Home > Artykuł > Grudzień 2023 > Pieśni żałobne i wielkopostne

Pieśni żałobne i wielkopostne

28 października w Podlaskim Instytucie Kultury odbyło się kolejne spotkanie z cyklu EthnoNurty. Tym razem tematem były pieśni żałobne, a także wielkopostne. Gośćmi były Wiera Niczyporuk i Walentyna Troc, śpiewające w zespole Malinki, które opowiadały o zwyczajach i śpiewach pogrzebowych w tradycji prawosławnej, i zespół Kompania Męska z Kalinówki Kościelnej, której członkowie – Jan Szklarzewski, Andrzej Skutnik, Wojciech Gurłacz, Donat Sadowski oraz Krzysztof Szaciło – opowiadali o zwyczajach wśród podlaskich katolików.

Chętnych do posłuchania pieśni i nauczenia się ich było wielu.

Około setki. Trochę w wieku studenckim, dużo trzydziesto-, czterdziestolatków, także starszych. Frekwencja była zaskoczeniem dla organizatorów, którzy przecież mają długie doświadczenie w przygotowywaniu spotkań popularyzujących śpiewy tradycyjne, warsztatów im poświęconych. Czyżby tematyka okołopogrzebowa była aż tak ważna? Tak bardzo potrzebujemy mówić o tym, co jest związane ze śmiercią? Wygląda na to, że tak. Choć śmierć na co dzień jest wyparta z naszej kultury, to przecież jest faktem, przyszłością dotyczącą nas wszystkich. Obecność tak wielu zainteresowanych jest jakąś podpowiedzią, że o tematach związanych z pochówkami trzeba rozmawiać.

Na pewno zmieniły się zwyczaje. Zubożały i to niezależnie od wyznania. Praktycznie utrzymuje się jedna różnica, wśród katolików śpiewanie przy zmarłym to domena mężczyzn, wśród prawosławnych – kobiet. Panowie z Kalinówki Kościelnej opowiadali, że wielokrotnie spotykali się z ciepłym przyjęciem ich śpiewów, podkreślano, że śpiewy są rodzinie zmarłego bardzo potrzebne. Robili to zwłaszcza przyjezdni z miasta czy z innych regionów Polski, gdzie zwyczaj śpiewania przy zmarłych zaniknął całkowicie lub w stopniu większym niż na Podlasiu. Kiedyś ogólnie przyjęte było też, że śpiewano trzy dni, przed pogrzebem, przed przeniesieniem trumny do kościoła, a także dzień po pogrzebie. Faktem jest też, że jest ich coraz mniej. Walentyna Troc, po latach mieszkania w Bielsku Podlaskim i aktywnym tam śpiewaniu przy zmarłych, po przeprowadzce do rodzinnej wsi w gminie Orla odniosła wrażenie, że pogrzebów nie ma wcale. Nie ma, bo „nie ma kto umierać”.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Natalia Klimuk, fot. autorka