„Myślałam o podpaleniu swego domu, ale ręka nie podniosła się – umyłam naczynia, ustawiłam je na półkach, jakbym spodziewała się gości… Będziemy mieć w tym roku duży urodzaj na kaki… Turcy je zjedzą. Zostawiłam im list, w którym napisałam, że w tym domu mieszkali uczciwi ludzie, którzy w pocie czoła zarabiali na chleb, i prosiłam, by utrzymywali dom w czystości. I poprosiłam, żeby podlewali moje kwiaty”.
Ten krótki, ale wymowny list, napisany przez uchodźczynię z Górskiego Karabachu/Arcachu przed opuszczeniem domu, podsumowuje cały dramat narodu, który został zmuszony do pozostawienia swoich świątyń i relikwii „Turkom”, jak nazywają tu Azerów. Jednocześnie ten exodus z ojczyzny przypomina wszystkim narodom, które stały się uchodźcami po małoazjatyckiej katastrofie (termin w greckiej historiografii, oznacza koniec 3 tysięcy lat greckiej obecności w Azji Mniejszej i wypędzenie rdzennej ludności greckiej z terenów zamieszkałych przez nią od czasów starożytnych – tłum.), znane cierpienie, wspólne bolesne wspomnienia.
Tragiczne obrazy niekończących się karawan uchodźców, jedna po drugiej opuszczających swoje odwieczne ziemie, z tą tylko różnicą, że obecnie podróżują oni nie pieszo, a samochodami, budzą silne emocje.
Nasze wspomnienia cofnęły nas do historii… Jeszcze w 1993 roku żołnierze Arcachu walczyli ofiarnie, wołając „Śmierć albo wolność!”, idąc za przykładem Spartan, o czym z dumą informowali. I wygrali! Walczyli bowiem w obronie swoich starożytnych ziem. Przeżyli wiele stuleci, zamknięci w swoich górach i nie chcieli opuszczać ziem swoich przodków. I ustanowili swoje symbole strażnikami gór, strasząc „Turków”: „Jesteśmy naszymi górami, idźcie i weźcie je!”…
Ale teraz wszystko się zmieniło. Ropa dała władzę i immunitet „Turkom”, którzy wykorzystując wojnę na Ukrainie i zimną obojętność światowych mocarstw, miesiącami nie przestali atakować, aż zadali zdecydowane i ostateczne ciosy. A emblemat na ramieniu azerskiego żołnierza z napisem: „Nie uciekajcie ormiańscy żołnierze, jedyne co osiągniecie, to to, że umrzecie zmęczeni” z wizerunkiem jednego z głównych sprawców holokaustu Ormian w 1915 roku Envera Paszy w centrum wywołuje gniew i rozwiewa złudzenia. Zbliżamy się do trzeciej dekady XXI wieku i stykamy się z konsekwencjami nieuznania ludobójstwa chrześcijan Anatolii: Ormian, Greków, Asyryjczyków i innych.
Premier Armenii Nikol Paszynian powiedział, że exodus etnicznych Ormian jest „bezpośrednim aktem czystek etnicznych i pozbawienia ludzi ojczyzny”.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Azerbejdżanu stanowczo odrzuciło tę opinię, twierdząc, że masowa migracja mieszkańców regionu była „ich osobistą i indywidualną decyzją i nie ma nic wspólnego z przymusową relokacją”.
Jednak Luis Moreno Ocampo, były główny prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK), powiedział telewizji Al Jazira: „Jasne, że są to czystki etniczne, a prawny opis tego to ludobójstwo”.
Rząd Armenii podjął decyzję o przyjęciu i zakwaterowaniu wszystkich uchodźców w kraju, aby pozostali i uniknęli imigracji, co jest jak najbardziej słuszną decyzją. Wszyscy musimy teraz uczynić wszystko, co w naszej mocy, aby wesprzeć kraj i naszych ormiańskich braci – uchodźców z Górskiego Karabachu/Arcachu. Tak, by Ormianie mogli stawić czoła straszliwym konsekwencjom ogromnego kryzysu humanitarnego i jak najszybciej odzyskać siły, by skutecznie stawić czoła wyzwaniom przyszłości.
W procesie przymusowego exodusu Ormian z ziem ich przodków na terytorium Górskiego Karabachu pozostały setki monasterów, cerkwi i relikwii z IV-V w. n.e. „Turcy” rozpoczęli już demontaż krzyży z wielu cerkwi i jawne niszczenie wielu chrześcijańskich zabytków sakralnych.
Możemy mieć tylko nadzieję, że silna, niewidzialna ręka naszego Stwórcy (w Nim nasza jedyna nadzieja) będzie w stanie na czas powstrzymać profanację i niszczenie zabytków chrześcijańskich.
Konflikt karabaski to kryzys etnopolityczny na Zakaukaziu między Azerami i Ormianami wokół Górskiego Karabachu. Napięcie między tymi wspólnotami, o dawnych korzeniach historycznych i kulturowych, nasiliło się w latach pierestrojki (1987-1988) na tle gwałtownego wzrostu ruchów narodowościowych w Armenii i Azerbejdżanie. Do listopada-grudnia 1988 roku konflikt ten obejmował większość mieszkańców obu republik i faktycznie przekroczył wymiar lokalny, przekształcając się w „otwartą konfrontację międzyetniczną”, która jedynie tymczasowo została wstrzymana przez trzęsienie ziemi w Spitaku. Nieprzygotowanie kierownictwa radzieckiego do odpowiednich działań politycznych w warunkach zaostrzonych konfliktów międzyetnicznych, sprzeczny charakter podjętych działań oraz deklaracja władz centralnych o jednakowej odpowiedzialności Armenii i Azerbejdżanu za wywołanie sytuacji kryzysowej, doprowadziły do powstania i wzmocnienia radykalnej opozycji antykomunistycznej w obu republikach.
W latach 1991-1994 konfrontacja ta doprowadziła do operacji wojskowych na dużą skalę o kontrolę nad Górskim Karabachem i niektórymi terytoriami przyległymi. Pod względem militarnym przewyższył go jedynie konflikt czeczeński, ale – jak zauważył Svante Cornell (2000): „Ze wszystkich kryzysów na Kaukazie największe znaczenie strategiczne i regionalne ma konflikt karabaski. Konflikt ten jest jedynym na obszarze byłego Związku Radzieckiego, w który bezpośrednio zaangażowane są dwa niezależne państwa. Co więcej, pod koniec lat dziewięćdziesiątych przyczynił się on do powstania przeciwstawnych sobie ugrupowań państw na Kaukazie i wokół niego”.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Lili Vartanian
tłum. Ałla Matreńczyk
Lili Vartanian jst Ormianką, mieszkającą w Atenach