Home > Artykuł > Biada wam, obłudnicy

W lutym, na początku okresu przygotowawczego przed Wielkim Postem, wierni słyszą opowieść o faryzeuszu i celniku. Jest to ponadczasowa wskazówka, jaka postawa powinna charakteryzować wierzącego człowieka, czego należy się wystrzegać, opowieść o tym, że w oczach Bożych
pyszałek i obłudnik są gorsi niż grzesznicy, którzy okazują skruchę i dążą do nawrócenia.

Ewangelista Łukasz scharakteryzował dwie przeciwstawne kategorie ludzi na podstawie ich modlitwy. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika! Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony (Łk 18,11-14). Prawda, niektórzy tłumacze przekazują zasadniczą myśl, że „ten, czyli celnik, odszedł do domu bardziej usprawiedliwiony niż faryzeusz”, ale niewiele to zmienia ogólny wydźwięk sceny.

Dlaczego piszę o faryzeuszach? Ktoś może powiedzieć, że to banalny, „naciągany” temat. Temat jest ważny z powodu wagi hipokryzji – wszechobecnej, totalnej, ale szczególnie rażącej w kwestiach wiary. W Ewangeliach uczeni w Piśmie i faryzeusze zostali nazwani „obłudnikami”, dosłownie „hipokrytami”(gr. υποκριται). Hipokryzja to greckie ὑπόκρισις, czyli udawanie, gra, fałszywość, dwulicowość, obłuda. Hipokryta jedno mówi, co innego myśli i jeszcze co innego robi. Bardzo dba o zachowanie pozorów, pragnie zaszczytów, podziwu i uznania. Chce uchodzić za osobę wyrozumiałą i empatyczną, miłą i szlachetną. Niestety, jest to tylko udawanie serdeczności, szlachetności, religijności, zwykle w celu ukrycia prawdziwych intencji i czerpania z tego korzyści. Skrajną hipokryzją jest, gdy ktoś deklaruje się jako zwalczający korupcję, ale jednocześnie przyjmuje łapówki. Hipokryzja w ogóle leży blisko korupcji. Według Françoisa de la Rochefoucaulda, XVII-wiecznego francuskiego pisarza i filozofa, „hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek”. Hipokryzją jest „obrona życia nienarodzonych” przy obojętności wobec losu narodzonych, głosowaniu przeciw pomocy matkom dzieci upośledzonych i niepełnosprawnych. Hipokrytami są politycy deklarujący, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”, ale jednocześnie przyznający sami sobie premie i nagrody wraz z intratnymi synekurami dla siebie i swoich bliskich. Podobnie dotyczy to dyskredytowania Unii Europejskiej i Brukseli, ale ochocze i bez jakiejkolwiek odrazy przyjmowanie stamtąd ogromnych pieniędzy.

Najgorsi w oczach Chrystusa

Żadnej innej grupie społecznej Chrystus nie poświęcił tyle uwagi, co „uczonym w Piśmie” i faryzeuszom. Uczeni w Piśmie (gr. γραμματεῖς, hebr. soferim) byli znawcami Prawa Mojżeszowego, zajmowali się jego interpretacją i zastosowaniem, orzekali o zgodności lub niezgodności z nim. Podobną rolę odgrywała też kilkutysięczna grupa faryzeuszy (gr. Φαρισαῖοι, hebr. peruszim), co znaczy „oddzielony”, „odseparowany”, co kwalifikuje ich jako „sektę”. To nieformalne stronnictwo polityczno-religijne szczyciło się drobiazgowym przestrzeganiem prawa i wrogim stosunkiem do okupantów rzymskich.

W księgach Nowego Testamentu faryzeusze są wspomniani 77 razy (ciekawa zbieżność), głównie w Ewangeliach i w Dziejach Apostolskich (5,34; 15,5; 23,5-9; 26,5). Czterej Ewangeliści, którzy napisali swe księgi między 70 a 100 r. n.e, już po tragicznym zdławieniu powstania w 70 roku i rozproszeniu narodu, mieli osobiste doświadczenia z żydowskimi elitami, w tym z faryzeuszami. Opisując więc sytuacje sprzed kilkudziesięciu lat każdy z nich przedstawił faryzeuszy mniej lub bardziej negatywnie. Nie mogli przemilczeć faktu, że już Jan Chrzciciel nazwał ich „plemieniem żmijowym” (Mt 3,7).

