Z woli Bożej wstępujemy w Nowy, 2024, Rok. Ewangelia określa go „Rokiem Łaski od Pana” (Łk 4,19). Odkąd za początek naszej ery przyjmujemy narodziny Chrystusa, każdy kolejny rok nazywamy „Rokiem Pańskim” (łac. Annus Domini). Cerkiewnosłowiańskie „Leto Hospodnie” dopełniamy przymiotnikiem „błagoprijatnyj”, czyli bardzo dobry, pomyślny, oczekiwany, dogodny i sprzyjający człowiekowi. W troparionie podkreślamy „wieniec roku dobroci Bożej” (por. Ps 64,12), czyli „krąg”, „koło”. Koło jest uniwersalną, najprostszą i najdoskonalszą figurą, toteż symbolizuje Bożą pełnię, doskonałość, wieczność i cykliczność ludzkiego życia (por. Jk 3,6) na podobieństwo kolistego ruchu kosmosu, pór doby i roku wraz z dobowym, tygodniowym i rocznym cyklem nabożeństw i świąt.
Pomimo całej umowności daty, początek nowego roku jest obchodzony w niektórych krajach wręcz jako najważniejsze święto w roku. Tymczasem w Biblii czytamy, że to nic wielkiego. Kohelet, do którego znów zwracam się przy okazji Nowego Roku, pisał: Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi, a ziemia trwa po wszystkie czasy. Słońce wschodzi i zachodzi, i na miejsce swoje śpieszy z powrotem, i znowu tam wschodzi. Ku południowi ciągnąc i ku północy wracając, kolistą drogą wieje wiatr i znowu wraca na drogę swojego krążenia… To co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie: więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem (Koh 1,4-6,9).
Oprócz stwierdzenia o „marności” wszystkiego, ta właśnie sentencja „nic nowego pod słońcem” jest drugim najczęściej cytowanym aforyzmem Koheleta. Do takiego wniosku mędrzec dochodzi, postrzegając świat z perspektywy uniwersalnej, całościowej, niejako z Bożego punktu widzenia. W globalnym wymiarze widzi on ciągły obieg rzeczy we wszechświecie, niezmienny kołowrót ulotnych zdarzeń. Przemijanie, powrót i znów przemijanie. Zasadniczo przeszłość niczym się nie różni od przyszłości, obydwie podlegają tym samym prawidłom. Nie dość, że wszystko przemija, to nawet nie pozostawia po sobie trwałego śladu, żadnej istotnej zmiany. Cykliczny charakter dziejów jest szczególnie widoczny w przyrodzie, we wschodach i zachodach słońca. Kohelet zauważa, że „wszystkie rzeki płyną do morza, a morze wcale nie wzbiera”. Nawet wiatr wieje z różnych stron, ale z zadziwiającą regularnością, bo „znowu wraca na drogę swego krążenia”. Planety poruszają się po swoich orbitach, po zimie zawsze przychodzi wiosna, z malutkiego ziarenka w sprzyjających warunkach wyrasta nowa roślina. Według niezmiennych praw natury funkcjonuje dosłownie wszystko, co żyje i istnieje we wszechświecie – zarówno odległe galaktyki, jak i ziemskie istoty, w tym również nasz własny organizm, każda jego komórka.
Kohelet nie fantazjuje na temat zamierzchłych czasów i nie zaprząta sobie głowy tym, że być może kiedyś w miejscu obecnej rzeki była pustynia. Nie roztrząsa kwestii, że wszystko miało swój początek. Kiedyś słońce wzeszło po raz pierwszy, pojawiło się pierwsze życie i pierwsze źródło dało początek rzece spływającej do morza. Bez znaczenia jest również to, czy ten kołowrót zdarzeń powtarza się identycznie. Wystarczy, że nawet z czysto ludzkiej perspektywy stosunkowo długiego życia nie było nic na tyle istotnego, co można by nazwać zupełnie „nowym”. Kohelet widzi, że jedno pokolenie ustępuje miejsca innemu. Natomiast ziemia trwa jak i wcześniej, niezmienna i nieporuszona w swym niezakłóconym ładzie i nie sposób tego wytłumaczyć inaczej, jak tylko Bożą Opatrznością, mądrością i wszechmocą. Wszak to Bóg obiecał po karze potopu, że będą istniały, jak długo trwać będzie ziemia, siew i żniwo, mróz i upał, lato i zima, dzień i noc (Rdz 8,22). Pomimo pozoru burzliwych przemian istota rzeczy pozostaje niezmienna, a wszystkie historyczne procesy to jedynie kolejna powtórka odwiecznych schematów. Narodziny, młodość, dojrzałość, starość, ludzkie pragnienia, aspiracje, namiętności, rozczarowanie wynikami swego życia i ostatecznie śmierć. Święto i post, radość i smutek, pokój i wojna, cisza i dźwięk, rozkwit i upadek powracają w niekończącym się ciągu. Zawsze ten sam scenariusz i cykliczność, niczym pory doby i roku. Dla wszystkich jednakowy los, bo każdy raz się rodzi i raz umiera. Wszystko się powtarza, jedynie nieco odmienione. Wszystko co nowe, już zwyczajnie było przed nami. Co było, jest tym co będzie. Kohelet ubolewa nad tym, że w tym ustanowionym porządku bardzo ograniczona, wręcz nikła, jest rola człowieka. Pomimo całego swego trudu człowiek nie potrafi zdziałać niczego nowego i trwałego, a owoce jego pracy pokryje kurz zapomnienia. Natomiast wszystko co czyni Bóg, na wieki będzie trwało: do tego nic dodać nie można ani od tego coś odjąć (Koh 3,14).
