Home > Artykuł > Marzec 2022 > Grecy w Moskowii

Wypatrzyłem ją na półce antykwariatu. Tytuł mówił sam za siebie „Sceny z życia Maksyma Greka”, autorstwa też jakiegoś Greka, o którym nigdy nie słyszałem. Książka kosztowała grosze, ale zmroziło mnie, gdy zobaczyłem, że została napisana końcem lat 60. w ZSRR, a u nas wydana w 1985. Można więc temu wierzyć? Nadzieję budził tylko wydawca, czyli PIW, który opublikował ją w ramach Klubu Interesującej Książki, a byle czego tam nie drukowano. Kupiłem i położyłem w domu na półkę, chodząc obok niej z miesiąc, z obawy przed rozczarowaniem. Aż wreszcie zaryzykowałem i zacząłem czytać. Po pół godzinie wiedziałem już, że nie przerwę, póki nie skończę. Nie rozczarowałem się.

Micos Aleksandropulos, bo tak nazywa się autor powieści, polskiemu Internetowi nie jest znany. Za to innym już tak. Był więc rodowitym Grekiem, który ze względu na udział w komunistycznym ruchu oporu musiał uciekać do Moskwy. Tu osiadł i do końca życia poświęcił się pisarstwu, którego celem było związanie obu bliskich jego sercu narodów. Popularyzował więc literaturę grecką w ZSRR i odwrotnie, tłumacząc choćby na język grecki wszystkich wielkich pisarzy rosyjskich. Okazało się także, że swoje książki pisze zawsze lekkim i wdzięcznym piórem, po dogłębnym przygotowaniu merytorycznym. Nie wiem jak inne, ale tę powieść czyta się naprawdę znakomicie. POWIEŚĆ, i to prawosławną, podkreślę raz jeszcze, bo w naszym kraju gratka to nie lada. I co chyba najciekawsze, przesyconą taką ilością ortodoksyjnej duchowości, jakby była napisana, powiedzmy, na Atosie.

Fabuły książki, rzecz jasna, nie opiszę i nie zdradzę, natomiast postaram się nakreślić w miarę krótko i treściwe tło i realia, w których się rozgrywa. Jest to pierwsza połowa XVI wieku, czasy wielkiego księcia Wasyla III i jego syna, cara Iwana Groźnego. Rzecz dzieje się w Moskwie i jej okolicach, w momencie gdy trwa proces tworzenia wielkiego ruskiego państwa, przy ogromnym udziale Cerkwi prawosławnej, która absolutnie nie była wtedy monolitem. Ścierały się bowiem dwie koncepcje, dotyczące zarówno jej pryncypiów, jak i ustroju wewnętrznego oraz stosunku do władzy państwowej. I te kwestie właśnie stanowią oś oraz sedno książki, która z jednej strony oparta jest o źródła, a z drugiej charakteryzuje się wartką i wciągającą akcją. Nie przeszkadza bowiem historia jako nauka czytelnikowi absolutnie, plasując ten rodzaj pisarstwa w nurcie nazywanym współcześnie „political fiction”. Fabuła stanowi więc literacką fikcję, za to tło, postaci i realia istniały naprawdę.

Przypatrzmy się więc Rusi Moskiewskiej tamtego okresu, czyli czasom niedługo po śmierci św. Sergiusza z Radoneża z jednej strony i okresowi po fatalnej Unii Florenckiej pomiędzy papiestwem a Bizancjum, z drugiej.

Św. Cyryl Biełoozierski był w XV wieku najważniejszym kontynuatorem dzieła św. Sergiusza, twórcą ruskiego pustelniczego ascetyzmu. Zakazał swoim uczniom posiadania czegokolwiek, nawet przyjmowania jałmużny. Najważniejsza za to była praca, asceza i modlitwa. „Jeśli będziemy mieli wsie, to będą i troski, a to będzie przeszkadzać w milczeniu” – mawiał św. Cyryl. Ideałem życia było w związku z tym ubóstwo, miłość do bliźnich oraz rezygnacja monasterskiej braci z posiadania jakichkolwiek dóbr. I to przykazanie wzięło sobie do serca wielu jego uczniów.

Najwybitniejszym z nich będzie św. Nil Sorski, twórca życia półpustelniczego na Rusi, czyli skitu. Twierdził bowiem, że taka malutka, dwu-trzy osobowa, wspólnota bardzo silnie duchowo wiąże z sobą braci – „brat pomaga bratu”. Nil nakazuje swoim uczniom (a sam daje niedościgniony przykład) żyć w ścisłej ascezie (która idealnie przygotowuje do modlitwy serca), nieustannie się modlić, miłować bliźniego (pod żadnym pozorem nie wolno nikogo osądzać, choćby wydawało się to słusznym) i nic nie posiadać. Skity mają być biedne jak myszy kościelne, by bracia starali się już tu, na ziemi, jak najbardziej odejść od świata. Sprzeciwiał się w związku z tym nawet bogatemu wystrojowi cerkwi, gdyż taki widok rozprasza i odciąga od modlitwy. Był absolutnie przeciwny jakiemukolwiek posiadaniu ziemi przez monastery. Można więc bez przesady nazwać św. Nila pionierem ruskiego hezychazmu.

Z kolei tuż po śmierci św. Cyryla jego monaster w przedziwny sposób stał się najbogatszym i najbardziej arystokratycznym na całej Rusi. Kulminacją tego procesu było ihumeństwo św.Józefa Wołockiego. Uważał on, że monastery powinny posiadać jak najwięcej ziemi i wszelkiego możliwego bogactwa, bo tylko tak mogą służyć ludziom, budując szpitale, przytułki, ochronki i rozdając szerokim gestem jałmużnę potrzebującym. Karmi więc jego monaster codziennie siedmiuset biedaków, a ochronka daje schronienie pięćdziesięciorgu dzieciom. Nikogo nie wolno też wypuścić z monasteru głodnym i nagim. Zamieniają się więc, naśladujące ten nurt klasztory w wielkie organizacje charytatywne, w których często brakuje już czasu na Modlitwę Jezusową. Bardzo popularne w owym czasie żywoty św. Józefa milczą przecież o wewnętrznym życiu duchowym monasterskiej braci. Woli bowiem dla nich Józef niezbyt trudną regułę, aniżeli Nilową ascezę. Sam za to żyje jak najprawdziwszy asceta, wykorzystując monasterskie bogactwa w duchu, który sam głosi, wyłącznie dla dobra i pożytku bliźnich. Niestety, nie weźmie w dostatecznym stopniu pod uwagę grzeszności ludzkiej duszy i tego, że nie każdy jest w stanie oprzeć się mamonie. Nie weźmie więc pod uwagę faktu, że po jego śmierci wielu jego uczniów otoczy się najprawdziwszym zbytkiem.

Bardzo aktywnie włącza się także Józef oraz jego zwolennicy (josiflanie) w życie polityczne kraju, popierając wszelkimi sposobami działalność zjednoczeniową wielkich książąt moskiewskich. Staną się więc bardzo szybko filarami ruskiego samodzierżawia. Będą także nieprzejednani i bezwzględni dla tych wszystkich, których określą mianem wrogów i heretyków. Zaczną więc karać ich (przy udziale państwa oczywiście) niezwykle surowo, z torturami, paleniem na stosie, a nawet karą śmierci włącznie: „zabić grzesznika rękoma, bądź modlitwą, to jedno i to samo” – i takie opinie można było od nich czasem usłyszeć.

Taka postawa spowoduje wystąpienie przeciwko Józefowi wielu biskupów i wielu starców. Wielu trafi więc do monasterskich lub książęcych lochów, gdyż gosudarowie murem staną za swymi poplecznikami. Taki los nie ominie nawet samego Nila, który wiele lat przesiedzi i przecierpi w monasterskich ciemnicach, co w konsekwencji na wieki rozbije to samoświadomość prawosławnych na Rusi.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Paweł Krysa

Micos Aleksandropulos, Sceny z życia Maksyma Greka, PIW 1985, ss. 380.