Mimo że Jezus przestrzegał przed trzema kwasami – kwasem Heroda (Mk 8,15), czyli skrajną świeckością, kwasem saduceuszów (Mt 16,6), czyli liberałami, którzy nie wierzyli ani w aniołów, ani w świat duchowy, ani w cuda, ani w zmartwychwstanie, to najsurowiej potraktował kwas faryzeuszy (Mt 16,6). Właśnie tych, którzy oczekiwali Mesjasza, wierzyli w nieśmiertelność duszy, aniołów i zmartwychwstanie, regularnie oddawali dziesięcinę, modlili się i pościli, zachowywali nakazy prawa i angażowali się w działalność misyjną. Chrystus dał im do zrozumienia, że od oświeconych wymaga się więcej niż od prostaków. Ten zaś, kto nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie, a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą (Łk 12,48).

Z nimi i z „uczonymi w Piśmie” Jezus jest w bezustannym konflikcie. Jest przez nich ciągle obserwowany i atakowany – za wypowiedzi, działalność, kontakty choćby z grzesznikami i celnikami, Samarytanami i poganami. Z lubującymi się w dysputach faryzeuszami Chrystus prowadzi trudny dialog, odpowiada na ich zarzuty, pułapki, zasadzki, ataki, groźby, nawet na zamachy na swoje życie. Tłumaczy, wyjaśnia, ale i sam atakuje, prowokuje, wypomina, gani, a nawet grozi w najostrzejszych słowach: „biada wam”. Właściwie przed żadnym innym zagrożeniem Chrystus tak mocno nie ostrzega, niczego tak często i dosadnie nie potępia, jak właśnie obłudy, faryzeizmu. Przy jego postawie wielkiego miłosierdzia wobec innego rodzaju grzeszników, słowa kierowane do faryzeuszy szokują.

Aż trudno uwierzyć i nie przerazić się, że ze słów skierowanych przez tak dobrego i łagodnego, „cichego i pokornego serca” Jezusa pod adresem faryzeuszy można ułożyć tak długą litanię oskarżeń: obłudnicy; plemię przewrotne i wiarołomne; plemię żmijowe; węże; głupi i ślepi; ślepi przewodnicy ślepych; groby pobielane pełne kości trupich i wszelkiego plugastwa; pomijający sprawiedliwość, miłosierdzie, wiarę i miłość Bożą; ze względu na waszą tradycję przestępujący, znoszący przykazania Boże; przecedzający komara, a połykający wielbłąda; mówiący, a sami nie czyniący; spełniający wszystkie swe uczynki po to, aby się ludziom pokazać; wkładający na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nie dotykający ich jednym palcem; biorący klucze poznania, sami nie wchodzący i nie pozwalający wejść innym, zamykający królestwo niebieskie przed ludźmi; czyniący nowo pozyskanego współwyznawcę dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami; pełni obłudy, nieprawości, zdzierstwa, niepowściągliwości, niegodziwości; synowie morderców proroków; zabójcy proroków, mędrców i uczonych (por. Mt 15, 1-20; 16.4; 23, 1-36 i Łk 11, 37-53). Chrystus wielokrotnie, jak refren, powtarza: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy (Mt 23,13-29).

Niewątpliwie, Jezus przemawiał w taki sposób, aby obudzić sumienia, potępić zło, doprowadzić do dobra błądzących i pokazać nieprawość czyniących zło. Język chrześcijan także musi być precyzyjny. Tam gdzie jest nieprawość, trzeba powiedzieć „nieprawość”, tam gdzie dochodzi do skandalu, trzeba mówić „skandal”, a gdzie mamy do czynienia z barbarzyństwem – „barbarzyństwo”. Chrystus nie bawi się w retorykę, nie szuka eufemizmów, rozprawia się z tym, co uznaje za niegodziwe.

