Home > Artykuł > Marzec 2022 > Unia wraca

Chcemy wracać do problemu unii kościelnej? Nie. Ale nowe próby traktowania unii jako drogi do jedności chrześcijan i pomostu do niesienia cywilizacji na Wschód, czyli powrót do retoryki z lat i wieków dawno minionych, każe nam milczenie przerwać.

Wydawało się, że uzgodnienia z libańskiego Balamand (1993) komisji mieszanej prawosławno-rzymskokatolickiej, kończące się wspólnymi ustaleniami odnośnie unii, zamykają długoletnią dyskusję. A tę podsumowuje ks. prof. Wacław Hryniewicz, uczestnik tamtego dialogu z ramienia Kościoła rzymskokatolickiego: „Uniatyzm nie doprowadził do pojednania Kościołów Wschodu i Zachodu. Wręcz przeciwnie – przyczynił się do pogłębienia podziału między katolicyzmem i prawosławiem”. Dalej wyjaśnia, że przeszłość, długa i bolesna, ciąży na stosunkach Kościołów chrześcijańskich i nie można jej przykryć milczeniem. Że unici wywodzili się z Kościoła prawosławnego, ten zaś bronił się przed utratą wiernych, broniąc jednocześnie swej godności i przekonania o prawdziwości swojej wiary. Unia natomiast skłaniała do ignorowania przekonania o Kościele prawosławnym jako miejscu zbawienia, łaski i prawdy. Za unią szedł prozelityzm – nawracanie prawosławnych do jedności ze stolicą rzymską. Uważano, że żyją oni w stanie pogaństwa i próżni eklezjalnej, dlatego udzielano im, jako konwertytom, ponownych chrztów. I uważano, że do prawdziwego Kościoła Chrystusowego może należeć tylko ten chrześcijanin, który żyje we wspólnocie wiary pod przewodnictwem papieża. Aby osiągnąć zbawienie, wszyscy odłączni chrześcijanie muszą powrócić do jedności ze stolicą rzymską. Prawosławnych traktowano jak zbłąkane owce.

I oto w Balamand zapisano najważniejsze zdanie w całej wielowiekowej polemice i dialogu między obu Kościołami rzymskokatolickim i prawosławnym. Komisja mieszana w końcowym dokumencie stwierdziła, że uniatyzm jest nie do przyjęcia „ani jako metoda postępowania, ani jako model jedności poszukiwanej przez nasze Kościoły”.

Uniatyzm bowiem to m e t o d a „apostolatu misyjnego”, komentuje ks. Wacław Hryniewicz, rozumiana jako usiłowanie nawracania innych chrześcijan, indywidualnie lub grupowo, aby sprowadzić ich do własnego Kościoła. Z tego punktu widzenia uniatyzm utożsamia się z prozelityzmem, czyli błędną formą ewangelizacji. Historia jest świadkiem, iż tak rozumiany uniatyzm i prozelityzm stały się źródłem nowych podziałów i wielu nieszczęść w Kościele. Zamiast przywracać jedność, stały się przyczyną cierpienia wielu ludzi, powodowały nieustanne konflikty, które głęboko wpisały się w historyczną pamięć Kościołów. Jeżeli m e t o d a jest niewłaściwa, błędny jest również wynikający z niej model jedności. Staje się ona zarzewiem antagonizmów między prawosławnymi i katolikami. Dlatego dokument z Balamand uznał ten model za niemożliwy do przyjęcia.

To są stwierdzenia księdza profesora na 400-lecie zawarcia unii brzeskiej, obchodzone trzy lata po Balamand. Unia nie jest więc modelem jedności. Co w takim razie z Kościołami unickimi, istniejącymi od Ukrainy, czy nawet Białorusi, ale tam w formie szczątkowej, po Bliski Wschód?

Odrzucenie unii jako modelu nie oznacza potępienia ludzi ani samych Kościołów, które w wyniku unii powstały – stwierdza ów dokument.

Ale już na 400-lecie unii brzeskiej papież Jan Paweł II pisze list apostolski, podejmując w nim próbę pozytywnej oceny wysiłków unijnych, dokonywanych w przeszłości. Ta pozytywna ocena obejmuje i sobór w Lyonie (1274) – na nim, uzupełnijmy, wykluczono wszelką dyskusję z Grekami, a przecież do nich była tamta unia skierowana. Jan Paweł II sławi unitów za ich „heroiczną wierność względem następcy Piotra” i że ta wierność ukraiński Kościół greckokatolicki „sytuuje dzisiaj na drodze zaangażowania do jedności wszystkich Kościołów”.

Papież czyni wyraźną aluzję do uznania prymatu biskupa rzymskiego przez wszystkich chrześcijan, w trzy lata po Balamand.

W jaki sposób rzeczywistość po Balamand przyjmuje kardynał Mirosław Lubacziwski, głowa ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego, nazywanego przez jego wiernych Greckokatolickim Kościołęm Kijowsko-Halickim i całej Rusi. W Liście pasterskim z 7 kwietnia 1994 roku kardynał wywodzi początki swego Kościoła unickiego od początków chrystianizacji Ukrainy, od księcia Włodzimierza, „kiedy cały lud Rusi-Ukrainy przyjął cenną perłę, ortodoksyjną wiarę”. (Dlaczego nie od 1596 roku, tylko sześć wieków wcześniej!). Czytamy dalej, że Ojcowie Synodu Brzeskiego w 1596 roku odnowili jedność z Rzymem, której Kościół Kijowski nigdy formalnie nie zerwał. Tamci Ojcowie wyrazili nadzieję, że „kiedyś Pan Bóg swą wolą i świętą łaską pozwoli doczekać tego, aby i reszta naszej braci Kościoła Wschodniego tradycji greckiej przystąpiła do świętej jedności z Kościołem Zachodnim”.

Kardynał Lubacziwski sławi „natchnione przewodnictwo metropolity Józefa Welamina Rutskiego”, czyli metropolity prawosławnego, który przyjął postanowienia unii brzeskiej, sławi swoich „dwóch wielkich poprzedników”, Andrzeja Szeptyckiego i Józefa Slipijego.

Wskazuje, że ci wielcy poprzednicy urzeczywistniali pragnienia narodowe – zbudowania wolnego, niepodległego i demokratycznego państwa ukraińskiego.

W liście, choć kardynał nawiązuje do Balamand, nie ma pokory ani prośby o wybaczenie za grzechy przeszłości uczynione wobec prawosławnych.

Siedemnaście lat po uzgodnieniach w Balamand o. Ihor Harasym, prowincjał unickiego zakonu bazylianów w Polsce, stwierdza, że stan podzielonego chrześcijaństwa zawsze był, jest i będzie przedmiotem wstydu i powodem do pokuty chrześcijan. I wychwala śmiały zamysł prawosławnych biskupów, na czele z metropolitą kijowskim Michałem Rohozą, przełamania podziałów i skierowania swoich nadziei na jedność chrześcijan i ratunek dla upadającej Cerkwi prawosławnej w stronę biskupa Rzymu. Pisze: „Spadkobiercy unii brzeskiej, bazując na patrystycznej wizji Kościoła, wybrali jedność z biskupem Rzymu, będącym skałą, na której budowana jest jedność Kościoła” (ze wstępu do pokonferencyjnego tomu „Śladami unii brzeskiej”, wydanego przez Collegium Suprasliense w 2010 roku).

O. Ihor dodaje, że wybierając tę drogę, narażeni byli unici na „otwarte prześladowania ze strony prawosławnych współbraci”, ale byli gotowi do ofiar i poświęceń oraz na „brak zrozumienia ze strony teologów i duszpasterzy rzymskokatolickich” i na uznanie przez inne Cerkwie prawosławne unii za akt bezprawny, naruszający jedność świata prawosławnego.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz

fot. autorka