Home > Artykuł > Grudzień 2023 > Pożegnanie z Wiejską

Na start w ostatnich wyborach zdecydowałem się targany wątpliwościami, czy w moim wieku powinienem angażować się w politykę. Decyzję na tak przeważyły argumenty osób, które cenię za ich wieloletnią pracę, a poprawniej służbę naszej Cerkwi. Liczyłem także, że po wygranych przez opozycję wyborach doprowadzę do uchwalenia przez Sejm ustawy, przyznającej rodzinom ofiar powojennego podziemia prawo do zadośćuczynienia, choćby na poziomie wypłacanych rodzinom „żołnierzy wyklętych” oddziału Romualda Rajsa „Burego” – dokonana przez ten oddział pacyfikacja prawosławnych wsi przez IPN została zaklasyfikowana jako „zbrodnia ludobójstwa”. Liczyłem, że choćby dla przywrócenia, obowiązujących w demokratycznym państwie prawa, elementarnych zasad sprawiedliwości zdołamy się porozumieć i zapewnić reprezentację naszego środowiska w Sejmie, przy czym nigdy nie deklarowałem, że to ja muszę być jedynym lub jednym z dwóch, co dawałoby szansę na sukces, kandydatem. Miałem także, choć niewielką, nadzieję, że Prawo i Sprawiedliwość, która zablokowała projekt ustawy o zadośćuczynieniach dla ofiar „Burego”, zabiegająca w naszym województwie o głosy prawosławnych, zmieni stanowisko w tej sprawie.

Prócz problemu zadośćuczynienia rodzinom ofiar „żołnierzy wyklętych” mamy wiele ważnych spraw dla mieszkujących w naszym województwie mniejszości. Wśród nich jest katastrofa demograficzna – powiat hajnowski jest najszybciej wyludniającym się powiatem w Polsce – regionu zamieszkałego w większości przez prawosławną ludność. Powoduje to stałe, co potwierdzają kolejne spisy powszechne, zmniejszanie się liczby obywateli deklarujących przynależność do białoruskiej mniejszości w województwie podlaskim. Konieczne jest przekonanie rządu, a Sejm jest najwłaściwszym do tego miejscem, do podjęcia skutecznych działań, powstrzymujących lub choćby hamujących procesy depopulacji naszej Małej Ojczyzny. Z wnioskiem o podjęcie takich działań zwróciła się do rządu Mateusza Morawieckiego w minionej kadencji sejmowa Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Zawarte w dezyderacie Komisji propozycje rząd zignorował.

O tych i innych, ważnych dla naszej społeczności, problemach, o potrzebie porozumienia gwarantującego wprowadzenie do Sejmu prawosławnego posła rozmawiałem z kandydującymi z listy Koalicji Obywatelskiej Jarosławem Borowskim i Adamem Musiukiem, a także kandydującymi z listy Trzeciej Drogi Aleksandrem Wasylukiem i Mikołajem Janowskim – kandydującej z listy Prawa i Sprawiedliwości Lucję Niemirowicz o rozmowę nie poprosiłem, a o jej starcie, choć kiedyś wspólnie działaliśmy w Bractwie Młodzieży Prawosławnej, dowiedziałem się z prasy. W rozmowach nie doszliśmy do porozumienia i w wyborach otrzymaliśmy następującą liczbę głosów: Eugeniusz Czykwin – 8332 głosy, Adam Musiuk – 3416, Aleksander Wasyluk – 3249, Jarosław Borowski – 2246, Mikołaj Janowski – 1600, Lucja Niemirowicz – 1053.Co oznaczało porażkę nas wszystkich.

Podsumowując kampanię wyborczą Anna Radziukiewicz (PP nr 11/2023) stwierdziła: „Partie, wystawiające na listach po kilku prawosławnych kandydatów, dbały o swoje interesy. Jako środowisko zostaliśmy rozegrani przez partyjnych działaczy Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i PiS-u. Jak w takich sytuacjach mówiono, krow wypili i dyrki ne ostawili. To jednak nie usprawiedliwia, w szczególności tych „nowych” kandydatów, którzy wiedząc, że nie mają żadnych lub znikome szanse na wejście do Sejmu, wyrazili zgodę na kandydowanie”.

Podzielam tę opinię. Ale, jak mówi ludowe przysłowie, posle boja kułakami nie maszut.

