Home > Artykuł > Lipiec 2022 > Projekt na zniszczenie prawosławnej Rusi

Projekt na zniszczenie prawosławnej Rusi

Na początku osiemnastego wieku powstał „Projekt na zniszczenie Rusi” – pisze o tym dokumencie i zjawisku o. Dariusz Ciołka w książce „Latynizacja Kościoła unickiego w Rzeczypospolitej po synodzie zamojskim”. Po raz pierwszy zetknęłam się z tak pogłębioną jego analizą.

W tym okresie – stwierdza doktor nauk teologicznych, Łemko, służący w parafiach w Kożuchowie i Lipinach na ziemiach zachodnich, historię Polski pisali jezuici. Nobilitowali polską szlachtę, tworzyli jej tablice genealogiczne, rozbudzali namiętności do herbów. Szlachcie ruskiej starożytnej wiary greckiej – tak wówczas określano prawosławnych przodków współczesnych Białorusinow i Ukraińców – pozostawiali tylko wstyd za pochodzenie, nazwiska. Jakże utrwalony, nawet do dziś!

Ruskie więc rody, wstydząc się swoich korzeni, latynizowały się, polonizowały, nawet zmieniały nazwiska. Bo wstyd to broń potężna. Towarzyszyło mu prześladowanie prawosławnych i ruskiej nacji, trwające dwa i pół stulecia, czyli od unii brzeskiej (1596) do synodu połockiego (1838), otwierającego drogę powrotu unitów do prawosławia. „Bezlitosna nienawiść i skrajna niemoralność”, pisze o tym okresie polski historyk Zbigniew Dobrzański w książce „Prawosławni i grekokatolicy” (cz. I).

To był projekt jezuicki, ale także papieski i polski, jako państwa. Siły połączono, wzajemnie się wspierano. Jezuici byli głównym jego wykonawcą, wspierani w pierwszym rzędzie przez bazylianów, ale i inne zakony. Jego celem była ostateczna latynizacja ziem zachodnioruskich, pozostających w Rzeczypospolitej. Jezuici, za Watykanem, przekonywali o wyższości obrządku łacińskiego i całego Kościoła rzymskiego nad prawosławiem. W związku z tym napominali, że państwowe instytucje i każdy Polak powinien wszelkimi sposobami wykorzeniać wiarę grecką, jak wtedy powszechnie nazywano prawosławie i zastępować ją rzymskokatolicką. Projekt, nieznanego autora, a może zbiorowego, zaprezentowano na sejmie w Grodnie w 1718 roku, czyli na dwa lata przed synodem zamojskim.

Przewidywał on wobec prawosławnych:

– stosowanie przymusu i prześladowań, lekceważenie ich,

– niedopuszczanie do stanowisk, by zapobiec zwiększaniu ich zamożności i wpływów,

– wprowadzenie zakazu kształcenia,

– pozbawienie duchownych środków do życia.

Miał służyć „do wykorzenienia zabobonnych lub jakichkolwiek obrządków Greckich, a wprowadzenia w to miejsce wiary świętey Rzymskiego Kościoła (…) – to słowa z projektu. Projekt określono jako „dzieło święte i pożądane”. Miał służyć wzmocnieniu Rzeczypospolitej, a „Moskwy i całej Rusi osłabieniu”.

Na sejmie wystąpił z apelem kanonik wileński Żebrowski, przekonując zgromadzonych, że wszystkie nieszczęścia, które spadły na Polskę, są karą Bożą za sprzyjanie schizmatykom.

Projekt rozesłano do sejmików wojewódzkich. Znalazł on miejsce w wielu bazyliańskich klasztorach. Ten, który odnaleziono w diecezji połockiej, był opatrzony napisem „Litterae secreta”, czyli „ściśle tajne”.

A oto instrukcja dla misji, prowadzonej przez Polaka: „Każdy Polak w kompaniach ma stronić od Rusina, w sąsiedztwie żadnej z nim, chyba dla swego pożytku, nie zawierać przyjaźni; w dyskursach, przy Rusinie przytomnym, o ruskich zabobonach najwięcej, najobszerniej mówić”. A wszystko to po to, by wyrzekł się on, że był kiedyś Rusinem.

„W prostactwie zostając, do wielkiego przyjdą ubóstwa i w ostatniej zostaną pogardzie, a za to ten, albo w swej nędzy, albo dla jakowey promocji, obrządek odmienić będą musieli”.

Wybiegając poza treść „Projektu na zniszczenie Rusi” i książki o. Dariusza Ciołki, można odnieść wrażenie, że „Projekt” był aktualny i w okresie międzywojennym. Pisarz Ignacy Karpowicz w jednym z wywiadów, udzielonym pod koniec 2021 roku „Wyborczej”, przypomina, że wśród Białorusinów w II RP było 77,6 procent analfabetów i tylko cieniutka warstewka – 0,17 procent inteligencji. Co sześćsetna osoba! Dodam, że w tej cienkiej warstewce znalazł się i mój kuzyn – na Uniwersytecie Praskim obronił doktorat, w Wilnie, czy Warszawie nie mógłby tego zrobić. Ale i tak w II RP był bezrobotny, a po drugiej wojnie zgładzony przez podziemie koło Białegostoku, gdzie się ukrywał.

O to, by w międzywojniu dojść do utożsamienia, że Ruski to prostak i chłop, pracowano przez stulecia. W „Projekcie” zastanawiano się: „Jest i jak zgubić rusnaków tych co jeszcze w miastach i miasteczkach na Rusi nie cierpią niedostatku”. Za najtrudniejszy uznano problem z władykami. Ale oto rozwiązanie jezuitów – promować takich „co z familią Rzymskiego obrządku spokrewnionymi byli, by po ich śmierci zgromadzone dobra Polakom, a nie Ruskim przypadły” i „nigdy nie mamy dopuszczać biskupom Ruskim mieszania się w senacie, żeby obrządkowi nie czynili powagi o promocję swoich Rusinów nie starali się i nie zjednywali sobie «dystyngowanych i wziętych w oyczyznie osób»”.

Popi, pouczano, mają być „prostacy w niczem niebiegli, nieukowie”, żeby nic nie wiedzieli o swoich początkach o świętych „oycach Greckich”, to bowiem łatwiej pomoże wykonać projekt, o realizacji którego nie powinni nawet domyślać się ci, do których jest skierowany.

Najlepiej, określono, żeby popi z ubóstwa nigdy wydobyć się nie mogli, „żeby zaraz na początku zostawić popka w niedostatku, aby sobie książek zabobonnych i schizmatyckich nie miał za co kupić (…) zostawimy ich w takim niedostatku, że i sukni przystoyney, tym bardziej, pysznej sprawić za co nie będą mieli, a cóż dopiero kupować książki albo dzieciom swoim dawać dobrą edukację”.

W jaki sposób „utrzymywać Ruskich popów w nieznośnym ubóstwie”? Surowo karać najmniejsze wykroczenie lub sprzeciwianie się, a popowicze nie powinni być wolni, nie można im pozwolić przenosić się z miejsca na miejsce. Namawiać, „by Rusnacy jako popi pozostawali bezżenni”, bo wtedy nie będą mieli następców w postaci synów, a synom chłopskim nie można pozwalać na zostanie popem.

„Powinni wtedy w instruktarzach swoich ekonomowie i administratorowie mieć zlecenie pilnego przestrzegania ażeby się chłopskie dzieci nie do książek, lecz do pługa, sochi, radła, cepa przyzwyczajali”.

W punkcie „po iedenaste” zaleca się skuteczne „pięknie ułożone na nich rozgłosić fikcje”, szczególnie „pod popów i władyków”, czyli stworzyć dokumenty, które by twierdziły „jak Rusnacy szkodzą Polsce i wierze katolickiej”. Byłby to sposób „na zniesienie w Polsce Greckiej religii” – z nadzieją patrzy w przyszłość autor/autorzy dokumentu.

Projekt zaleca nie wszędzie i nie nagle, nie raptownie, walczyć z wiarą grecką i Rusinami. Zacząć należy od tych zakątków kraju, w których przeważają katolicy. Ale jak? Przez różne „absurda”, wymysły działać, „już to zachęceniem, już to zdradą, już postrachem Rusnaków przemienimy na Rzymian”. Wtedy „za łaską Boga, kraj cały w Rzymskie (…) zakwitnie obrządki”.

Sformułowano i odpowiedź na pytanie – a jeśli „lud Ukraiński, Podolski i Wołyński” przy swojej będzie obstawać wierze i podejmie rebelię? Odpowiedź – wtedy pozabijać ten lud i ziemie obsadzić „ludem Polskim i Mazowieckim”. A jeśli za mało do tego będzie wojsk polskich, to oddać ten lud Tatarom. Wtedy lud Królestwa Polskiego „w miłości, zgodzie i jedności zostawać będzie”, a „wszyscy mocni i ocaleni zostaniemy”.

„Projekt na zniszczenie Rusi” nie zadawalał się obecnością unitów w granicach Rzeczypospolitej. Traktował ich jako obrządek ułomny i przejściowy. Lud unicki miał być przemieniony na Rzymian. „Co daj Boże. Amen”. – kończy dokument

Już w osiemnastym, a nie tylko w naszych czasach wiedziano, co to znaczy teoria wroga dla osiągnięcia politycznej spójności narodu. Jeśli nawet takiego nie ma, to należy go wykreować, nadmuchując go do absurdalnych nieraz rozmiarów.

O. Dariusz Ciołka komentuje, że ów „Projekt” stał się dla szlachty wodą na młyn – szlachcice mogli wierzchem wjeżdżać do cerkwi, strzelać do ikon i ołtarzy, łamać i niszczyć krzyże, napadać na prawosławnych duchownych i świeckich, burzyć lub przejmować cerkwie.

Projekt ostatecznie przyjęto w 1764 roku, na osiem lat przed I rozbiorem Rzeczypospolitej. Otrzymał on moc prawną i status prawa państwowego.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz