W 2017 roku na Górze Giedymina w Wilnie odnaleziono szczątki dwudziestu powstańców styczniowych, w tym dwóch jego przywódców – Zygmunta Sierakowskiego i Wincentego Konstantego Kalinowskiego, straconych 27 czerwca 1863 i 22 marca 1864 roku w Wilnie. 22 listopada 2019 roku szczątki powstańców pochowano w kaplicy cmentarza na Rossie. Uroczystościom nadano wyjątkowy, międzynarodowy charakter. Uczestniczyli w nich przedstawiciele władz Polski – prezydent Andrzej Duda z małżonką, premier Mateusz Morawiecki, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, wicemarszałkowie Sejmu Małgorzata Gosiewska i Senatu Bogdan Borusewicz, prezydent Litwy Gitanas Nausėda, wicepremier Białorusi Ihor Pietryszanka, przedstawiciele władz Łotwy i Ukrainy. Mszę pogrzebową w katedrze wileńskiej koncelebrowali rzymskokatoliccy hierarchowie z Litwy, Polski i Białorusi. W procesji żałobnej ulicami wileńskiej starówki przeszło około trzech tysięcy osób, z których wiele niosło biało-czerwono-białe flagi. Obszerne relacje z uroczystości ukazały się w polskich mediach, a telewizja Biełsat przez ponad siedem godzin prowadziła z Wilna transmisję.
Wspólne uczczenie bohaterów powstania posłużyło przypomnieniu postaci jego przywódców – Zygmunta Sierakowskiego i Konstantego Kalinowskiego, którzy – jak powiedział po przybyciu do Wilna premier Mateusz Morawiecki – „symbolizują postaci największych bohaterów Litwy i Polski, którzy są też bohaterami łączącymi nasze narody”. O ile w przekazie polskich historyków i mediów zarówno Sierakowski, jak i Kalinowski to Polacy, polscy patrioci, walczący o odrodzenie państwa polskiego w granicach sprzed 1772 roku, to przedstawiciele białoruskiej opozycji, białoruscy dziennikarze i publicyści przedstawiają Kalinowskiego jako Białorusina „bez skazy”, „prawdziwego apostoła narodu białoruskiego”, który „jednoczy wszystkich Białorusinów”. Takie „zawłaszczenie” polskiego bohatera spotyka się z krytyką części polskich dziennikarzy, środowisk białoruskiej Polonii. Krytycznie, ale z innego powodu, odnoszą się do Kalinowskiego prawosławni.
Postać Sierakowskiego nie budzi kontrowersji. Urodzony w Żytomierzu na Wołyniu Polak, katolik, w armii rosyjskiej zrobił zawrotną karierę – ukończył Akademię Sztabu Generalnego w Petersburgu, reprezentował carską armię na międzynarodowych konferencjach w Anglii, Francji, Prusach, Austrii, odznaczony orderem św. Włodzimierza – po wybuchu powstania został jego naczelnikiem na Żmudzi. Po przegranej bitwie pod Birżami, ranny, dostał się do rosyjskiej niewoli i mimo zabiegów znanych osobistości, m.in. Giuseppe Garibaldiego i dworu angielskiego, został powieszony na Placu Łukiskim w czerwcu 1863 roku.
Ocena drugiego, także powieszonego na tym placu 22 marca 1864 roku, przywódcy, Konstantego Kalinowskiego, nie jest tak jednoznaczna. Między polskimi i białoruskimi historykami i publicystami trwa spór o jego narodowość, o czym niżej, ale największe zastrzeżenia wywołuje jego fanatyzm w kwestiach wiary – Kalinowski nie ukrywał swojej nienawiści do prawosławia.
