Home > Artykuł > Listopad 2021 > Pod opieką Ikony Bogarodzicy

Jest wsienoszczna przed świętem Podniesienia Krzyża Pańskiego. Stoję w cerkwi w Chełmie. Nie mogę oderwać wzroku od ikony. To ikona Bogarodzicy nazywana Chełmską. Tyle w niej piękna i światłości, powagi i spokoju. Bogarodzica trzyma na prawej ręce Dzieciątko, lewą wskazując na Syna. Blasku ikonie dodaje kiot – biały, pokryty misternym złoconym reliefem. To kopia Chełmskiej Ikony, przechowywanej od 1996 roku w Wołyńskim Muzeum Ikony w Łucku.

Jedna z najstarszych, najbardziej czczonych i cudotwórczych ikon ziem ruskich, pozostających w różnych państwach i w Rzeczypospolitej trafiła do muzeum? Jako jeden z eksponatów? Nie, ona wciąż jest ikoną, niezależnie od tego, czy była zakopana pod ziemią w kufrze, gdy unici w połowie XVII wieku skrywali ją przed prawosławnymi, bo zgodnie z porozumieniem miała do nich powrócić, czy kłaniał się jej lud katolicki w Warszawie na zamku królewskim, bo król Jan Kazimierz kazał ten kufer z ikoną wydobyć, czy niesiono ją na wyprawy wojenne i tam czyniła cuda, czy gdy znów wróciła do Chełma, do bazylianów i była czczona przez różne narody, warstwy społeczne i wiernych różnych wyznań i cuda dokonane przed nią spisywano, czy kiedy znów w 1875 roku wróciła do prawosławnych.
Siła Bogarodzicy jest tak wielka, że w swej Chełmskiej Ikonie przyprowadza swoje dzieci i do łuckiego muzeum. W 2005 roku, kiedy w jej święto 21 września po raz pierwszy zorganizowano do ikony pielgrzymkę, zgromadziło się około dziesięciu tysięcy wiernych! I ci wierni zaświadczają, że ikona czyni cuda i w muzeum.
A jej historia? Sięga co najmniej XIII wieku, bo z 1262 roku pochodzi wzmianka o niej zapisana w „Kronice” Jana Długosza. Hipotez odnośnie czasu pojawienia się ikony jest kilka. Według cerkiewnej tradycji została napisana przez ewangelistę Łukasza. Ale jak trafiła na Ruś? Pierwsza hipoteza mówi, że razem z córką bizantyńskiego cesarza Bazylego II, Anną, która poślubiła ruskiego księcia Włodzimierza. Druga – że książę halicki Daniel sprowadził ją na początku XIII wieku do chełmskiej cerkwi.
Popatrzmy na tablicę, umieszczoną w 2001 roku w przedsionku obecnej chełmskiej cerkwi św. Jana Teologa. W tamtym roku upamiętniała 800-lecie urodzin założyciela Chełma, Daniela Romanowicza, który tu przeniósł stolicę Księstwa Halicko-Włodzimierskiego. Mógł więc i sprowadzić ikonę, godną stolicy.
I jest jeszcze hipoteza lansowana przez katolików – że ikonę jako prezent przywiózł opat Opizon z Włoch wraz z koroną od papieża dla księcia Daniela, korowanego w 1253 roku w Drohiczynie.
We wszystkim pewne jest, że ikona od XIII wieku stała się wielką świętością tych ziem. I pewne są jej XX-wieczne dzieje, bo bliskie, bo zapisane. Ikonę w 1915 roku wywieziono z prawosławnego chełmskiego soboru do Moskwy. W soborze Austriacy urządzili magazyn wojskowy. Potem przez Mohylew dotarła w 1918 roku do Kijowa, tam przechowana była w monasterach do przejęcia miasta podczas drugiej wojny przez wojska radzieckie. Do Chełma do soboru, witana przez tysiące osób, wróciła w 1943 roku. Nie na długo, bo do tego miasta latem 1944 roku wkroczyły wojska radzieckie, więc arcybiskup chełmski i podlaski Hilarion chciał ją wywieźć na Zachód. Ale się nie udało. Dowieziono jedynie do Lublina i wrócono z nią. Ikoną zaopiekowała się szanowana rodzina Korobczuków, najpierw o. Gabriel, chełmski duchowny, potem jego córka i wnuk. A ponieważ Korobczuków w ramach akcji wysiedleń prawosławnych z Chełmszczyzny wywieziono do Łucka, tam też i trafiła ikona, najpierw pod opiekę Korobczuków, potem muzeum.


Kończy się wsienoszczna, gasną świece. Muszę opuścić cerkiew i ikonę. Wiem, że dane mi było przed nią stać dopiero niespełna tydzień po jej niezwykle uroczystym wniesieniu do Chełma i do cerkwi.
O. Jarosław Szczur, młody i energiczny proboszcz chełmskiej prawosławnej wspólnoty, zaprasza do domu parafialnego. Podobnie jak i cerkiew jest pięknie odremontowany. Cerkiew, która przeżyła dwa kapitalne remonty w poprzedniej dekadzie przy o. Janie Łukaszuku, jest w stylu bizantyńsko-ruskim z połowy XIX wieku, dom, w stylu klasycystycznym, z 1868 roku. Pijemy herbatę. O. Jarosław opowiada.
– To nie nasza Chełmian zasługa, że tak wspaniała, wierna kopia Ikony Chełmskiej, o identycznych wymiarach jak oryginalna (71 x 88,5 cm), trafiła do nas. To bogobojni ludzie – Konstantin Szawiel, przedsiębiorca z Mińska i jego przyjaciel, w porozumieniu z hagiorytą hieromnichem Gabrielem (Krańczukiem), pochodzącym spod Jabłecznej, dokonali swego rodzaju cudu. To w tym kręgu zrodził się pomysł napisania wiernej kopii ikony. Ikona, w duchu bizantyńskim, powstała, na podstawie fotografii oryginału, w kielii św. Mikołaja Burazeri na Atosie. Po jej napisaniu, została przyłożona do cudotwórczej Ikony Matki Bożej Skoroposłusznicy w monasterze Diochiaru oraz w Łucku do oryginalnej Chełmskiej Ikony. W Łucku w muzeum modlili się przed ikoną duchowni i wierni z Polski i Ukrainy.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz, fot. autorka