Ważne jest, czy z błędów i porażek potrafimy wyciągnąć wnioski. W kwietniu czekają nas wybory samorządowe. Uczestniczący w zorganizowanej w naszej redakcji dyskusji o przyszłych wyborach „Płacz nad rozlanym mlekiem” (PP 11/2023) na pytanie o wnioski z porażki, burmistrz Michałowa Marek Nazarko stwierdził: „Należy jak najszybciej stworzyć platformę do dyskusji na ten temat, zaprosić do niej osoby cieszące się autorytetem. Jestem realistą i wiem, że nie wszyscy zainteresowani uwzględnią opinię takiego grona, ale to oni będą wtedy mieli na sumieniu przegraną naszej prawosławnej społeczności. Powinni usłyszeć zdanie takiego gremium. Może to ich powstrzyma przed ruchami dezintegrującymi naszą społeczność”. Sceptycznie o takim scenariuszu wypowiedział się uczestniczący w dyskusji prof. Oleg Łatyszonek: „Jako historyk chyba mogę powiedzieć, że Białorusini jako chłopskie z genezy społeczeństwo nie są zdolni do współdziałania. Chłop pilnuje swojego gospodarstwa i nikogo słuchać nie będzie. A możni i potężni działają tak, by nam się nie udało zintegrować. Bo tak im wygodnie. Bo tak łatwiej pozyskiwać nasze głosy, nie dbając o naszą obecność w parlamencie. (…) Mamy wspólnotę religijną, częściowo narodowościową. Ale nie ma środowiska w sensie politycznym, współdziałania w imię wspólnego celu. W tej kampanii wyborczej najważniejsze były prywatne decyzje poszczególnych ludzi”.

W mojej ocenie Oleg Łatyszonek ma rację tylko w odniesieniu do części naszej społeczności. Niezainteresowana szerszą współpracą jest część działających w naszym regionie białoruskich organizacji, a jest ich wiele. Ten sam zarzut dotyczy części działaczy Związku Ukraińców Podlasia. Dla nich najważniejsze jest podtrzymanie działalności ich organizacji, a ta często całkowicie jest zależna od otrzymywanych z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, dotyczy to w pierwszej kolejności wydawnictw, dotacji.

18 listopada marszałek województwa podlaskiego Artur Kosicki poinformował o planach utworzenia w Białymstoku Centrum, Kultury Białoruskiej. Głównym celem nowej instytucji będzie rozwój i promocja kultury białoruskiej, a także integracja tej mniejszości. Ważnym krokiem w utworzeniu nowej instytucji kulturalnej – poinformował zabiegający o nią od początku lat 90. prof. Łatyszonek – było utworzenie w kwietniu 2022 roku przez dwanaście, działających na rzecz społeczności białoruskiej, organizacji związku stowarzyszeń pod nazwą Centrum Kultury Białoruskiej. Tylko że wśród tych dwunastu organizacji nie ma najstarszej i najbardziej zasłużonej dla zachowania białoruskiej tożsamości organizacji, jaką bez wątpienia jest Białoruskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne. Nie ma także, inicjatorzy nawet nie zaproponowali udziału w tworzeniu Centrum, Fundacji im. Księcia Konstantego Ostrogskiego, która na przestrzeni ostatnich lat wydała trzynaście, zredagowanych przez Annę Radziukiewicz, podręczników dla dzieci i młodzieży uczących się języka białoruskiego.

Na szczęście „zawodowi” działacze organizacji mniejszości narodowych to tylko część naszej społeczności. Po przegranych ostatnich wyborach zwracało się do mnie bardzo wiele osób z pytaniami o przyczyny braku porozumienia wśród kandydatów. W ich wypowiedziach brzmiała autentyczna troska o najważniejsze, a do takich należy nasza prawosławna wiara, sfery naszego życia. Kilka osób, których wcześniej nie znałem, opowiadały mi, jak przekonały osoby im bliskie, by przyjechały z Warszawy i oddały głos na moją osobę. Wśród głosujących na mnie była także 91-letnia mama mojego znajomego z Nowosad, który – by „żaden głos się nie zmarnował” – zawiózł ja do lokalu wyborczego. Im, a także wszystkim Państwu, za okazane zaufanie jeszcze raz serdecznie dziękuję.

Eugeniusz Czykwin