Home > Artykuł > Marzec 2023 > Kultura śmierci

W poprzednim wydaniu PP przybliżałam podstawowe myśli urodzonego w Gwinei rzymskokatolickiego kardynała Roberta Saraha, zawarte w książce „Wieczór się zbliża i dzień już się chyli”. Książka jest wyjątkowo trafną diagnozą współczesnego świata zachodniego i Kościoła. Wracamy do niej, bo jest też ostrzeżeniem – w tym kierunku nie wolno iść! Druga część książki traktuje o człowieku poniżonym.

Niepokoi hierarchę pojmowanie wolności – przekonano współczesnych ludzi, że aby być wolnym, nie wolno być od nikogo zależnym. Jest to tragiczny błąd. Rodzi wiele zła. Wtedy prawdziwa i trwała relacja między ludźmi jawi się jako niebezpieczna, bo inny to potencjalny wróg, który ogranicza moją wolność. Dlatego ucieka się również od miłości, która jest wszak więzią i dobrowolną zależnością. Pragnie się władzy, bo ta pozwala samodzielnie kierować własnym życiem. Taki człowiek chętnie wyzwala się z więzi ze swoimi rodzicami, własnym krajem, cywilizacją, z więzi z Bogiem, choć jest przede wszystkim Bożym stworzeniem i żyje w relacji ze Stwórcą. Nikomu nie chce być za nic wdzięczny, także Stwórcy. Od oświecenia, w jego nurcie ateistycznym, człowiek wyzwala się od Boga.

Więc jeśli nie miłość, postrzegana jako niebezpieczne szaleństwo, to co?

Zimna samotność, która rozszerza swoje panowanie – odpowiada autor.

„Proszę mi pozwolić na pewne zwierzenie. Jestem przekonany, że cywilizacja zachodnia przechodzi śmiertelny kryzys. Doszła do granic autodestrukcyjnej nienawiści. Przypomina epokę upadku Cesarstwa Rzymskiego, gdy wszystko szło ku zniszczeniu. Elity troszczyły się tylko o swój luksus, a ludzie znieczulali prostackimi rozrywkami. Dzisiaj jeszcze Kościół chroni przed barbarzyństwem – zwalcza aborcję, broni małżeństwa, wskazuje na głęboką szkodliwość rozwodu, wskazuje na ślepą uliczkę, jaką są związki homoseksualne, ostrzega przed pokusą eutanazji, przed zagrożeniem ideologią transhumanizmu. Jest sługą ludzkości i opiekunem cywilizacji. Kościół chce postawić mur obronny człowieczeństwa przed neobarbarzyństwem postludzi. Barbarzyńcy już nie stoją u bram i pod murami miast, ale zajmują stanowiska władzy i wpływu. Tworzą prawa i opinie, często kierowani prawdziwą pogardą dla słabych i ubogich”.

„Dzisiaj nie robię nic innego, walcząc z nieprzyjaciółmi człowieka. Nikt mnie nie zmusi do milczenia!” (…) Nigdy nie zostawię ludzi na pastwę absurdalnych pomysłów nieprzyjaciół natury ludzkiej” – woła hierarcha. Choć tamci grożą: Zamilczcie!

Krytykuje dumę Zachodu, upojonego potęgą swojej nauki i technologii, myślącego o sobie jako o wszechmocnym demiurgu. A ten demiurg wszystko zamienia w tereny przemysłowe, na których nie ma już miejsca dla przyrody. „Niedorzeczność i przewrotność naszych własnych wynalazków powinna nas przyprawić o zawrót głowy”.

Skarży się kardynał Afrykańczyk na to, co chcą uczynić z jego kontynentem międzynarodowe organizacje, takie jak Fundacja Billa i Melindy Gatesów, czy Międzynarodowa Federacja Planowania Rodzicielstwa. Wydają zawrotne sumy pieniędzy, by wprowadzić swą ideologię do Afryki. Wywierają presję na rządy i ludność. „Miewają zachowania władczych krzyżowców, gardzących tymi, których uważają za zacofanych”. Rozwijają kolonializm w nowej formie. Tym razem przy pomocy zawrotnych pieniędzy. One są „karabinami” rewolucji morlanych i społecznych.

