Home > Artykuł > Lepiej dawać niż brać

13 marca, w sobotę przed Niedzielą Darowania Win i początkiem Wielkiego Postu, Cerkiew wspomina Świętych Ojców „poprzez post i wysiłek się zbawiających”. W tym dniu odczytuje się fragment Kazania na Górze (Mt 6,1-13). W sposób szczególny zwraca się uwagę na ważny, uświęcony wielowiekową tradycją, zwyczaj udzielania jałmużny: Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6,1-4).

Wielki Post jest wielkim sprawdzianem szczerości naszej wiary. Zadeklarować „tak, jestem wierzący, prawosławny” nie jest trudno. Nikt tego nie zakwestionuje, bo nikt nie zajrzy do czyjegoś serca. Natomiast wszyscy widzą naszą postawę, nasze zachowanie, naszą działalność. Pismo Święte z naciskiem podkreśla, że: Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę (Ef 2,8), ale też wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie (Jk 2,17). Biblia kilkaset razy mówi o potrzebie dzielenia się posiadanymi dobrami i wspierania ubogich: Kto bliźnim gardzi – ten grzeszy, szczęśliwy – kto biednym współczuje (Prz 14,21); Kto daje ubogim – nie zazna biedy; kto na nich zamyka oczy, zbierze wiele przekleństw (Prz 28,27); Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: (…) dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków (Iz 58,6,7).

Żydzi nie tylko płacili dziesięcinę. W synagogach co tydzień zbierano datki dla potrzebujących. Niektórzy robili to afiszując się swoją hojnością, bo publicznie ich wychwalano i mieli prawo zajmować pierwsze miejsce w synagogach. Jednak Chrystus przestrzega przed taką fałszywą dobroczynnością, bo ci ludzie „już odebrali swą nagrodę” i Bóg już niczego im nie doda. Nie wolno nam tego robić jedynie po to, „aby nas widzieli”. Prawa i lewa ręka są sobie bardzo bliskie, ponieważ są nieodłączne od ciała i na ogół uzupełniają się i współpracują ze sobą. Niekiedy jedna ręka może działać niezależnie od drugiej. „Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa” oznacza, że nie należy rozgłaszać swoich miłosiernych czynów nawet osobom, które są komuś tak bliskie, jak lewa ręka prawej. Czynienie dobra powinno być wręcz odruchowe, instynktowne. Jezus powiedział: Ubogich zawsze mieć będziecie u siebie (J 12,8). W większym lub mniejszym stopniu z biedą nie poradził sobie żaden kraj na świecie, w żadnej epoce. Ciekawe, że nawet Chrystus, wędrowny nauczyciel i jego apostołowie, raczej sami potrzebujący wsparcia, mieli jednak wspólny fundusz dla biednych (J 12,5- 8; 13,29). Od zarania dziejów w Cerkwi solidarnie wspierano uboższych braci zgodnie ze słowami Apostoła: Kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie (…) albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg (2 Kor 9,6-7).

Obecnie pojęcie jałmużna uległo zniekształceniu, deprecjacji i nabrało negatywnego sensu jako coś poniżającego, obraźliwego, kojarzonego z pogardą i litością. „Nie chcę jałmużny”, gniewnie odpowiada pracownik, gdy pracodawca proponuje mu skromne wynagrodzenie. Jednak ten obrażony za marne pieniądze, zmuszony jest przyjąć pomoc, bo nie jest tak, że „niczego od nikogo nie potrzebuje”. On tylko źle się czuje w tej swojej zależności od innych. Bieda go przytłacza i poniża jego godność. Proszenie o jałmużnę albo zadowalanie się nią ciągle uważane jest za coś wstydliwego, niehonorowego. Żyjący z jałmużny sam siebie nie szanuje i wśród ludzi nie cieszy się szacunkiem. Wspomagając ubogiego trzeba to robić niezwykle taktownie, z miłością, z wyczuciem, nie dając biedakowi ani trochę odczuć swej wyższości. Nie wzbudzają pozytywnych uczuć również dawcy jałmużny, bo kojarzy się ich raczej ze skąpymi pracodawcami albo z kimś, kto wzgardliwie rzuca potrzebującym ochłapy, niż z wielkodusznym dobroczyńcą zasługującym na docenienie i naśladownictwo. Tak. Bieda może być skutkiem lenistwa, zaniechania, wręcz głupoty, ale przeważnie jest spowodowana niemożnością poradzenia sobie, czynnikami niezależnymi od człowieka – bezrobociem, brakiem kwalifikacji, chorobą. Być biednym nie z własnej winy nie jest hańbą ani wstydem.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

o. Konstanty Bondaruk

Odpowiedz