Home > Artykuł > Luty 2024 > O upadku zachodniej cywilizacji

O upadku zachodniej cywilizacji

Wojciech Roszkowski napisał książkę „Roztrzaskane lustro. Upadek cywilizacji zachodniej”. Gruba, liczy 560 stron. Wydawca przedstawia autora jako wybitnego uczonego i pisarza, wielkiego erudytę, profesora, który dokonuje bilansu cywilizacji zachodniej. Polecam? Tak. Tyle, że pytam, ile osób zdoła przebrnąć przez tak grubą lekturę. Bo owa grubość jest i jej wadą. Za dużo autor chciał włożyć między okładkami. Dobra książka ma to do siebie, że autor dokonuje ostrej selekcji tego co zbadał, przeczytał, usłyszał, zaobserwował. Tu tego zabrakło. Książka w moim odczuciu jest przeciążona przykładami. Dominują wzięte z życia, czyli z prasy. A prasa ma to do siebie, że lubi epatować dziwnymi, szokującymi, bulwersującymi scenami i akcjami, nie stroniąc od detali. I ten „rynsztok” dnia wszedł zbyt ostro na karty książki. Osobiście pozwalałam sobie podczas czytania nad nim się unosić, by zbytnio się nie „pobrudzić”.

Nie mówię, że o tym nie należy pisać w poważnej książce. Trzeba, ale z pisania o tym samym problemie świetnie wywiązał się rzymskokatolicki kardynał Robert Sarah w swojej „Dzień się chyli, noc się zbliża”. Z jakąż kulturą, przejęciem i troską mówi o zachodniej cywilizacji, inne dowartościowując, na przykład afrykańską.

Drugi problem tej książki to jednak nieznajomość kultury Wschodu, na szczęście rzadko przywoływanej, a jeśli już, to z charakterystycznym dla ludzi Zachodu poczuciem wyższości i operowaniem sloganami.

A poza tym, czytać warto. Autor rzeczywiście głęboko wszedł w temat. O tym, gdzie jesteśmy teraz, decydują nie ostatnie dziesięciolecia, choć one niebywale przyspieszyły proces upadku, ale kilka ostatnich wieków, poczynając na pewno od oświecenia, a może i odrodzenia. I tu chylę czoła przed erudycją Wojciecha Roszkowskiego. To naprawdę trudno ułożyć wszystko w spójną całość.

Autor broni chrześcijaństwa i cywilizacji na nim wyrastającej. I to jest najważniejszy atut pozycji. Widzi ludzi, rewolucje, prądy myślowe i społeczne, które nie chcą prawdy objawionej przez Chrystusa. I o tym pisze odważnie. Zatrzymajmy się na niektórych myślach czy analizach profesora.

Istnieje świętość życia ludzkiego, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga, ale ten porządek jest podważany od końca średniowiecza. Dopuszczono jakiś rodzaj pogańskiej, pełzającej rewolucji, trwającej do dziś, kiedy każdy może mieć swojego bożka i kiedy instynkty podniesiono do rangi przewodników moralnych.

Roszkowski sporo miejsca poświęca właśnie rewolucji – francuskiej, potem rewolucji w Hiszpanii, rewolucji 1968 roku, nazywanej kulturową albo seksualną.

Niby o pierwszej wiemy, ale tu wypunktowano zło, jakie uczyniła Kościołowi. Jej symbolem stało się zdobycie 14 lipca 1789 roku Bastylii przez dwutysięczny tłum i wyzwolenie z niej więźniów (raptem siedmiu ich było!). W swej istocie był to ruch antychrześcijański. Skonfiskowano wtedy własność Kościoła, zlikwidowano zakony, uchwalono cywilną konstytucję, a ta podporządkowała duchownych państwu. Nie dość tego – we wrześniu 1792 roku miały miejsce masakry księży – pracowała „święta Matka Gilotyna” – czytamy, kalendarz chrześcijański zastąpiono świeckim, zamknięto wszystkie paryskie kościoły, katedrę Notre Dame zamieniono w świątynię Rozumu. Poprzez masowe ludobójstwo tłumiono katolickie powstanie w Wandei. „Piekielne kolumny” rewolucyjne zamordowały do maja 1793 roku około 117 tysięcy osób. Zabito tysiące księży i zakonników, zburzono wiele kościołów, w tym słynne opactwo Cluny, perłę romańskiej architektury i symbol odrodzenia Kościoła w XI wieku. Szczątki królów z bazyliki Saint-Denis wyrzucano na śmietnik, niszczono relikwie. Na gmachu Bastylii ustawiono statuę Natury i jej się kłaniano. Czytając o tym buncie łatwiej zrozumieć, dlaczego Francuzi do 2030 roku zamierzają zburzyć albo zmienić funkcję kolejnych 5-10 tysięcy kościołów.

