodów, dla którego przeniósł punkt ciężkości państwa z Halicza na północny zachód.

Ile miał lat, gdy zdobył Halicz?

– Czterdzieści cztery, był w sile wieku, miał wiele dzieci, w tym także już uważane w tamtych czasach za dorosłe, i wiernego współpracownika, brata Wasylka, z którym łączyła go – może dlatego, że byli półsierotami, może tak wychowała ich matka – bardzo silna więź.

Jaka była pozycja Wasylka w państwie Daniela?

– Daniel był księciem zwierzchnim, ale nadzielił brata, później także jego dorosłych synów. Wasylko otrzymał księstwo włodzimierskie i łuckie.

Kiedy Daniel założył Chełm?

– To był proces. Wygląda na to, że pierwszy mały gród, strażnicę w Chełmie, założył w latach 1236-1237, a potem, ale jeszcze przed najazdem mongolskim, innyj grad. Bo gdy Mongołowie wracali w 1242 roku z wyprawy na Węgry i Bałkany, próbowali zdobyć Chełm, ale im się nie udało. Wygląda więc na to, że ten drugi gród w 1242 roku był ukończony. Później Daniel jeszcze go rozbudowywał. W 1256 wybuchł tragiczny pożar, który zniszczył Chełm i książę musiał podnosić swoją siedzibę ze zgliszcz. Nie zdołał wszystkiego odbudować, gdy jego ziemie najechał mongolski wódz Burundaj. Podczas tego najazdu Daniel, bojąc się o życie, musiał uciekać na Węgry.

Ile osób mogło mieszkać w Chełmie?

– Na to pytanie w zasadzie nie można odpowiedzieć. Źródła mówią, że nastąpiła żywiołowa kolonizacja Chełma. Ale w ówczesnej praktyce, w ramach, nazwijmy to „ośrodka miejskiego”, funkcjonowały różne jednostki organizacyjne, czyli siedziba książęca z zapleczem, siedziba biskupa z zapleczem i mieszkańcy dookoła. To wszystko należy liczyć oddzielnie, ale i razem. Ostatnie badania, związane z układaniem kanalizacji na rynku w Chełmie, wskazały na zwarte osadnictwo, i to bogate, poza Wysoką Górką. Z kolei „Kronika halicko-wołyńska” mówi, że osadnicy przybywali zewsząd – Rusini i Lachowie, i Niemcy, i Surożanie, czyli mieszkańcy Krymu, itd.

Jak ważną rolę odgrywały w Chełmie fundacje sakralne?

– Było to zjawisko dość niezwykłe, choć oczywiście zdarzały się na Rusi, np. Andrzej Bogolubski założył Bogolubowo, ale skala Chełma wydaje się największa. Mamy więc w Chełmie trzy murowane cerkwie, nie wiadomo jak jest z czwartą, Świętej Trójcy. Mamy informację, że podczas najazdu mongolskiego została spalona, możliwe więc, że pierwotnie była drewniana. Wiadomo, że ją odbudowano. Jeśli chodzi o trzy pozostałe, cerkiew Bogarodzicy była katedrą, siedzibą biskupów. Podczas prac archeologicznych w podziemiach obecnej katolickiej bazyliki odnaleziono jej pozostałości.

Daniel na dworze miał maleńką cerkiewkę św. Jana Złotoustego. Znalazłem dane archiwalne, które w przybliżeniu pozwoliły obliczyć, jaka była jej powierzchnia, wynosiła około 50 m2. O jej wystroju wiadomo bardzo dużo, jakie znajdowały się w niej ikony, które spłonęły, a które nie. Wiadomo, że do lazurowej kopuły były przymocowane bądź na niej wymalowane złote gwiazdy, że podłoga wykonana była z miedzi i ołowiu (spławy tych metali odnaleziono jeszcze przed prowadzonymi przed pierwszą wojną światową badaniami rosyjskiego archeologa Piotra Pokryszkina). Wiadomo, że prowadziły do niej dwa portale, ze Spasem na jednym i św. Janem Złotoustym na drugim, o romańskim charakterze, wykonane z białego kamienia halickiego i zielonego chełmskiego, czyli glaukonitu, i taki biały i zielony kamień znaleziono zarówno podczas dawnych, jak i obecnych prac archeologicznych. Na dodatek elementy dekoracji były złocone. Co niezwykle rzadkie, znane jest imię wykonawcy – to Awdij. Zresztą cegła też była romańska palcówka, a nie bizantyńska plinfa.

