Home > Artykuł > Nadzieja na zmianę

Pod koniec grudnia 2019 roku parlament Czarnogóry uchwalił ustawę „O wolności wyznania i statusie prawnym wspólnot religijnych”, zgodnie z którą kanoniczna Cerkiew w Czarnogórze, będąca częścią patriarchatu serbskiego, utraciła prawo własności do wielu świątyń i monasterów, a jej miejsce według zamiarów prezydenta miała zająć nowa „autokefaliczna” cerkiewna struktura z udziałem miejscowych raskolników. W przeddzień głosowania nad aktem prawnym parlamentarzyści, którzy byli przeciwko antycerkiewnej ustawie, zostali zatrzymani przez policję i nie mogli wziąć udziału w głosowaniu. Pozostali posłowie jednogłośnie opowiedzieli się za przyjęciem nowego prawa, odrzucając wszystkie 253 poprawki, w tym 117 zaproponowanych przez Serbską Prawosławną Cerkiew. Nowo uchwalona ustawa przewiduje przejęcie przez państwo czarnogórskie wszystkich sakralnych obiektów zbudowanych przed 1 grudnia 1918 rokiem, do których kanoniczna Cerkiew prawosławna nie posiada udokumentowanego prawa własności, czyli ponad 650 świątyń i monasterów.

Antycerkiewna kampania w Czarnogórze weszła w aktywną fazę latem 2019 roku, kiedy prezydent Milo Djukanović ogłosił, że SPC działa na rzecz obcego kraju i podważa niepodległość Czarnogóry. Była to kompletna kalka wypowiedzi byłego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki. Milo Djukanović, podobnie jak były przywódca Ukrainy, powiedział, że będzie starał się o nadanie przez Fanar autokefalii czarnogórskim raskolnikom. Nadzieję na powodzenie tego zamiaru wywołały słowa byłego konstantynopolitańskiego egzarchy na Ukrainie, arcybiskupa Pamfilii Daniela (Zelińskiego), wygłoszone 11 stycznia 2019 roku podczas wywiadu udzielonego BBC. – Popieram tezę, że każdy naród, który chce mieć własną Cerkiew prawosławną, powinien mieć prawo do jej ustanowienia i zwrócenia się z prośbą o jej uznanie przez inne lokalne Cerkwie prawosławne. Dotyczy to również Macedonii i Czarnogóry – powiedział wówczas hierarcha. Chociaż patriarcha Bartłomiej poinformował, że nie planuje nadawać tomosu niekanonicznej Czarnogórskiej Prawosławnej Cerkwi, jednak po jego interwencji w cerkiewne sprawy na Ukrainie wszyscy doskonale rozumieją, ile są warte takie stwierdzenia. To, czego patriarcha nie planuje dzisiaj, może zrealizować jutro. Opinię tę potwierdza zwierzchnik samozwańczej niekanonicznej czarnogórskiej Cerkwi Miraš Dedeić, który w styczniu 2020 roku oświadczył, że jego struktura wkrótce otrzyma tomos.

Po uchwaleniu antycerkiewnej ustawy Czarnogórę ogarnęły masowe protesty. Setki tysięcy ludzi wyszło na ulice, a przy każdej cerkwi SPC utworzono specjalne komitety do ochrony świątyń. Pod petycjami w obronie praw kanonicznej Cerkwi podpisało się m.in. dwa i pół tysiąca pedagogów, czterystu lekarzy, trzystu prawników, ponad stu przedstawicieli środków masowego przekazu i ponad stu oficerów i żołnierzy.

Pokojowe manifestacje przeciwko prześladowaniom Serbskiej Prawosławnej Cerkwi trwały prawie nieprzerwanie aż do wprowadzenia kwarantanny związanej z koronawirusem. Dwa razy w tygodniu Czarnogórcy zbierali się na pokojowe, modlitewne procesje przeciwko ustawie dyskryminującej kanoniczną Cerkiew, które różniły się od wszystkich innych protestów w poszczególnych krajach w dwóch zasadniczych aspektach. Po pierwsze, były one bezprecedensowo masowe. W niektóre dni we wszystkich miastach Czarnogóry w obronie SPC wyszło na ulice nawet trzysta tysięcy ludzi, czyli prawie połowa wszystkich obywateli Czarnogóry. Po drugie żadna siła polityczna nie organizowała, nie koordynowała, nie przyłączała się do tych protestów, a zatem nie czerpała z nich żadnych benefitów politycznych. Manifestacje miały charakter pokojowy, odbywały się wyłącznie w obronie kanonicznej SPC, a osoby w nich uczestniczące czyniły to z własnej woli i przekonań.

Po wprowadzeniu kwarantanny SPC podporządkowała się wymaganiom władz i wstrzymała masowe procesje, natomiast po złagodzeniu epidemicznych restrykcji wznowiono protesty z zachowaniem wszelkich wymogów sanitarnych. Jednakże pomimo przestrzegania zaleceń władze Czarnogóry 12 maja aresztowały biskupa Budimlja i Nikšicia Joanicjusza (Mićovicia) wraz z siedmioma kapłanami. W sumie 67 zwolenników SPC ukarano administracyjnie pod pretekstem rzekomego naruszenia regulacji związanych z pandemią, a przeciwko jedenastu, w tym metropolicie Czarnogóry i Przymorza Amfiłochiuszowi (Radoviciowi) wszczęto postępowania karne.

Prześladowania hierarchów jedynie wzmogły powszechne manifestacje przeciwko antycerkiewnej polityce władz. Rząd Czarnogóry i SPC próbowały kilkakrotnie prowadzić dialog na temat ustawy dotyczącej wolności wyznania, lecz nie przyniosły one żadnych rezultatów, pomimo apeli UE, które nie były bynajmniej bezstronne. Rzeczniczka Komisji Europejskiej Ana Pisonero zdecydowanie aprobowała poczynania władz Czarnogóry. – Z zadowoleniem przyjmujemy informację o wysiłkach rządu zmierzających do znalezienia kompromisu. Niestety, podczas tego dialogu nie znaleziono rozwiązania. Zachęcamy obie strony do kontynuowania rozmów – powiedziała w lipcu rzeczniczka. Były to wyraźne słowa uznania jedynie dla rządu Czarnogóry.

Z powodu upartej niechęci władz do zmiany nowo uchwalonej ustawy, która narusza prawa wiernych SPC, hierarchowie kanonicznej Cerkwi byli zmuszeni uznać fakt, że obecne władze Czarnogóry zdyskredytowały się poprzez swoją antycerkiewną politykę i nie mogą już dłużej liczyć na zaufanie narodu. Kilka dni przed wyborami parlamentarnymi, które odbyły się 30 sierpnia, metropolita Amfiłochiusz zwrócił się do obywateli: – W wieku 82 lat po raz pierwszy w życiu pójdę na wybory parlamentarne i wzywam wszystkich Czarnogórców, aby głosowali w obronie świątyń Bożych, które są teraz atakowane przez tych, którzy nie rozumieją, czym jest świątynia. Niech Bóg sprawi, aby ich obrona wygrała dla dobra wszystkich mieszkańców Czarnogóry – powiedział.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Andrzej Charyło

fot. www.mitropolija.com

Odpowiedz