Gdyby kardynał był bardziej prostolinijny, mógłby powiedzieć: „Ręce precz od mojego kontynentu, od mojej Afryki!”.

– Dlaczego w pierwszym rzędzie rodzina jest niszczona? – pyta. Bo jest ona nie do zniesienia dla demona. Bo jest w najwyższym stopniu miejscem miłości i bezinteresownego daru z siebie. Bo zjednoczenie ojca, matki i dziecka jest śladem płodnej jedności Trójcy Świętej. A to wywołuje nienawiść i agresję demona.

Partnerstwo dwóch osób tej samej płci nigdy nie będzie małżeństwem, bo nie jest darem ciał w płodnej miłości – woła hierarcha. Kto jest największą ofiarą ideologii LGBT? – pyta. Odpowiedź zaskakuje. Osoby doświadczające skłonności homoseksualnych! Ależ my ich wyzwalamy! – odpowiedzą aktywiści ideologii. – Nie, wy nie widzicie w nich pełnowymiarowych ludzi – odpowiedziałby kardynał. Redukujecie ich osobowość do seksu. Mówicie o „wspólnocie gejowskiej”, jakby chodziło wam o odrębną kategorię ludzi, którzy jakoby mają swoją kulturę, swoje terytorium, niczym wspólnota etniczna. Nie ma równości moralnej wszystkich form seksualności. Hierarcha nie rozumie ludzi Kościoła, którzy usprawiedliwiają zachowania homoseksualne. By zyskać popularność? By usprawiedliwić swoje własne zachowanie? – pyta.

Autor pochyla się nad upodleniem kobiet. Jak to? – zapyta wielu. – Przecież kobiety się wyzwoliły, walczą nieustannie o swoją godność, zajmują stanowiska, taki ruch feministyczny… – Ciało kobiety sprowadza się do rzędu towaru – odpowie kardynał. – W reklamie używa się go do wywołania pożądania zmysłowego. Liczy się tam erotyka i seks. Odziera się je ze świętości i macierzyństwa. We Włoszech przy drzwiach kościołów wszędzie afiszuje się to upodlenie.

Żeby zrozumieć ostatnie zdanie, trzeba pojechać do Włoch. Szoku doznałam, gdy w Syrakuzach na Sycylii po obu stronach wejścia do kościoła św. Łucji Syrakuskiej, opiekunki miasta, zobaczyłam afisze, na których widniały fotografie mocno roznegliżowanych kobiet. A szukałam informacji o kościele.

Kobieta jest główną podporą sacrum w dziejach ludzkości, poczynając od Bogarodzicy. A ją zredukowano do rangi przedmiotu rozkoszy.

Chyba tylko człowiek z innego kontynentu i głębokiej wiary, tak ostro może widzieć upodlenie – jak proces nazywa – zachodniej cywilizacji i jej zakłamanie.

Krytykuje wojnę płci, głupio rozpętaną, w której dochodzi do karykatury męskości i kobiecości. W tej wojnie cierpi ojcostwo.

Prostytucję nazywa współczesnym niewolnictwem. Handluje się tysiącami kobiet z Europy Wschodniej, których ciała wynajmuje się na Zachodzie.

Rządy tolerują turystykę seksualną, rozwijaną w biednych krajach. I nie kładą kresu pornografii.

Odejdę od lektury książki. Opowiem za biskupem siemiatyckim Warsonofiuszem, jak św. Paisjusz Hagioryta zwalczał pornografię. Nasz władyka był świadkiem zdarzenia. Przybyło wielu turystów, czy pielgrzymów, do koliwii starca. Wszyscy nieznajomi. Starzec wybrał jednego. Podszedł do niego i przy wszystkich uderzył go w twarz. – To za pornografię, którą rozprowadzasz! Będziesz smażyć się w piekle, jeśli nie zaprzestaniesz procederu. I jeszcze ciągniesz do piekła swoich odbiorców! Nie byłeś w piekle, a ja byłem i wiem co mówię.

To było jak uderzenie pioruna dla tego człowieka. Bo skąd mnich mógł o tym wiedzieć? Znaczy, wie wszystko!

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz