Home > Artykuł > Najnowszy numer > Święty z naszej wsi

Właśnie znajduję się pod strażą dwóch uzbrojonych żołnierzy. Siedzę w pokoju. Przygnębienie i smutek do bólu. W myślach zarysowuje się śmierć i przygląda się swymi zapadłymi oczyma. Przed oczyma przechodzi całe minione życie. Z bólem uświadamiam sobie, że za 18 lat służby ludziom w nagrodę otrzymałem „straż honorową. (…) Czuję, że cierpię z powodu wiary, prawdy i otwartości oraz z miłości do prostych ludzi, którzy w ciemnocie sprzedają swych najlepszych przyjaciół, ludzi bolejących za nich, swych pasterzy. Nie pozostawiajcie w sieroctwie żony-wdowy i malutkich dzieci. Bardzo żałuję, że nie zdołałem uczynić jej życia bardziej szczęśliwym (…). Zmieniła się straż, a końca sprawy nie słychać…”.

Tak pisał 26 czerwca / 9 lipca 1918 roku o. Jerzy Stepaniuk, proboszcz parafii we wsi Andrejewskoje, obecnie w Kazachstanie, w liście do swego dziekana, o. Włodzimierza Cedryńskiego (wkrótce też straconego przez czerwonoarmistów).

Czas był niespokojny. Trwała wojna domowa, chodziły słuchy o represjach (zabójstwach) wobec duchownych. Wielu z nich opuszczało parafie, chroniąc się za chińską granicą. O. Jerzy porzucać wiernych nie chciał. Dwa tygodnie wcześniej został aresztowany po raz pierwszy, ale ponieważ nikt przeciwko niemu nic złego nie zeznał, wypuszczono go. Teraz, po kolejnej interwencji matuszki, powiedziano jej: – Może i nikomu nic złego nie zrobił, ale co nosi w swoich myślach, tego już nie wiemy.

Śmierć wkrótce nadeszła. Szczegóły egzekucji znamy z relacji świadka, wówczas dwunastolatka, oraz przekazu wnuczki o. Jerzego. Wiemy, że kapłana, ubranego w czarną riasę i skufię, z krzyżem na piersiach, wyprowadzono nad brzeg rzeki. Tam osunął się na kolana i unosząc dłonie w górę zaczął się modlić. Potem wstał, skrzyżował dłonie na piersiach i głośno zawołał: „Przyjmij, Panie, moją grzeszną duszę!”.

Na miejscowym cmentarzu pochowali go duchowni z sąsiednich parafii. Na grobie zaczęli modlić się miejscowi wierni i czynią tak do dziś. Matuszka z dziećmi schroniła się w pobliskiej wsi, ale i proboszcz tamtejszej parafii, o. Michaił Suszkow, w 1921 roku został rozstrzelany (teraz też jest kanonizowany jako nowy męczennik, podobnie jak adresat cytowanego na wstępie listu). Kilka lat później wróciła z dziećmi w rodzinne strony, na białoruskie ziemie II Rzeczypospolitej. Zamordowany kapłan, w 2000 roku kanonizowany przez ruską Cerkiew jako jeden z nowych męczenników, wywodzi się bowiem ze wsi pozostającej współcześnie w jurysdykcji Cerkwi w Polsce, z Policznej w parafii Werstok.

Urodził się tam 6 kwietnia 1881 roku w rodzinie Fiodora i Marty Stepaniuków i następnego dnia został ochrzczony w werstockiej świątyni. Ojciec był zawodowym podoficerem w stanie spoczynku. Ich syn ukończył cerkiewno-parafialne szkoły i uzyskał uprawnienia do nauczania w nich. Jako dziewiętnastolatek otrzymał posadę w szkole w Nogorodowiczach w okolicach Brześcia i ożenił się z Eufrozyną Łogosz ze wsi Ochonowo. Urodziło się im troje dzieci. Wszystkie, w krótkim odstępie czasu, dotknęła zaraza. Ich śmierć wstrząsnęła młodym ojcem. Poczuł, że dalsze życie chce poświęcić Bogu i wyjechał do Moskwy na kilkumiesięczne kursy kapłańskie. Po ich ukończeniu, w 1911 roku, krótkiej praktyce jako psalmista i otrzymaniu święceń został skierowany do ówczesnego Turkiestanu (obecnie w granicach Kazachstanu), najpierw do wsi Glinowka, po dwóch latach do Andrejewskoje, w tak zwanym Siedmiorzeczu około 450 km na północny-wschód od Ałma-Aty i 250 kilometrów od granicy z Chinami. Równolegle nauczał w szkole religii i arytmetyki. Tam urodziło się czworo dzieci, Helena, Mikołaj, Taisa i Nina. Najstarsza córka Taisy z rodziną mieszka na Litwie.

Święty Jerzy długo pozostawał nawet w rodzinnej parafii osobą nieznaną. Zmieniło się to z czasem.

Parafia werstocka metrykę ma osiemnastowieczną. Cerkiew Podwyższenia Krzyża Świętego ufundował w 1769 roku właściciel dóbr werstockich, późniejszy kasztelan podlaski Józef Ludwik Wilczewski jako cerkiew filialną parafii w Dubiczach. W ostatnich latach XVIII wieku była już świątynią parafialną. Na przełomie XIX i XX wieku rozbudowano ją, ale po powrocie ludności z bieżeństwa stała opuszczona. Władze II Rzeczypospolitej nie zgodziły się na uruchomienie parafii. Udało się to dopiero w 1940 roku.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Dorota Wysocka, fot. autorka