„Prawosławie w Polsce” to film w reżyserii Katarzyny Popławskiej i Romana Wasiluka. Trwa niemal 2,5 godziny. Długo. Ale jakże krócej przedstawić tak rozległy temat, nie popadając w sloganowe sformułowania godne zagranicznego turysty. A tu autorzy podejmują się wyjaśnienia złożonych procesów historycznych – bo to dokument głównie o historii prawosławia, nie jego wykładni teologicznej, czy sztuce.
Tak dobrego filmu nie da się stworzyć bez „siedzenia w temacie” latami, bez dojrzewania do niego. Wcześniej trzeba zgromadzić w sobie sporą wiedzę na temat naszego prawosławia oraz nagrań filmowych z różnych miejsc i wydarzeń. A pojawiają się tu kadry na przykład z kanonizacji św. Maksyma Gorlickiego w roku 1994, z 70. rocznicy akcji burzenia cerkwi na Chełmszczyźnie i Południowym Podlasiu, z Atosu, Ławry Poczajowskiej i innych ośrodków kultu za granicą. Jeszcze starsze czasy ilustrowane są czarno-białymi fotografiami, choćby z bieżeństwa z lat 1915-1924. Ale jakie to zdjęcia! Wspaniałe. Do takich nie udało się nam dotrzeć, gdy w 2015 przygotowywaliśmy wystawę o tym exodusie, przeczesując różne archiwa. Te zdjęcia wzruszają, uzmysławiają skalę zjawiska.
A ileż przewija się przed naszymi oczyma cerkwi z różnych stron Polski, ile monasterów, ile ważnych cerkiewnych wydarzeń, niegdyś zamkniętych w filmowych kadrach, dziś „inkrustujących” film.
Konstrukcja dokumentu jest taka, że pojawiają się na ekranie osoby, które dokonują syntez pewnych okresów historycznych bądź zjawisk i na ich wypowiedzi są nakładane kadry, ilustrujące wypowiedź. Film otwiera i zamyka słowo metropolity Sawy, z wyraźnie brzmiącym zdaniem, że Cerkwią kieruje Duch Święty, a my jesteśmy tylko jego narzędziem. Po czym przeplatają się wypowiedzi profesorów Antoniego Mironowicza, Aleksandra Naumowa, Jana Stradomskiego, o. Jerzego Tofiluka oraz o. Doroteusza Sawickiego, Eugeniusza Czykwina, ihumena Pantalejmona (Karczewskiego), dr. Jerzego Grzybowskiego, dr. Marcina Mironowicza, dr hab. Urszuli Pawluczuk, Jana Grigoruka, Anny Radziukiewicz.
Film otwiera przed nami mapy, stare rękopisy, drukowane kodeksy. Pierwsza mapa przedstawia zasięg misji cyrylometodiańskiej na ziemiach polskich – bo od tego problemu dokument się rozpoczyna. Widzimy dwie czerwone, o rozmytych brzegach, duże plamy – jedna wokół Krakowa, sięgająca na wschodzie po Przemyśl i na zachodzie po Dolny Śląsk, druga obejmuje Mazowsze, zagarniając na zachodzie Poznań. Tu dotarła pierwsza misja chrystianizacyjna, poprzedzająca niemal o wiek oficjalny chrzest Polski w 966 roku.
Przyszła z sąsiedniego Państwa Wielkomorawskiego. Dlatego kamera prowadzi nas do Przemyśla, gdzie o. Jerzy Mokrauz pokazuje fundamenty rotundy, świątyni o kształcie charakterystycznym dla misji cyrylometodiańskiej na Morawach. Kolejny kadr Kraków – rynek, hejnał z Wieży Mariackiej i kościół św. Salwatora. Komentarz o. dr. Doroteusza Sawickiego: Pod tym kościołem na krakowskim Zwierzyńcu znajdują się fundamenty świątyni w kształcie krzyża greckiego, pochodzącej z tamtej misji. W oddalonej od Krakowa o siedemdziesiąt kilometrów Wiślicy są dwie rotundy i dwa budynki typu książęcego o architekturze charakterystycznej dla Wielkiej Morawy.
Antoni Mironowicz powołuje się na prace wybitnych polskich historyków – Jerzego Kłoczowskiego i Karoliny Lanckorońskiej, którzy piszą o obecności tego obrządku w południowej i środkowej części ziem polskich. Tezę potwierdzają archeolodzy, znajdujący na terenie Polski jego ślady.
