Home > Artykuł > Lipiec 2021 > Ikonografia a współczesność

Ikonografia a współczesność

O. Michel Quenot (przed przyjęciem święceń kapłańskich) ze św. Sofroniuszem (Sacharowym), kanonizowanym w 2019 roku, w monasterze św. Jana Chrzciciela w Anglii

Rozważania szwajcarskiego prawosławnego duchownego, o. Michela Quenota, laureata Nagrody Ostrogskiego, wygłoszone na międzynarodowym kongresie teologicznym w pałacu patriarchalnym w Bukareszcie

Pewien muzułmanin poprosił św. Jana z Damaszku o przedstawienie mu swojej wiary. Ten wysłał go do świątyni i powiedział, że to co tam ujrzy ukazuje jego wiarę. Czy możemy postąpić tak samo dzisiaj? Odpowiedź może być bardzo zróżnicowana w zależności od świątyni, a nawet w niektórych przypadkach ryzykowna. Czy zawsze nasza ikonografia naprawdę ściśle odnosi się do wiary, którą wyznajemy i czy święte wizerunki są rzeczywiście obrazami liturgicznymi? Wszystko, co nie jest związane z wielowiekowym kanonem i określonymi regułami, ukazuje zniekształconą i karykaturalną wizję naszej wiary.

Pojawia się kolejne pytanie. Jaka powinna być współczesna ikonografia? Czy należy tworzyć coś nowego, dostosowanego do ludzi żyjących w naszych czasach? Czy ikony z ubiegłych stuleci są nieaktualne, niezrozumiałe, niepasujące do nowoczesności? Czy zatem należy modernizować ikonografię? Oczywiście mamy do czynienia z bardzo złożonym, delikatnym i trudnym tematem, ponieważ ten sam wizerunek jest różnie postrzegany przez poszczególne osoby. Związane jest to z osobistym doświadczeniem, poziomem życia duchowego i własną wizją świata.

Otaczająca nas kultura, środowisko odgrywają znaczącą rolę w naszej percepcji. Można stwierdzić, że ten sam obraz oddziałuje na nas w inny sposób po dziesięciu czy dwudziestu latach. Od dzieciństwa przyswajamy wiele wizerunków, które gromadzą się w pamięci. Przechowywane przez długi czas, niektóre z nich są przypominane przy okazji jakiegoś wydarzenia. Ta ciągła interakcja modeluje nasze myśli, uczucia i działania. Stajemy się tym, czym są nasze zapamiętane obrazy. Nigdy wcześniej nie miały one tak istotnego znaczenia jak obecnie, gdyż jesteśmy bombardowani z każdej strony, szczególnie poprzez media, różnymi wizerunkami. W przeszłości tworzone były obrazy, a teraz obrazy tworzą nas. Reasumując, istnieje interferencja, czyli wzajemne oddziaływanie między tym, co widzimy na co dzień a ikoną. Tak jak Cerkiew istnieje na świecie, nie będąc z tego świata, tak też ikona partycypuje, czyli uczestniczy w widzialności tego świata, ale ukazuje inny świat.

Ikona powstaje z formy i kolorów. Cienie, linie, kolory tworzą uniwersalne formy. Obraz ma moc wyprowadzania człowieka z czasu i łączenia go z wiecznością. Właściwie to obraz nas kształtuje, informuje, przemienia i działa na nasze uczucia, koncentrację. Ojcowie Cerkwi nieustannie podkreślają ważność strzeżenia serca. Nawet w sztuce chińskiej, wyróżniającej się doskonałością, jakość dzieła nieodłącznie związana jest z walorami artysty. Im człowiek jest bardziej szlachetny, wzorowy w swym postępowaniu, tym bardziej wartościowa jest jego praca. Jeśli serce twórcy pozbywa się własnego ego, to obraz wpisuje się w nie i pozwala na wspaniałą twórczość artystyczną.

W chrześcijańskiej perspektywie historii zbawienia wszystko zaczyna się i kończy na obrazie. Człowiek, stworzony na obraz Boży, jest powołany, aby wzrastać na podobieństwo Chrystusa. Nie przez naśladowanie, gdyż byłaby to parodia, ale przez wewnętrzną przemianę, zgodnie ze słowami św. ap. Pawła: Wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa (Ga 3,27). Chrystus nie jest po prostu doskonałym człowiekiem i doskonałym Bogiem, lecz jest Bogoczłowiekiem, w którym dwie natury zjednoczyły się bez zmiany (gr. ἀσυγχύτως), bez pomieszania (gr. ἀτρέπτως), bez rozdzielenia (gr. ἀδιαιρέτως) i bez rozłączenia (gr. ἀχωρίςτως). Kiedy wizerunki świętych upodobniają się do Niego, przypomina to nam, że zrealizowali oni swoje powołanie, aby przejść od obrazu do podobieństwa.