Nieszczerość u apostołów

W odróżnieniu od uczonych w Piśmie i faryzeuszy, Chrystus nigdy nie nazwał swych uczniów hipokrytami. Nazywał ich dziećmi, braćmi, owcami, swoimi latoroślami, swoją wspólnotą – Cerkwią (ekklezją). Jednak księgi Nowego Testamentu odnotowują hipokryzję również wśród apostołów i pierwszych chrześcijan. Św. apostoł Piotr dostrzegał ją wśród swoich uczniów i otwarcie nazywał to nieszczerością, podstępem i udawaniem (1 P 2,1-2). Oto w Dziejach Apostolskich czytamy o małżeństwie Ananiasza i Safiry, którzy pomimo swej niewątpliwej pobożności i ofiarności na rzecz gminy jerozolimskiej, okazali się ludźmi nieszczerymi. Jak wielu innych sprzedali swoją ziemię, ale część pozyskanych pieniędzy zatrzymali dla siebie. Apostoł Piotr przyznał, że każdy może rozporządzać swoją własnością dowolnie, ale nie trzeba było mówić, że przynosi się całość. Ananiaszu – powiedział Piotr – dlaczego szatan zawładnął twym sercem, że skłamałeś Duchowi Świętemu i odłożyłeś sobie część zapłaty za ziemię? Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu. Piotr nie oskarżył ich nawet o to, że zatrzymali sobie część pieniędzy ze sprzedaży ziemi, ale o to, że skłamali, mówiąc że oddają wszystko. To właśnie obłuda i kłamstwo tak bardzo zdenerwowały Piotra i to one doprowadziły do nagłej śmierci Ananiasza i Safiry na oczach innych wiernych, ku ich pouczeniu. Również obecnie nieraz mamy do czynienia z ludźmi hojnymi, szczodrymi darczyńcami na rzecz Cerkwi, ale motywy ich ofiarności nie zawsze są szlachetne, a oni sami niekiedy okazują się być przestępcami. Pismo Święte mówi, że jałmużna zakrywa wiele grzechów (por. Tb 12,9 i Syr 3,30). To prawda, ale tylko u tych, którzy się do nich przyznają i proszą o wybaczenie, a nie udają, że nic się nie stało lub kłamią jak Ananiasz i Safira.

Jednak sam św. aspostoł Piotr stał się obiektem całkiem słusznej krytyki ze strony apostoła Pawła w kwestii pokarmów. Początkowo Piotr zasiadał przy stole zarówno z nawróconymi spośród Żydów jak i pogan, ale po przybyciu niektórych chrześcijan, związanych z Jakubem, bratem Pańskim (Ga 1,19), zaczął lawirować i unikać posiłków z poganami, by nie gorszyć tych, którzy nadal przestrzegali rytualnej czystości pokarmów. Apostoł Paweł był oburzony i oskarżył Piotra oraz innych o hipokryzję: Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz według obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, to jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich? (Ga 2,14). Kilka lat później (mniej więcej w połowie lat 50. n.e.), pisząc do chrześcijan w Rzymie, Paweł znalazł się w podobnej sytuacji i prosił mocnych o niespożywanie pokarmów nieczystych, by nie utracić lub nie zgorszyć słabych (Rz 14,21). Tak więc incydent w Antiochii okazał się lekcją zarówno dla Piotra, jak i dla Pawła. Wszystko to dowodzi, że skoro hipokryzja była nieobca apostołom, to nie ma wątpliwości że „zwykły chrześcijanin” może także popaść w ten grzech.

Hipokryzja w Cerkwi

Obecnie, w odróżnieniu od minionych wieków, wiara i jej praktykowanie stały się czymś głęboko osobistym i, niestety, raczej nie pierwszorzędnym. W sferze religii, nawet z uwzględnieniem presji otoczenia, człowiek coraz mniej musi cokolwiek udowadniać. Nie oceniamy, czy szczerze się modli, bo może w ogóle się nie modlić. Nie krytykujemy, że rzadko bywa w cerkwi, bo może w ogóle przestać bywać. Cieszymy się, że jest z nami, że utożsamia się ze wspólnotą, że ją wspiera. Słowem, jeśli nawet jego pobożność jest udawana, to dobrze, że przynajmniej docenia wagę pozorów. Skądinąd wiemy, że nawet szczera pokora może być uznana za pychę i próbę wywyższenia się ponad innych. Jest więc wiele powodów, dla których powinniśmy przestać oceniać pobożność innych ludzi. Jednak z drugiej strony, zarówno Pismo Święte jak i samo życie raz po raz potwierdzają wielkie i destrukcyjne znaczenie faryzeizmu i hipokryzji. Tak. Jest ona w każdym środowisku – w mediach, polityce i generalnie w życiu publicznym. Jednak Pan nasz zwrócił uwagę na obłudę właśnie w życiu religijnym, gdzie chodzi o rzecz wyjątkowej wagi, o relację Bóg i człowiek.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

o. Konstanty Bondaruk
fot. radiovera.ru

Odpowiedz