Ciekawą hipotezę stawia Aleksander Naumow: Na Ostrowie Lednickim w Wielkopolsce, niedaleko Poznania, mógł odbyć się chrzest Mieszka I w obrządku cyrylometodiańskim. Odkryto tu fundamenty świątyni, świadczącej o jej morawskim pochodzeniu. Chrzest księcia mógł się tu odbyć na rok przed oficjalnym chrztem Polski, czyli w 965 roku. Mieszko I pojął wtedy czeską księżniczką Dobrawę, chrześcijankę. W tamtych czasach nie odnotowano takiego przypadku, by księżniczka chrześcijanka wychodziła za mąż za niechrześcijanina. Dlatego istnieje przypuszczenie, że chrzest Mieszka I odbył się w obrządku cyrylometodiańskim. Prof. Naumow dodaje, że jeszcze w XIX wieku kult św. św. Cyryla i Metodego był w Wielkopolsce żywy. Stali się oni, a nie wóz Drzymały, symbolem polskości, opozycji wobec procesu germanizacji tej części Polski, pozostającej pod pruskim zaborem. Nawiązywano wtedy do sytuacji z IX wieku, kiedy to Bawarczycy zamknęli Metodego w więzieniu, usiłując narzucić ziemiom polskim germańską misję chrystianizacyjną, w opozycji do wschodniej, słowiańsko-bizantyńskiej.
Słyszymy też w filmie, że pod koniec X wieku cyrylometodiańską metropolią był Kraków, któremu podlegały biskupstwa we Wrocławiu, Wiślicy, Przemyślu, Sandomierzu.
O. Doroteusz Sawicki dodaje, że u początków państwowości Polski ścierały się na jej terenie wpływy wschodnie i zachodnie. Władcy państwa musieli opowiedzieć się za kierunkiem misji. Przy Bolesławie Chrobrym, władcy w latach 992-1025, było to już podążanie w kierunku zachodnim. Niemniej w pogrzebie tego króla uczestniczyli biskupi łacińscy i słowiańscy.
A tak zwana „rebelia pogańska” na Mazowszu na początku XI wieku, to zdaniem Antoniego Mironowicza nie było krwawe starcie chrześcijan z poganami, tylko dwóch obrządków – łacińskiego i słowiańskiego.
Ihumen o. Pantelejmon analizuje pieśń „Bogarodzica” (pokazano kadr z filmu Aleksandra Forda „Krzyżacy”, kiedy rycerze śpiewają tę pieśń), będącą już w XIII wieku hymnem państwowym Królestwa Polskiego. Stwierdza: „Mimo oficjalnie przyjętego przez polskich władców obrządku łacińskiego, wpływy tradycji wschodniej w tej pieśni są wyraźnie widoczne, zwłaszcza w składni, tak charakterystycznej dla języka cerkiewnosłowiańskiego, np. „dla nas wstał z martwych Syn Boży (nas radzi woskresł jesi Syn Bożyj), albo „Bogiem sławiena Maryja”. To kalki cs.
Dlaczego tak szybko chrystianizowały się ziemie polskie? – pyta Mironowicz. Ponieważ na początku misja odbywała się w zrozumiałym języku słowiańskim – stwierdza. Potem misjonarze bawarscy wyparli ten język, wprowadzając niezrozumiałą dla ludu łacinę.
Uważam, że przedstawienie początków chrześcijaństwa na ziemiach polskich stanowi największą wartość filmu. Dlaczego? Ponieważ ten okres ginie w mrokach niedomówień albo przemilczeń i mało osób w Polsce jest zainteresowanych rozwikłaniem tej tajemnicy. Można byłoby poświęcić temu okresowi oddzielny dokument, na przykład 25-minutowy, udając się jeszcze na Słowację, Węgry i do Czech, czyli na dawną Morawę.
A inne tematy filmu? To między innymi dialog katolickiej Korony Polskiej z prawosławnym gdzieś w 90 procentach Wielkim Księstwem Litewskim, zbliżanie się poprzez unię państwowe tych dwóch organizmów i spychanie prawosławia z dominującego na wschodzie do ledwie tolerowanego w ramach I Rzeczypospolitej, zwłaszcza po ustaniu dynastii Jagiellonów. Ostatni król z tej dynastii, Zygmunt August, znosił ograniczenia prawosławnych. Ale jego następcy, królowie elekcyjni, ograniczenia zaostrzali.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Anna Radziukiewicz