Historia lubi się powtarzać
Mniej więcej z czasów Koheleta pochodzi słynne powiedzenie, zwykle przypisywane Zenonowi z Kition, „Fortuna kołem się toczy”. Chodziło o to, że los człowieka jest kapryśny i zmienny – na przemian doświadczamy złych i dobrych chwil, więc najrozsądniej jest we wszystkim zachować stoicki spokój. Powtarzalność historii fascynowała myślicieli, toteż pojawiły się liczne stwierdzenia typu: „Nie ma teraźniejszości ani przyszłości – jest tylko przeszłość, która dzieje się w kółko – teraz” (Eugene O’Neill), „Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, są skazani na jej powtarzanie” (George Santayana).
Jeżeli istotnie historia się powtarza, to z pewnością niekoniecznie ze stuprocentową dokładnością. Raczej chodzi o uderzające podobieństwo motywów ludzkich postaw lub decyzji i ich konsekwencji. W tym trzeba przyznać całkowitą rację starożytnemu mędrcowi. Jego słowa są prawdziwe nie tyle w sensie identycznej powtarzalności świata i człowieka, co zadziwiającej stałości natury ludzkiej. Kiedy obecnie przeżywamy coś jako rzecz unikalną i niezwykłą, ktoś inny miał identyczne przeżycia już przed wiekami. Chociażby z aforyzmów i zachowanych dzieł dawnych autorów widzimy, że od zarania dziejów ludźmi targały te same emocje co dziś. Ludzie identycznie reagowali na agresję, śmierć, bohaterstwo, zdradę, nieuczciwość. Historia się powtarza, bo nie stała się „świadkiem czasów, światłem prawdy, życiem pamięci i nauczycielką życia” (Cyceron). Mimo iż wiemy, czym się to skończyło w przeszłości, powtarzamy te same błędy i popełniamy te same grzechy. Doświadczeni spowiednicy przyznają, że odkąd pamiętają, świat się zmienił, ale ludzie spowiadają się ciągle z tych samych grzechów. Obserwując chorobliwą pogoń za modą i nowinkami, XIX-wieczny poeta napisał: „Jak było na początku, teraz jest gorzej” i dodał: „Spektakularne nowości tak naprawdę są czymś, co już kiedyś było, ale teraz stało się jeszcze gorsze” (Giuseppe G. Belli).
Gdy popatrzymy z krytyczną wnikliwością, dojdziemy do ciekawych wniosków. Fabuła spektakli, filmów i piosenek jest zaskakująco szablonowa, podobna i przewidywalna, a literatura wciąż na nowo, tylko innymi słowami, podejmuje kluczowe kwestie, które towarzyszą człowiekowi od zarania dziejów. Moda w wielu dziedzinach zatacza krąg i wraca do wzorców sprzed lat. Ekonomiści i politycy dywagują, prognozują i obiecują, ale nie są w stanie wyjść poza elementarną zasadę naczyń połączonych: aby komuś dać, trzeba komuś odebrać! Aforyzmy i komentarze mądrych tego świata w istocie są przeróbkami lub wariantami myśli innych ludzi, niekiedy sprzed setek i tysięcy lat. Zachowania ludzkie, ich aspiracje, upodobania i dążenia są zaskakująco zbieżne i podobnie motywowane w dowolnej epoce. Ludzie często dochodzą do analogicznych wniosków bez plagiatu i wzajemnych zapożyczeń. Przy całej swej niewątpliwej kreatywności człowiek niewiele tworzy, raczej tylko odkrywa prawa fizyczne i wykorzystuje je dla swego użytku, przestawiając i modyfikując istniejące elementy. Stworzył budowle, ale nie podstawowy budulec, symfonie, ale nie same dźwięki, narzędzia i stopy, ale nie ich materiał, pierwiastki i metale. I na tym polega ograniczona wynalazczość człowieka. O czymkolwiek sądzi, że odkrył czy zdobył, to okazuje się spożytkowaniem już istniejącego zjawiska albo wręcz powtórką z historii. W tej powtarzalności istotnie „Nic nowego pod słońcem”.