W latach trzydziestych XX wieku nastąpił wybuch nienawiści do Kościoła w Hiszpanii. Od 1936 roku odnotowano tam masowe prześladowania. W okrutny sposób pozbawiono życia 4184 księży, 2365 zakonników i 283 zakonnic – razem 6832 osoby. Dodajmy do tego zgładzonych jedenastu biskupów i dziesiątki tysięcy wiernych świeckich, setki zniszczonych kościołów. (Warto pamiętać, że Kościół miał wówczas swojego „obrońcę”. Armia generała Franco prowadziła krwawe czystki, mordując każdego podejrzanego o sprzyjanie legalnemu rządowi republikańskiemu.)

Stosowano wyrafinowane tortury, strzelano do posągów świętych, bezczeszczono hostie podczas obscenicznych widowisk. „Hiszpańscy republikanie byli opętani nienawiścią do Kościoła”.

W Meksyku kilkadziesiąt tysięcy chrześcijan zamordowano podczas wojny domowej w latach 1924-1928, za prezydentury, jak określa autor, masona Eliasa Callesa. Ci, którzy doprowadzili do wybuchu powstania w obronie chrześcijaństwa, ginęli.

W Rosji bolszewickiej powstaje Związek Bezbożników. Jego walkę z Cerkwią koordynuje komisarz Jemieljan Jarosławskij. Bolszewicki komisarz oświaty Anatolij Łunaczarski zalecał: „Religia jest jak gwóźdź; jeśli w nią uderzysz, wbijesz jeszcze głębiej (…). Tu trzeba obcęgów. Religię trzeba chwycić, ścisnąć ją od dołu: nie uderza się jej, ale wyciągnąć z korzeniami”.

Cierpieli więc chrześcijanie w Związku Radzieckim, ale też i w wielu innych krajach, pozostających w bloku radzieckim.

Tysiące kapłanów i zakonników zginęło śmiercią męczeńską w hitlerowskich obozach zagłady.

Rewolucja seksualna też była skierowana przeciw Kościołowi, a już na pewno przeciwko jego nauczaniu. Można wszystko – uczyła swoje „dzieci kwiaty”, nie ponosząc żadnej odpowiedzialności, co się szybko okazało ułudą. Ale było już za późno na prostowanie ścieżek. Pamiętam, gdy pewien publicysta trafnie pisał na 50-lecie tamtej rewolucji, że ona nigdzie nie przepadła, że szybuje teraz wysoko. Pociągnęła za sobą rozkwit New Age, który nie jest ani religią, ani ruchem społecznym, a zlepkiem wszystkiego – wierzeń, przekonań, marzeń. To dążenie ludzi do tego, by było im lepiej, ale bez trudu i odpowiedzialności. W połowie lat 90. zagadnęłam Jerzego Nowosielskiego o New Age. – Proszę pani, to ezoteryka dla ubogich – odpowiedział.

New Age odkrywa przed ludźmi, mając potężnego sprzymierzeńca w mediach, „rzeczy dziwne i niewyjaśnione”, na przykład UFO, proponuje mieszankę panteizmu, ezoteryki, gnozy, wiary w reinkarnację i wiary w horoskopy, kabałę, tarota – czysty synkretyzm czerpiący z różnych religii, jakby przygotowujący do nadejścia ery jednej religii, według chrześcijan religii Antychrysta. Proponuje medytację, wizualizację, wynosi na piedestał przyrodę, niczym francuscy rewolucjoniści Naturę, uważający ją za prawdziwą kapłankę Najwyższej Istoty. Nowej Erze sprzyja masowa kultura – ruch hippisowski, musical „Hair”, muzyka nazywana młodzieżową.

