Home > Artykuł > Listopad 2022 > Chrześcijaństwo przenika wszystko

Chrześcijaństwo przenika wszystko

Przyjaciel naszej redakcji, profesor Białoruskiego Państwowego Uniwersytetu Iwan Czarota, ukończył 70 lat. Za osiągnięcia w pracy naukowej profesor otrzymał wiele nagród i wyróżnień. My, wręczając mu w 1999 roku Nagrodę Księcia Konstantego Ostrogskiego, podziękowaliśmy za jego wielki wkład w dzieło odrodzenia, w szczególności w kręgach białoruskiej inteligencji, prawosławnej wiary.

Jest Pan profesorem na wydziale slawistyki Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego. Jaka jest obecność komponentu chrześcijańskiego w programach nauczania wydziałów humanistycznych uczelni wyższych.

Iwan Czarota: – Ponieważ mam ponadpięćdziesięcioletnie doświadczenie naukowe i pedagogiczne, mam możliwość nie tylko oceny tego co dzieje się teraz, ale także porównania z tym co działo się przez ostatnie pół wieku. Mogę powiedzieć: nawet w wojowniczo-bezbożnych czasach sowieckich niemożliwe było wyeliminowanie chrześcijańskiego komponentu z programu nauczania; zwłaszcza podczas studiowania głównych dyscyplin slawistycznych. Nawet elementarne sumienie zawodowe zmuszało wszystkich, którzy nauczali i programowali nauczanie, do oceny misji równych apostołom Metodego i Cyryla jako twórców słowiańskiego alfabetu i pisma, siłaczy starocerkiewnosłowiańskiego – równie świętego! – języka, a także efektów działalności ich uczniów, którzy tłumaczyli Pismo Święte i teksty liturgiczne, nieśli ludziom wszystkich regionów/krajów słowiańskich oświecenie płynące ze światła Chrystusa. Nikt nie odważył się i nie mógł zignorować znaczenia chrztu dla całej Rusi, dla Wschodnich Słowian, a konkretnie dla kultury, duchowej i materialnej, pisma, wszelkiego rodzaju sztuk.

A potem, po upadku systemu ideologicznego Związku Radzieckiego, wszystkie przeszkody, w tym kontrola odgórna i wyrobiona samokontrola oddolna, straciły swoją moc. Nawet teraz nie ma ich w formie dyrektywno-administracyjnej. Przeciwnie, istnieje umowa o współpracy między Cerkwią i państwem, czyli także państwowym systemem edukacji. Inna sprawa, że w ostatnim czasie w wyniku procesów globalnych zaczęła się manifestować sekularyzacja. Chodzi mi o to, że młodzież studencka pod wpływem Internetu z jego specyficznymi uwarunkowaniami, traci orientację duchową i moralną, zamienia się w masę obojętną na wiarę i Cerkiew. Oczywiście nie można uogólniać bezkrytycznie. Ale mówię o zauważalnym trendzie. Tłumaczę to tym, że w okresie pełnej wolności religijnej powstało pokolenie z zanikającymi „organami wiary”. Być może do pewnego stopnia ujawnia się tu paradoksalnie następujący czynnik: gdy ich własne, sowieckie państwo zabraniało wiary, to młodzież, zgodnie ze swoją naturą, gotowa była stawić opór; jeśli „cały świat” (właściwie, na razie wirtualny, tylko do tego młodzi ludzie są przygotowani) rzekomo prowadzi do niedowiarstwa, to młodzi ludzie skłaniają się do narzuconej opinii: tak, widocznie jest to konieczne. Nie chcę nalegać, aby taki wniosek przyjąć jako niepodważalny i uniwersalny, ale prowadzą do tego moje obserwacje i rozważania.

W dzisiejszym, pełnym sprzeczności świecie, człowiekowi nie jest łatwo utrzymywać tożsamość. Jak prawosławny chrześcijanin może trwać w wierze, jak przezwyciężać cywilizacyjne wyzwania i pokusy?

– Nie jestem skłonny zrzucać wszystko na obiektywne sprzeczności współczesnego świata. Wydaje mi się, że dzisiejszy świat, a zwłaszcza ten, w którym narodziło się i ukształtowało moje pokolenie, doznawał nie mniej sprzeczności, wyzwań i pokus. Nie doprowadziło to jednak do dewaluacji tych wartości, które powinny być niezbywalne, oraz zasad, które dają solidne wsparcie. W związku z tym często spotykam się ze stereotypowym zarzutem: konflikt między „ojcami a dziećmi” istniał od zawsze i nadal istnieje!

Nie mogę się z tym zgodzić. Uważam, że takie „przekonanie” było rozpowszechniane i celowo podkreślane w społeczeństwie, które należy przygotować na konflikty międzypokoleniowe, aby stworzyć grunt dla sprzeczności społecznych, które w toku rozwoju wyrastają na tzw. rewolucyjną sytuację. Ogólnie rzecz biorąc, ani sama natura, ani historia tradycyjnego społeczeństwa nie programuje takiego konfliktu, a nawet go odrzuca. Jak normalni rodzice mogą w normalnych warunkach przeciwstawiać się swoim dzieciom? I dlaczego normalne dzieci miałyby być przeciwstawiane normalnym rodzicom, kiedy normą jest ciągłość i wdzięczność dzieci wobec rodziców ustanowiona przez wszystkie tradycyjne zasady? Nie przyjmujmy bezmyślnie więc szkodliwych stereotypów. Zwłaszcza ze względu na niebezpieczeństwo, że w młodszym pokoleniu tylko pobudzają, a nawet rozgrzeszają egoizm, który można nazwać nie tylko generacyjnym (pokoleniowym), ale także degeneracyjnym.