To wszystko pewnie dzięki kontaktom Daniela ze światem zachodnim, także poprzez jego koligacje…

– Oczywiście, w kronice jest informacja o tym, że Daniel ściąga z Węgier chrzcielnicę wykonaną z purpurowego marmuru, z dekoracją z wężowych głów, i stawia ją w cerkwi. I kolejna, że okna cerkwi św. Jana Złotoustego zostały przyozdobione szkłami rzymskimi – jest to jedyne użycie tego terminu w praktyce średniowiecznej Rusi, poza tym nigdzie nie notowane. Wygląda na to, że chodziło o witraże.

A co z dwiema pozostałymi cerkwiami?

– Przyznaję, że nie jesteśmy w stanie zlokalizować ani cerkwi św. św. Kuźmy i Damiana, ani Świętej Trójcy. Jedynym świadectwem prawdopodobnie jest siedemnastowieczna informacja u Jakuba Suszy, że w czasach biskupa Metodiusza Terleckiego znaleziono fundamenty jakiegoś obiektu, który został zinterpretowany jako cerkiew, a znajdował się na terenie dawnego sadu. Sugeruje to, że może chodzić o cerkiew św. św. Kuźmy i Damiana, bo według „Kroniki halicko-wołyńskiej” wokół niej nasadzono drzewa (sad).

Ale to nie są jedyne fundacje sakralne Daniela, książę ufundował także cerkiew Bogarodzicy w Drohiczynie oraz nieznaną liczbę innych prawosławnych świątyń, wspomnianych zbiorczo w jego nekrologu. Ukrasił też cieszącą się wielką czcią ikonę w cerkwi Bogarodzicy w Mielniku.

Kiedy modlił się w Mielniku przed cudowną ikoną Spasa Izbawnika?

– W 1258 roku.

Czy dobrze rozumiem, że wtedy, gdy na polecenie mongolskiego wodza Burundaja musiał skierować swego brata Wasylka na wojnę przeciwko Litwie, a sam niebawem dowiedział się, że książęta litewscy wzięli do niewoli jego syna Romana?

– Tak, prawdopodobnie zresztą Roman w niewoli zmarł. Może został zabity?

Według prof. Andrzeja Buko, kilkupiętrowa wieża z pozostałościami kaplicy na ostatnim piętrze, w położonym około ośmiu kilometrów od Chełma Stołpiu była częścią wzniesionego w stylu bizantyńskim, można powiedzieć, prywatnego zespołu monasterskiego, do którego mogła trafić księżna Romanowa. Czy takie praktyki na Rusi były częste?

– Jeśli chodzi o księżne był to absolutnie przestrzegany zwyczaj, bo bano się, że gdy się księżna wyda ponownie za innego Rurykowicza, będą problemy z dziedziczeniem. Jest taka piękna historia związana z testamentem Włodzimierza Wasylkowicza, syna brata księcia Daniela „A przecież umieram, nie będę nalegał na to co zrobi moja żona, czy wstąpi do monasteru czy zostanie sama, ja jej przekazuję i monaster św. św. apostołów, i gród Horodło ze wszystkimi obowiązkami, gdy mieliście dla mnie gród odnawiać, tak teraz będziecie gród odnawiać dla księżnej”.

A wracając do księżnej Romanowej, wstąpiła do monasteru w 1219 roku, gdy jej synowie byli już samodzielni.

Jak układały się relacje Daniela z hierarchami prawosławnymi?

– Raczej źle, zwłaszcza jeśli chodzi o najwybitniejszego biskupa z kręgu Daniela, czyli metropolitę Cyryla II.

Z „Kroniki halicko-wołyńskiej” wiemy, że na początku lat 40. XIII wieku Kirył jest wysokim urzędnikiem Daniela, prawdopodobnie, używając terminologii łacińskiej, jego kanclerzem. A gdy w 1246 roku Daniel wraca z Ordy, Kirył z dworu Daniela wyrusza do Nicei (dzisiejszy Iznik w Turcji) po chirotonię. Zatrzymuje go król Węgier Bela IV i prosi o pośrednictwo w wyswataniu swojej córki z synem Daniela. Kirył wraca do księcia i kiedy do ślubu Lwa Daniłowicza z Konstancją, córką Beli IV, dochodzi, Bela IV obiecuje Kiryłowi, że bezpiecznie doprowadzi go do celu podróży. Nie wiadomo kiedy Kirył wraca, ale wraca jako metropolita ruski.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

fot. Adrian Kazimiruk