Postać Kalinowskiego budziła kontrowersje także wśród jego współczesnych. Polski historyk, pisarz, uczestnik powstania styczniowego, Walery Przyborowski, tak go charakteryzował: „W chwili wybuchu najwybitniejszą osobą w Komitecie litewskim został Kalinowski, postać z pomiędzy tłumu spiskowców wszelkiego rodzaju tej epoki burzliwej, malująca się najdosadniejszymi i najbardziej zdecydowanymi rysami. Krańcowy Czerwieniec, z podkładką demagogiczną, wyznawca teorii wywrotu socjalnego, był człowiekiem niezaprzeczenie czystym, wielkiej energii i niezłomnego charakteru. Szlachcic z rodu, potomek tej drobnej szlachty mazurskiej, która za Rzeczypospolitej niosła w dziewicze puszcze litewskie zdobycze kultury polskiej, syn tkacza ze Świsłoczy, już w Petersburgu, jako student tamtejszego uniwersytetu, należał do wszystkich kółek rewolucyjnych, jakie na gruncie stolicy caratu przez kilka lat z rzędu powstawały. Po ukończeniu studiów powrócił w stopniu kandydata prawa do rodzinnej Litwy i rzucił się w wir ówczesnych wypadków. Był on bezwzględnym wyznawcą teoryi demagogiczno-komunistycznych Centralizacji emigracyjnej i federacyjnych programów Hercenowskiego „Kołokola”.
Piszący o powstaniu styczniowym i jego bohaterach, w tym o Konstantym Kalinowskim, polscy historycy i publicyści w ogóle nie poruszają kwestii wyznaniowej, a była ona bardzo ważna. Nie poruszają jej także kreujący Kalinowskiego na ogólnonarodowego bohatera Białorusini. Czynią tak, gdyż Kalinowski w kwestiach wiary był skrajnym fanatykiem. Swojej nienawiści do prawosławia nie ukrywał. O tym, że prawosławni padochnut jak sabaki i co ich czeka po śmierci, jak nie przejdą na katolicyzm w jego unickiej formule, pisał w kierowanych do „Mużykou Ziemli Polskoj” posłaniach. W jednym z nich (posłania były pisane po białorusku łacińskimi literami) pisał: Dzieciuki! Czy moja prawda jest gorzka, czy słodka, pisałem zawsze i pisać będę – uczyłem was, jak trzeba robić, i będę uczyć. Wy tylko słuchajcie mnie, rozważajcie dobrze i róbcie tak, jak wam powie sumienie, a Bóg jeszcze zmiłuje się nad nami i da nam szczęście, i będzie u nas dobrze.
Gdy Bóg, stworzywszy człowieka, dał mu duszę, to nie po to, aby żył on jak pies na tym, a na tamtym świecie przepadł na wiek wieków w mękach piekielnych, – lecz dlatego, dzieciuki, aby znał Prawo Boże, znał swojego Boga, znał swoją wiarę i zasłużył na szczęście niebiańskie. Gdy syn boski, przyszedłszy na ten świat, ustanowił prawdziwą wiarę, za tę wiarę cierpiał męki krzyżowe, to nie dlatego, aby jakieś tam cary moskiewskie, z bękarciego rodu, zmieniali prawo boskie, a my, na rozkaz tych carów, wyrzekali się wiary swoich dziadów i pradziadów, i oddawali chwałę nie Bogu, a carskim swojakom, lecz dlatego, dzieciuki, Bóg najwyższy cierpiał za nas, aby Jego Prawo było wieczne, nikt nie śmiał go zmieniać, abyśmy my całą swoją mocą przy nim trwali.
Lecz czy jednak, dzieciuki, jest tak u nas, jak sam Bóg nakazuje, czy trwamy przy jego boskim prawie? Sami odpowiedzcie. Niejeden z nas, może, zapomniał, że ojciec jego był jeszcze w sprawiedliwej unickiej wierze, i nigdy już nie wspomni o tym, że przywrócili go na schizmę, na prawosławie, że on dziś, jak ten pies, żyje bez wiary i jak pies zdechnie na uciechę czartom w piekle!!! O, dzieciuki, temu człowiekowi będzie nietęgo! A jeśli my będziemy tak robić z Bogiem, to co Bóg najwyższy zrobi z nami? Ześle do piekła na wieczne męki, będą czarci duszę naszą rwać na kawałki, a smoła we wnętrznościach będzie kipiała! Poznasz wtedy czegoś wart – lecz już w piekle poniewczasie, nie przeprosisz już wtedy sprawiedliwego Boga i mękom twoim nie będzie końca.
Teraz pytam się was, dzieciuki, któż wam tego licha narobił, i co trzeba zrobić, abyśmy byli szczęśliwi i na tym, i na tamtym świecie?
Narobił nam tego licha, dzieciuki, car moskiewski, onże to, przekupiwszy wielu popów, kazał was do schizmy zapisać, on to płacił pieniądze, abyśmy tylko przechodzili na prawosławie, i, jak ten antychryst, odebrał nam naszą sprawiedliwą – unicką wiarę i zgubił nas przed Bogiem na wieki, a zrobił to po to, aby mógł nas bez końca łupić, a Bóg sprawiedliwy nie miał nad nami litości.
Lecz, Boże wszechmocny, nasz panie miłosierny, nie zapominaj o nas, zmiłuj się nad nami, pomóż nam w naszej niedoli, wygoń moskala z naszego kraju, daj nam prawdziwą wolność, i wiarę naszych dziadów i pradziadów, a kościoły, które moskal, nieczysta jego siła, porozrzucał albo przerobił na stajnie i cerkwie, znów zajaśnieją twoją chwałą, i naród w nich będzie ciebie wychwalać, jak wychwalali nasi przodkowie. Zaśpiewamy wtedy jednym głosem naszą świętą pieśń: „Święty Boże, święty mocny, święty nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami!” – i Bóg najwyższy zmiłuje się nad nami, pomoże nam w naszej pracy, a na tamtym świecie da królestwo niebieskie – i nie będą już dziatki nasze swoją matkę przeklinać, że na świat je wydała!
Pokazują ludzie, że święty Ojciec aż z Rzymu już przysłał nam swoje błogosławieństwo (lecz moskal go powstrzymuje) – mówią, że przyśle też księży, którzy będą przyjmować na unicką wiarę. Tedy więc, dzieciuki, kto tylko wierzy w Boga, jego syna i ducha świętego, niech zaraz porzuci schizmę i przechodzi na prawdziwą wiarę dziadów i pradziadów. Bo kto nie przejdzie na unię, ten schizmatykiem zostanie, ten, jak ten pies zdechnie, ten na tamtym świecie będzie cierpiał piekielne męki!
Tak więc starczy już, dzieciuki, żyć bez żadnej pociechy na świecie, jeśli Bóg miłosierny ma zmiłowanie nad nami a ty, człowieku, jeśli przeczytasz lub usłyszysz tę prawdę, zmów pacierze, aby Bóg wszechmocny pomógł ludziom, co myślą o naszym dobrze, co myślą, abyśmy też byli wolni, jak szlachta, mieli swoją ziemię, jak szlachta, chwalili Boga w prawdzie i zasłużyli na Niebo na tamtym świecie.
Tego dla was od duszy chce wasz brat, taki sam z dziadów-pradziadów chłop, jak i wy, ale jeszcze unickiej wiary.
Jaśka, gospodarz spod Wilna.
Temat historycznej pamięci, tworzony dla realizacji doraźnych celów mitów, kreowanie bohaterów był omawiany w czasie konferencji „Droga ku wzajemności” (Białystok, 18-19 października 2019 roku). W swoim wystąpieniu Anna Radziukiewicz zapytała: – Jeśli na Białorusi co najmniej trzy czwarte populacji to prawosławni lub o prawosławnych korzeniach, to czy może być ich bohaterem ktoś, kto uważa, że każdy prawosławny zdechnie jak pies? Jeden z białoruskich uczestników, już w kuluarach, zadał mi pytanie, czy w Polsce mógłby zostać bohaterem ktoś, kto do katolickiej wiary Polaków odnosiłby się tak, jak Kalinowski do prawosławia. Poradziłem mu, by zapytał o to obecnych na konferencji Polaków.
Innego rodzaju kontrowersje postać Kalinowskiego wywołuje wśród Polaków. W zamieszczonym na stronie „tygodnik.tvp.pl” obszernym artykule „Pogrzeb Orła i Pogoni. Jak Litwa i Białoruś podbierały Polsce bohaterów” Krzysztof Zwoliński pisze: „Wincenty Konstanty Kalinowski był polskim szlachcicem, co nie przeszkodziło zarówno sowieckiej, jak i niepodległej Białorusi zrobić z niego Białorusina. W czasach sowieckiej Białorusi był bohaterem walki o wyzwolenie społeczne i czczony za działania przeciw caratowi. Białorusinem został w pracach Usiewałada Ihnatouskiego, bojownika antypolskiej partyzantki w 1920 roku i działacza komunistycznego w Białoruskiej SRR. (…) Kalinowski rozbudzał świadomość społeczną chłopów w języku białoruskim, wydając „Mużycką Praudę”, to został Kastusiem Kalinouskim. Kastuś to białorutenizowane zdrobnienie od imienia Konstanty. Zbyt polsko brzmiące i niestosowane na Rusi pierwsze imię Wincenty, Ihnatouski pominął, choć Kalinowski do końca życia używał go w podpisach”.
Rzeczywiście, Ihnatouski, będąc członkiem Biura Politycznego Komunistycznej Partii Białorusi, współtworzył mit Kalinowskiego – w BSRR o Kalinowskim kręcono filmy, skomponowano operę, stawiano jego pomniki, jego imieniem nazywano ulice – ale to katolik, Wacław Łastouski jako pierwszy uznał pierwsze imię Kalinowskiego, Wicenty, za mało białoruskie i zaczął go przedstawiać jako „Kaściuka”.
Krytycznie do wileńskich uroczystości odniósł się redaktor naczelny „Myśli Polskiej” Jan Engelgard, który artykuł „Pogrzeb w Wilnie na potrzeby współczesności” (Myśl Polska, nr 49-50) rozpoczyna stwierdzeniem: „Przy okazji pogrzebu 20 powstańców styczniowych w Wilnie jesteśmy świadkami nagminnego naginania historii do bieżących potrzeb geopolitycznych. Po pierwsze, nad wszystkim unosi się wszechogarniająca rusofobia (co jest nieprawdą, bo czerwoni byli częścią rewolucyjnego ruchu rosyjskiego), po drugie, na siłę kreuje się tezę, że w powstaniu były jeszcze strona białoruska i litewska, choć to także nieprawda” i dalej: „Opozycja białoruska uważa z kolei, że chowany także Wincenty Konstanty Kalinowski był „Białorusinem”, choć to fałsz, bo wywodził się z mazurskiej szlachty. Pomija się, że był przede wszystkim skrajnym rewolucjonistą, a język ruski (białoruski) miał posłużyć tylko i wyłącznie do pozyskania ludu. To też okazało się złudzeniem, bo ten lud poparł masowo cara Aleksandra II od którego dostał ziemię”. Rok 1863 – podsumowuje Engelgard – nigdy nie był częścią tradycji litewskiej i białoruskiej, o ukraińskiej nie mówiąc. Obecne sztuczne posługiwanie się tą tradycją ma na celu ideologiczne podbudowanie idei Międzymorza – i tyle. Z historią nie ma to wiele wspólnego.
Zawłaszczenie przez Białorusinów Kalinowskiego skrytykowali również „Polacy Grodzieńszczyzny”. Autor artykułu „Kogo prowokuje polskość Wincentego Kalinowskiego” (ukazał się na stronie internetowej „polacygrodzienszczyzny.blogspot.com) stwierdza, że Kalinowski „to jedna z tych pomnikowych postaci, która dzierżyła sztandar polskości na tych ziemiach”. Na potwierdzenie, że Kalinowski był Polakiem cytują fragmenty z jego posłania „Do Mużykou Ziemli Polskoj”, w którym, pisał: My, którzy żyjemy na polskiej ziemi, którzy jemy polski chleb, my od wieków Polacy… Kto z Rządem Polskim, temu prawdziwa wolność.
