Home > Artykuł > Dobry użytek z niegodziwej mamony

Dobry użytek z niegodziwej mamony

W przeddzień święta Wprowadzenia Najświętszej Bogarodzicy do Świątyni odczytuje się intrygujący fragment Ewangelii według św. Łukasza „o nieuczciwym zarządcy”. Pewien zarządca został oskarżony o trwonienie majątku swego pana i lada chwila miał stracić intratną posadę. „Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię szafarstwa? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę” – głowił się, zatroskany o swój los. Zdawał sobie sprawę, że do pracy fizycznej nie nawykł lub jest za stary, a prosić o jałmużnę nie pozwala mu duma. I nagle przychodzi mu do głowy chytra myśl. Dopóki jeszcze ma pewną władzę, wzywa dłużników swego pana i na papierach dłużnych samowolnie zmniejsza ich zobowiązanie wobec wierzyciela: zamiast stu baryłek oleju każe napisać pięćdziesiąt, zamiast stu korców pszenicy – osiemdziesiąt. Szczodry kosztem swego pana zarządca uczynił to w nadziei, że ci odwdzięczą się mu, gdy zostanie pozbawiony urzędu, „przyjmą go do swych domów”, gdy będzie bezdomny i bez grosza. I, o dziwo, w Ewangelii słyszymy, że „Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości”. Przypowieść kończy się intrygującymi, zdumiewającymi słowami Zbawiciela: „Ja też wam powiadam: «Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków»”.

Jest to jedno z tzw. trudnych miejsc w Biblii. Koniecznie wymaga wyjaśnienia, ponieważ na pierwszy rzut oka Chrystus zachęca nas do przekrętów i cwaniactwa, traktując to jako chwalebną „roztropność” i godną uznania „pomysłowość”. Kim są ci „synowie tego świata” i „synowie światłości”? Przypowieść była adresowana do dwóch przeciwstawnych grup ludzi – celników i faryzeuszy, ale można ją odnieść do ludzi z jednej strony niewierzących i pochłoniętych dobrami doczesnymi, z drugiej wierzących, szukających drogi do zbawienia (por. J 12,35; 1 Tes 5,5; Ef 5,8). Co to znaczy, że „synowie tego świata są przebieglejsi w swoim rodzaju od synów światłości”? Ci pierwsi są przebiegli, sprytni i zaradni, gdy idzie o osiągnięcie swoich celów, głównie pomnażanie majątku. Tymczasem „synowie światłości” nie uciekają się do żadnych chytrości. Są szczerzy, prostoduszni, prostolinijni, wręcz naiwni, również w osiąganiu swych duchowych celów. Jednak w pewnych sytuacjach tym szlachetnym ludziom też nie szkodziłoby – i nawet byłoby wskazane – być roztropnymi jak węże i niewinnymi jak gołębice (Mt 10,16). Gdyby każdy chrześcijanin przejawił tyle gorliwości i pomysłowości w dążeniu do świętości, ile przejawiają bogacze w dążeniu do dobrobytu i komfortu, byliby o wiele lepszymi chrześcijanami. Człowiek traci wielokrotnie więcej sił, czasu, starań i pieniędzy na teraźniejszość, na obecne wygody, rozrywki i zamiłowania, niż na przewidywanie przyszłości i potrzeby duszy.

Ewangeliczną „mamonę” słusznie kojarzymy z pieniędzmi, z tym co materialne. Ale aramejskie słowo, zapożyczone z Babilonu, ma szersze znaczenie. Znaczy tyle co „majątek, stan posiadania”, czyli wszystko to czym dysponujemy i co stanowi zabezpieczenie naszego bytu w codzienności. Każdy z nas dysponuje jakąś „mamoną”, nie tylko materialną. Mamona jest niegodziwa – w oryginale „mamona niesprawiedliwości” – nie dlatego, że została uzyskana bezprawnie. Gdyby tak było, zgodnie z Prawem powinna być zwrócona jako rzecz ukradziona (patrz: Kpł 6,4; Pwt 22,1). Tu chodziło o to, że „mamona” jako każde doczesne dobro jest rzeczą marną, zawodną i przemijającą. Często czyni z człowieka samolubnego skąpca i jest przeszkodą w osiągnięciu Królestwa Niebieskiego (Mk 10,25). W czasach Chrystusa rabini chętnie powtarzali powiedzenie: „Bogaci pomagają biednym na tym świecie, natomiast biedni bogatym na tamtym świecie”. Wyczulony na nierówności społeczne św. Ambroży z Mediolanu rzucił w twarz bogaczowi, który zbudował ogromne spichlerze: „Potrzeby biednych, domy wdów, gardła dzieci – oto spichlerze bogaczy”.

Żydzi w czasach Jezusa Chrystusa wierzyli, że dobroczynność i miłosierdzie wobec biednych będą im zaliczone w przyszłym świecie. Wychodzi na to, że prawdziwe bogactwo polega nie na tym, co człowiek utrzymał w swoich rękach, ale co rozdał. Człowiek może roztrwonić swój majątek w sposób egoistyczny, dążąc do zaspokojenia swych zachcianek, ale może też dopomóc biednym i potrzebującym.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

o. Konstanty Bondaruk

Odpowiedz