Jako członek Związku Pisarzy zna Pan historię i stan współczesnej literatury białoruskiej. Czy ostatnio pojawili się nowi autorzy piszący na tematy chrześcijańskie? Czy taka literatura jest społeczeństwu potrzebna?

– Musiałem nieraz odpowiadać na to pytanie. A rozważanie zawsze prowadziło do przekonania, że motywy religijne w dziełach literackich i artystycznych różnych pokoleń są organiczne w takim samym stopniu jak religijność. Oczywiście nie wszystkie epoki naszej historii były prawdziwie chrześcijańskie, nie wszystkie ustroje polityczne przyczyniły się do umocnienia wiary rodziców i w ogóle religijności. Jednak ateizm indywidualny po prostu ulatuje w sytuacjach krytycznych. Powiedzmy, na wojnie lub przy poważnej chorobie. Ponieważ, ogólnie rzecz biorąc, dusza każdego z nas jest chrześcijanką. Tyle, że z różnych powodów nie wszyscy przyznają się do tego chrześcijaństwa, a w ogóle do religijności, udają że są zagorzałymi ateistami – nawet przed samymi sobą. Nie wolno nam też zapominać, że w czasach komunistycznych otwarte wyznawanie wiary było nawet niebezpieczne. Co do ostatnich dziesięcioleci, już coś o nich mówiłem. Dla wyjaśnienia: niestety zniknięcie przeszkód doprowadziło do niefortunnej dewaluacji, kiedy manifestacja pobożności (demonstracja, pokaz, a nie prawdziwe wyznanie) stała się, jak mówią teraz, trendem. Ale pomimo wszystkich przykrości, zarówno konsekwentni wierzący, jak i szczerzy poszukiwacze Boga nie zniknęli i nie znikną. Dwadzieścia lat temu przygotowałem białoruską antologię utworów o tematyce chrześcijańskiej Насустрач Духу – „Ku Duchowi”. Tytuł określał kierunek ruchu – ku Duchowi Świętemu, do Boga. Jestem pewien, że ludzie nie przestają iść w tym kierunku. A utwory na odpowiedni temat pojawiały się w różnym czasie i będą się pojawiać nadal. Swoją drogą, nie tylko ze względu na pochwałę, w związku z pytaniem pragnę zauważyć, że mój wnuk, student Wydziału Filozoficznego BUP, napisał pracę zaliczeniową o dziele św. męczennika Atanazego Brzeskiego we współczesnej literaturze białoruskiej. I to nie jest całkowicie przypadkowe.

Od prawie trzydziestu lat jest Pan członkiem komisji Białoruskiej Cerkwi Prawosławnej do spraw tłumaczenia Pisma Świętego na język białoruski. Jak ocenia Pan wyniki prac komisji?

– Komisja Biblijna została utworzona przez Białoruską Cerkiew Prawosławną z inicjatywy metropolity Filareta trzydzieści trzy lat temu. Głównym rezultatem pracy komisji jest przekład całego Nowego Testamentu, łącznie z wersją liturgiczną, która, nawiasem mówiąc, została ponownie opublikowana u was, w Hajnówce. Praca komisji została doceniona – zespół tłumaczy otrzymał nagrodę „Za duchowe odrodzenie”.

Przez wiele lat redaktorem odpowiedzialnym za tłumaczenia Pisma Świętego na język białoruski był doktor teologii archiprezbiter Sierhij Hardun. Niestety, zmarł 21 czerwca tego roku. Jak Pan ocenia jego wkład w sprawę tłumaczeń?

– Wieloletnim prezesem komisji był niezapomniany metropolita Filaret, jego zastępcą o. Gieorgij Łatuszka, a funkcję sekretarza pełniłem ja. O. Sierhij Hardun, którego stratę wszyscy przeżywamy, pierwotnie pełnił najtrudniejszą i najbardziej odpowiedzialną funkcję – kierował grupą roboczą, która bezpośrednio tłumaczyła Pismo Święte i był aktywnie zaangażowany w tłumaczenia tekstów liturgicznych.

Z o. Sierhijem łączyła nie tylko praca w komisjach, radach, komitetach, na konferencjach. Dawno temu nawiązaliśmy relacje przyjacielskie. Już za jego życia, a tym bardziej po odejściu do wieczności, miałem świadomość, że jest niezwykle jaskrawą osobowością. Oszołomiony jego śmiercią, nie dałem rady nawet powiedzieć słów pożegnania i wydrukować to, co zostało sformułowane jeszcze za jego życia. Jeśli mi pozwolicie, zacytuję to tutaj: „Niezwykle i trudno mówić o tych, których dobrze się znało, w czasie przeszłym. A w tym przypadku jest to o tyle trudniejsze, że czas gramatyczny tak niespodziewanie przypomina nam o swojej sile. Zmarł archiprezbiter Sierhij Hardun – duchowny soboru Świętego Ducha, kapłan-profesor, nauczyciel Mińskiego Seminarium Duchownego od czasu jego odnowienia i Mińskiej Akademii Teologicznej od początku jej powstania, pierwszy rektor Instytutu Teologicznego BUP.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

fot. Anna Radziukiewicz