Młodzieżowa rewolta miała miejsce zaraz po Soborze Watykańskim II – minęło zaledwie trzy lata od podpisania soborowych postanowień, gdy młodzież głośno wyartykułowała swoje stanowisko. Wojciech Roszkowski wiąże ze sobą te dwa wydarzenia.

Sobór – uważa – przyniósł erozję Kościoła katolickiego (po początkowym entuzjazmie wobec postanowień soboru, coraz więcej pojawia się podobnych głosów). Podmył jego wymiar metafizyczny. Gonił za rzeczywistością tego świata. Chciał się światu przypodobać i upodobnić się do niego, biec za nowoczesnością, „klękać przed światem”. Przywołuje tu nazwisko arcybiskupa Annibale Bugnini, przewodniczącego komisji liturgicznej Vaticanum II. O nim jego przyjaciel i współpracownik o. Bonifatius Luyks wspominał, że jedyną dla niego drogą była sekularyzacja Kościoła, bo taka jest rzeczywistość, a z nią polemizować się nie da.

Uważano na soborze, że chodzi bardziej o zmianę formy kultu. Tymczasem odejście od dawnych form, spowodowało łatwe odchodzenie od wielu istotnych treści.

Tak, nam prawosławnym trzeba o tym pisać! Dlatego by, jak mówią na Wschodzie, nie nastąpić na te same grabie. A wszak niektórzy cerkiewni hierarchowie także chętnie „klękaliby przed rzeczywistością”, co widać zwłaszcza w patriarchacie ekumenicznym (zbliżanie roli patriarchy ekumenicznego do roli papieża rzymskiego). To „klękanie” widać i w coraz śmielszym wprowadzaniu do Liturgii współczesnych języków narodowych i tym samym wypieraniu sakralnego, cerkiewnosłowiańskiego, „bo młodzi nie rozumieją”. Kościół rzymskokatolicki niewiele osiągnął, wyprowadzając z życia liturgicznego łacinę i wprowadzając języki narodowe.

Jeśli wejdziemy na drogę pogoni za rzeczywistością świecką, to ta nieustannie będzie stawiać przed nami swoje kolejne żądania i problemy, choćby te związane z postępem medycyny. Postęp stanie się bożkiem. I jemu będziemy się kłaniać.

Ów bożek zapyta, a co Kościół ma do powiedzenia choćby w kwestii regulacji urodzin. „Regulacji” brzmi niewinnie, ale tu chodzi o antykoncepcję, aborcję („prawo kobiet do wyboru”, „mój brzuch, mój wybór”), eksperymenty genetyczne, zapłodnienie pozaustrojowe, macierzyństwo zastępcze, kiedy jedna kobieta rodzi dziecko innej. A kwestia przeszczepów organów, jakże niebezpieczna moralnie. (W Kosowie ludzi „rozbierano” na części i nie tylko tam – gdzie wojna tam są porwania i ofiary, a ludzi traktuje się jak materiał. A śmierć mózgowa? Stwierdza się taką i można sięgać po organy pacjenta, jeśli nie są zastrzeżone w specjalnym banku. Ale to nie śmierć ostateczna i może wiele ludzi ma szansę z niej wyjść.) Ale to już moje stawianie problemu.

Roszkowski stwierdza, że Vaticanum II podjęło dialog ze zjawiskami, z którymi należałoby walczyć, a nie otwierać się na nie i wpuszczać je do środka. Kościół nie może być miły dla wszystkich i niczego od nikogo nie wymagać, bo to będzie oznaczać, że daje przyzwolenie na zło. Posoborowy katolicyzm „otwarty” sprzyja przedefiniowaniu człowieka nie jako osoby żyjącej według chrześcijańskich wartości i tradycji, ale kierującej się swoimi potrzebami, czy wręcz zachciankami. Do dechrystianizacji przyczyniali się często sami biskupi i księża, przyjmując zasadę „być miłym dla wszystkich i niczego od nikogo nie wymagać”.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz

Wojciech Roszkowski, Roztrzaskane lustro. Upadek cywilizacji zachodniej, ss. 560, Kraków 2019