Home > Artykuł > Lipiec 2021 > Na czym budujemy?

Kazanie na Górze, wspaniałą, długą mowę o istocie życia chrześcijańskiego, wieńczy przypowieść o dwóch budowniczych – zapobiegliwym, mądrym i przewidującym oraz o bezmyślnym, krótkowzrocznym i głupim. Głębokie myśli, podane w przystępny sposób, zrobiły wielkie wrażenie na tłumie zasłuchanych ludzi, zarówno uczonych jak i prostych. Gdy się po raz kolejny odczytuje trzy rozdziały (5-7) Ewangelii według św. Mateusza, wciąż mocno oddziałują one na nasz umysł (Lew Tołstoj uważał, że wystarczy żyć zgodnie z tą kwintesencją Ewangelii i wówczas będą zbyteczne sądy, policja, wojsko i jakakolwiek własność prywatna; protestanci mówią o Kazaniu na Górze jako „instrukcji życia chrześcijańskiego”). Podobnie jak z ewangelicznymi słuchaczami mowy programowej Jezusa, dzieje się z nami np. po wysłuchaniu natchnionego, płomiennego kazania. Słuchacz gotów jest natychmiast urzeczywistnić je, przekuć na czyny. Ale mijają dni, piorunujące wrażenie blaknie i ludzie wracają do przyziemnych trosk o chleb swój powszedni, do starych przyzwyczajeń, tzw. „normalności”. Górę bierze wygodnicki pragmatyzm: po co i na co zmieniać to, do czego się przywykło i tak oto życie płynie utartym szlakiem.

Jednak Chrystus chciał powiedzieć, że unikalność Jego nauki nie polega na nowym wyobrażeniu o Bogu, nowym kodeksie moralnym, nowej tradycji duchowej, ale… nowym życiu. W życiu zaś najważniejsze jest… samo życie z jego jakością, biegiem, procesem, dynamiką, relacją z Bogiem, z Chrystusem i z bliźnimi. Chrześcijaństwo nie mówi o tym jak postępować, ale o tym jak być, jak żyć i w jakim stanie duchowym egzystować. To jest właśnie treścią chrześcijaństwa, a cała aktywność zewnętrzna, nasze świeczki, posty i pokłony to tylko forma. Dla Chrystusa bez znaczenia są deklaracje religijne oderwane od praktyki. Od swoich uczniów nie oczekuje On jakiegoś szczególnego światopoglądu lub przekonań, ale tego, by poprzez nich
w świecie był obecny Bóg. Nasze życie w Chrystusie będzie spełnione, godne i owocne, jeżeli u jego podstaw znajdą się jak ogromny kamień przykazania Chrystusowe, głównie miłość do Boga i do bliźniego.

Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, który pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie (Mt 7,21) – oznajmił Jezus. Nie wystarczy tylko słuchać! Trzeba żyć Słowem Bożym! Tę przypowieść można nazwać „Ewangelią chrześcijańskiej praktyki”, zgodności czynów z wyznawaną wiarą. Bardzo czytelnie i obrazowo Chrystus mówi o dwóch kategoriach ludzi, którzy jednakowo poznali Jezusa i słyszeli Jego naukę. Jednak jest pomiędzy nimi zasadnicza różnica, bo jedni wcielają usłyszane słowa w czyn, natomiast inni zadowalają się tylko wołaniem: „Panie, Panie!”, wysuwając żądania jedynie na podstawie tego, że przemawiają w imieniu Jezusa. Jednak Pan nasz nie pozostawił złudzeń w bardzo ważnej kwestii; wszelkiej maści spryciarzy, którzy swymi pięknymi słówkami są w stanie otworzyć każde drzwi i osiągnąć każdy cel, pozbawił pewności, że grą pozorów cokolwiek osiągną. Brama do Królestwa Niebieskiego będzie otwarta tylko dla tych, którzy wypełniają wolę Bożą. Samo wznoszenie rąk ku niebu i natarczywe wołanie: „Panie, Panie” to tylko przyznanie faktu, że Bóg istnieje. Również według św. apostoła Jakuba sama wiara jest niewystarczająca, bo chodzi o życie przeniknięte wiarą. Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz – lecz także i złe duchy wierzą i drżą (Jk 2,19). W przypowieści to prawdziwe życie człowieka Pan nasz obrazowo przyrównał do, znanej wszystkim słuchaczom, budowy domu w Palestynie. Mężczyzna, głowa rodziny, jeśli domu nie odziedziczył, to wręcz był obowiązany go wybudować.

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki (Mt 7, 24-27). W analogicznym, krótszym opisie ewangelista Łukasz dodaje, że mądry budowniczy wkopał się głęboko (Łk 6,48), czyli napracował się, włożył wiele wysiłku, by dokopać się do twardej skały i na niej oprzeć budowlę. Owszem, sam budynek też jest ważny, ale jeśli jego podstawa nie jest trwała, nawet solidna budowla nie ostoi się ani podczas kataklizmów, ani na Sądzie Ostatecznym.

Wszyscy, mimo iż często nieświadomie, dzień za dniem, cegła po cegle, wznoszą budowlę swego życia. Ten budynek składa się z naszych uczynków, słów i decyzji, natomiast jego fundament to system wartości i przekonań, którymi się kierujemy w swym postępowaniu. Budowniczymi są wszyscy, ale każdy buduje na swoim fundamencie, na podstawie swoich wyobrażeń o sensie życia, własnych priorytetów i planów, takich jak zdrowie i wygoda albo kariera, wpływy i władza. Każdy z elementów konstrukcji domu: fundament, ściany i dach mają swe przeznaczenie. Od fundamentu się wymaga, aby przede wszystkim był mocny i pewny. Jednak fundament, nawet bardzo solidny i pracochłonny, jest niewidoczny. Wielu ludzi bardziej interesuje nadziemna, widoczna część budowli. W zasadzie wszyscy stoimy przed wyborem – skoncentrować się na tym, co ludzie widzą w nas i jak oceniają, czy raczej zadbać o swe wnętrze. Jednak Chrystus wzywa nas do głębokiego kopania, czyli do uporczywej, żmudnej pracy nad podwalinami swego życia, aby dokopać się do twardej skały, czyli Chrystusa i Jego Słowa i na nich oprzeć swe życie, charakter, wartości i cele. Na pierwszy rzut oka różnica między budowlą mądrego i głupiego jest niewidoczna, ale tylko do czasu, gdy nadejdzie burza. Oczywiście dom zbudowany na skale pozostał niewzruszony, natomiast ten na piasku – zawalił się.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

o. Konstanty Bondaruk

Odpowiedz