W czasie wizyty 30 listopada 2019 roku w województwie podlaskim premier Mateusz Morawiecki odwiedził wieś Mostowlany, w której urodził się Kalinowski i przed poświęconym mu pomnikiem złożył kwiaty. Pomnik ten – obelisk z kołem od żelaźniaka i kosą na sztorc – powstał z inicjatywy redaktora białoruskiego miesięcznika „Czasopis” Jerzego Chmielewskiego. Relacjonując kolejne etapy – jednym z nich była międzynarodowa polsko-białoruska historyczna konferencja naukowa – ustawienia pomnika Chmielewski pisał: „Pojawiły się jednak bardziej złożone problemy. Przede wszystkim związane z lokalizacją pomnika. Pierwotnie miał stanąć pośrodku wsi, w pobliżu cerkwi, na rogu placu cerkiewnego, gdzie została wyświęcona tablica. Ale nie zgodzili się na to hierarchowie. Na nic zdały się rozmowy z władyką Jakubem, a potem metropolitą Sawą. Powodem odmownej decyzji miało być to, iż katolik Konstanty Kalinowski był rzekomo wrogo nastawiony do prawosławia. Na to dowodów historycznych nie ma. Mimo to jak się okazuje zachowawcza postawa białoruskich prawosławnych chłopów wobec miacieżników przetrwała do naszych czasów. Mniej więcej w takim duchu 150 rocznicę powstania styczniowego odznaczył także „Przegląd Prawosławny”. Dlatego nie ma co się dziwić, że również staruszkowie z Mostowlan inicjatywę wzniesienia w ich wsi pomnika Kalinowskiego przyjęli bez entuzjazmu. Sołtys nawet demonstracyjnie nie przybył na uroczystość” (Czasopis, listopad 2015).
Z tekstu wynika, że staruszkowie i sołtys z Mostowlan w kwestii stosunku Kalinowskiego do wiary ich i ich przodków mają lepsze rozeznanie od redaktorów „Czasopisu” i uczestniczących w konferencjach białoruskich naukowców i że w ich zbiorowej pamięci pozostało wspomnienie o o. Konstantym Prokopowiczu z Suraża, którego powstańcy powiesiliu za to, że „gościł w swoim domu oficerów rosyjskich”.
Wykorzystywanie historii do realizacji bieżących politycznych potrzeb to nic nowego. Czyni tak większość, także demokratycznych, państw. Białoruscy komuniści tworzyli mit Kalinowskiego, gdyż pasował im jako rewolucjonista, walczący z ciemiężącym lud samodzierżawiem, ponadto dla nich także Cerkiew prawosławna była wrogiem. Można, choć z trudem, zrozumieć hierarchów katolickich, którzy, nie bacząc na deklarowaną wolę zbliżenia i współpracy z Cerkwią, angażują się w heroizację postaci tak zażarcie zwalczającej „wschodnią schizmę”.
O stosunku Kalinowskiego do naszej wiary nie muszą wiedzieć polscy politycy ani publicyści. Jestem przekonany, że gdyby premier Morawiecki wiedział, co Kalinowski wypisywał o naszej Cerkwi, przejeżdżając przez Supraśl choćby na chwilę zatrzymałby się w supraskim monasterze. Niewiedzą nie mogą się jednak zasłaniać białoruscy działacze, historycy, dziennikarze. O ile wskazywanie wspólnych bohaterów, którzy łączą, zasługuje na aprobatę, to czy muszą to być postacie tak kontrowersyjne? Przecież w historii Rzeczypospolitej Obojga, a w rzeczywistości, wielu Narodów, nie brakuje zasługujących na szacunek i wdzięczność potomków postaci. Dlaczego naszymi wspólnymi bohaterami nie mieliby być przedstawiciele słynnego rodu Ostrogskich? Choćby książę Fiodor Ostrogski (1360-1446), który dowodził wojskami ruskimi w bitwie pod Grunwaldem. Jego relikwie – został jako książę mnich kanonizowany – znajdują się w Kijowsko-Pieczerskiej Ławrze. Jego prawnuk, Konstanty Ostrogski (1460-1530), jeden z najznakomitszych możnowładców Wielkiego Księstwa Litewskiego, zwycięzca wielu bitew, m.in. z Tatarami pod Oczakowem i moskiewskim wojskiem pod Orszą (1514 rok), czy jego syn Konstanty Bazyli Ostrogski (1526-1608), który urodził się w Turowie w obecnych granicach Białorusi, bronił granic Rzeczypospolitej przed Tatarami i Moskalami, rozwijał kulturę i oświatę – jego staraniem w 1581 roku została wydania Biblia Ostrogska, pierwsza edycja Biblii w języku cerkiewnosłowiańskim.
To tylko jeden ród, a przecież na przestrzeni wieków osobistości, zasługujących na miano „wspólnych bohaterów” Białorusinów, Litwinów, Polaków, Ukraińców było wielu i tylko od nas zależy, czy z ich chlubnych dokonań zechcemy skorzystać.
Eugeniusz Czykwin