Ikona jest oknem ku wieczności, ukazuje świat przebóstwiony. Jednak istnieje także niewłaściwy sposób jego prezentowania, niezgodny z określonymi kanonami i wielowiekowymi zasadami. Wprowadzenie naturalizmu do ikony pozbawiło ją szczególnie w epoce renesansu wymiaru teofanicznego, sprowadzając ją do obrazu religijnego, postrzeganego zgodnie z regułami malarstwa świeckiego. Problem pojawił się, gdy takie wizerunki zaczęto umieszczać w świątyniach, aby przed nimi modlili się wierni. Twórczość artystów przesiąknięta zmysłowością i realizmem zaczęła zniekształcać prawdziwe oblicze Chrystusa, Matki Bożej i świętych.

Ikonograf i artysta to dwa różne rodzaje działalności. Wzajemne ich łączenie powoduje przenikanie świeckiego ducha do ikonografii. Ikonopisiec nie powinien pracować nad tworzeniem nowych form, innowacji, aby później zaprezentować je w galeriach sztuki. Jego głównym celem musi być duchowe samodoskonalenie, rozwijanie talentu danego przez Boga. Na przestrzeni wieków najlepszymi ikonopiscami byli ludzie, prowadzący ascetyczny tryb życia, m.in. św. Łazarz z Konstantynopola, św. Alipiusz z Kijowa i św. Andrzej Rublow. Tylko ten, kto ma czystą duszę, jest w stanie przedstawić to co święte i transcendentalne. Jedynie nieskazitelne wnętrze pozwala uniknąć tworzenia obrazów pustych duchowo, być może nawet doskonałych na poziomie formalnym, ale wprowadzających ludzi w błąd na drodze poszukiwania Boga. Należy pamiętać, że ikona jest obrazem liturgicznym i poza tym wymiarem nie ma prawdziwej ikony.

Można wyróżnić trzy główne warunki, czy też cechy charakteryzujące dobrego ikonopisca. Po pierwsze, żywa i szczera wiara w Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Po drugie, ścisła więź z cerkiewną Tradycją, której nie należy mylić z formalizmem, lecz trzeba utożsamiać z oddaniem i aktywnym działaniem. Po trzecie, ikonograf musi pochylić czoło przed tajemnicą, ponieważ miłość Boga i Jego Objawienie przekracza granice ludzkiego intelektu.

Autentyczna ikona jest miejscem spotkania z Bogiem. Wszelkie próby jej unowocześniania są błędne. To, że coś nowego może spontanicznie spodobać się niektórym ludziom nie oznacza, że jest to dobre. Opinia osób nie związanych z głębokimi korzeniami cerkiewnej Tradycji nie może być wyznacznikiem, czy też kryterium prawdy. Prawdziwa ikona powinna wzbudzać wśród ludzi dążenie do oczyszczenia i uświęcenia własnej duszy. Wiele modernistycznych ikon o nieharmonijnych formach zakłóca modlitwę i wprowadza duchowy dysonans i niepokój. Sława autora i aprobata nawet szerokiego grona zwolenników jego twórczości nie jest gwarancją zgodności z Tradycją, zwłaszcza gdy obraz oddaje ducha czasu, na przekór ponadczasowości ikony.

Zagłębienie się w bogactwo teologii ikony bez wątpienia wymaga nieustannego duchowego wysiłku. Gdy tylko ikonografia odchodzi od wielowiekowego kanonu staje się duchową kakofonią, czyli czymś nieharmonijnym. Zdarza się, że na ikonach twarze są pozbawione wyrazu, martwe, jakby brakowało im tchnienia Ducha, Dawcy życia. Niejednokrotnie obserwując pracującego ikonografa byłem świadkiem, jak twarze świętych, do których modliliśmy się, odsłaniały się pełne życia pod jego pędzlem.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

o. Michel Quenot

tłum. Andrzej Charyło

fot. z archiwum Michela Quenota

Odpowiedz