A jednak zmiany następują
Tak to wygląda z perspektywy całościowej, uniwersalnej. Jednak dla nas nie mniej ważna i nawet bliższa jest perspektywa jednostkowa, indywidualna. W niej każde, pojedyncze, życie jest wydarzeniem nowym, unikalnym i niepowtarzalnym. Nie ma dwóch identycznych ludzi, nie tylko z tą samą duszą i osobowością, ale nawet pod względem linii papilarnych. Wprawdzie człowiek jest elementem większej całości, musi współistnieć z przyrodą i innymi ludźmi, ale nie przestaje być wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Jest inny chociażby w tym, że posiada zdolność własnej, indywidualnej oceny tego, co widzi i co go spotyka. Na co dzień widzimy i wręcz jesteśmy skazani na bezustanne zmiany, ruch, postęp i rozwój. Także codzienne, na pozór szare i monotonne, życie pełne jest osobliwości, odmienności, różnic i modyfikacji. Pomimo wrażenia rutyny, żaden nasz dzień nie wygląda dokładnie tak samo jak poprzedni – inne jest nasze samopoczucie, spotykamy innych ludzi i załatwiamy inne sprawy. Mimo iż rozkład dnia i cykl pór roku jest niezmienny, to zmienia się chociażby klimat, krajobraz i my sami. Niespodziewane zdarzenia i sytuacje, zarówno dobre jak pokój i dobra koniunktura na rynkach, jak i złe typu wojna lub pandemia, wywierają wpływ na życie na całym świecie. Niektóre zmiany decydują o tym, jak kształtuje się życie w naszych małych środowiskach i rodzinach. Narodziny lub śmierć, choroba, przeprowadzka, utrata pracy, wywracają do góry nogami życie całej rodziny. Te zmiany traktujemy jako normalną kolej rzeczy. Mówi się, że „kto przestaje się zmieniać, umiera”, kto zatrzymuje się – jak rowerzysta – upada, zatem ruch do przodu i dynamiczny rozwój stanowi o istnieniu świata. Zresztą otaczający nas świat wciąż nie jest do końca zbadany, ciągle zaskakują nas jego liczne tajemnice. Słowem świat prze do przodu, a wraz z nim nasze życie i nic nie jest takie, jak dawniej. Starożytny myśliciel grecki, Heraklit (VI i V w.p.n.), ujął to w krótką zasadę: „wszystko płynie”.
Trzeba także zauważyć, że człowiek sam pragnie zmian, oczywiście na lepsze, ponieważ istniejąca sytuacja częstokroć go nie zadowala, bywa nieznośna i beznadziejna. Ludzie nie chcą żyć w zniewoleniu i ubóstwie. Nie godzimy się na „bylejakość” życia, wszak zgodnie z powiedzeniem „ryba szuka miejsca głębszego, a człowiek lepszego”. Uczciwy, wierzący człowiek, który nie zatracił czystości sumienia, czuje się źle w świecie bez klarownych zasad, z „polityką bez zasad, bogactwem bez pracy, mądrością bez charakteru, interesami bez moralności, wiedzą bez ludzkiej dobroci, religią bez wiary, miłością bez ofiary” (Mahatma Gandhi). Tych słów używam celowo dość enigmatycznie i pozostawiam bez wyjaśnienia, aby pozostawić miejsce na indywidualną wrażliwość i osąd. Nie każdego zasmuca i uwiera dokładnie to samo co mnie. Jedno jest pewne – bez zasad, moralności, uczciwości, bez ludzkiej dobroci, wiary, wspaniałomyślności, wszelka nowość, jak pisał powyżej cytowany Belli – będzie tylko gorsza.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
o. Konstanty Bondaruk