Home > Artykuł > Najnowszy numer > W kapliczce św. Anny

Po wielu trudnych latach dawni i obecni mieszkańcy należącej dziś do parafii w Topolanach Potoki mieli kolejny powód do radości. 22 sierpnia znów tłumnie zjawili się na starym cerkwisku, na którym od dwóch lat stoi kapliczka świętej Anny, by nie tylko pomodlić się do opiekunki swojej wsi, ale i poświęcić nowy ikonostas.

W tej historii przeszłość przeplata się z dniem dzisiejszym. Stare cerkwisko z wciąż żywą pamięcią o ostatniej pięknej murowanej cerkwi, dużej jak „białostocki sobór, podobnej do zabłudowskiej”, a poważnie uszkodzonej podczas pierwszej wojny światowej, ostatecznie wysadzonej w powietrze przez Niemców w 1943 roku, i stary obyczaj obchodzenia Potoki z ikoną św. Anny, w dzień jej święta. Nowa jest kapliczka św. Anny, jeszcze nowszy jej ikonostas. Radość i modlitwa wiernych niezmienne.

Ikonostas wyświęcił arcybiskup Jakub, potem we współsłużeniu z czterema duchownymi odprawił Liturgię.

– Dziś budowa kapliczki dobiegła końca – powiedział władyka. – Życzę, żeby wszyscy zanosili tu swoje modlitwy. Oczywiście, trzeba wiedzieć, o co prosić. Kiedy prosimy o rzeczy ziemskie, nasze prośby nie zawsze są spełniane, bo Bóg wie, co dla nas jest najlepsze. Przede wszystkim trzeba prosić Boga, by wiódł nas przez życie tak, byśmy otrzymali życie wieczne. I taka modlitwa zawsze będzie wysłuchana.

Władyka serdecznie podziękował proboszczowi, o. Aleksandrowi Aleksiejukowi, za trud, duchownym i wiernym za przybycie. Szczególne podziękowania skierował do Andrzeja Szuma, który podjął się budowy kapliczki, choć nie jest mieszkańcem Potoki, jedynie właścicielem pobliskich pól.

Zwrócił też uwagę na znaczenie słowa ktitor, tak często wypowiadane podczas mnogoletija.

– Tak naprawdę ktitorów teraz już nie ma – mówił. – Ktitor był właścicielem wielkich posiadłości, u którego pracowali chłopi, który budował i dbał o świątynię, utrzymywał duchownego. Teraz cerkwie utrzymywane są z ofiar wszystkich parafian. Ale w odniesieniu do pana Andrzeja słowo ktitor po prostu pasuje.

Kapliczka św. Anny upamiętnia nie tylko poprzednią cerkiew, także osiem ofiar polskiego podziemia.

16 maja 1945 roku oddział pod dowództwem por. Zygmunta Błażejewicza, podkomendnego Łupaszki, zastrzelił we wsi cztery osoby – Jana i Włodzimierza Bekiszów, Jana i Włodzimierza Małaszewskich. Ledwie rodziny pochowały zmarłych, jak żołnierze Zygmunta wrócili, akurat na Mikołę. Wypędzili wszystkich mężczyzn, kazali położyć się na ziemi, oficer odczytał coś w rodzaju wyroku: „Tu mieszkają przeciwnicy władzy, więc wieś spłonie”.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Ałla Matreńczyk, fot. Autorka