Home > Artykuł > Czerwiec 2023 > Między tradycją a nowoczesnością

Między tradycją a nowoczesnością

Krystyna Czerni, krytyk i historyk sztuki, przygotowała kolejny tom w cyklu „Nowosielski – sztuka sakralna”. Album tym razem poświęcony jest pracom artysty wykonanym na Podlasiu, Warmii i Mazurach oraz w Lublinie (wcześniejsze skupiały się na Mazowszu, Małopolsce, Śląsku). Głównym wydawcą zostało Muzeum Podlaskie w Białymstoku, wsparte przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, samorządy województw podlaskiego i warmińsko-mazurskiego i Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych w Olsztynie. Powstała księga w równym stopniu do czytania i oglądania – zachwyt budzą doskonałej jakości reprodukcje, do refleksji skłania tekst, daleko wychodzący poza zwykłą analizę malarstwa.

Promocji albumu towarzyszył wygłoszony w Akademii Supraskiej wykład dr Krystyny Czerni, skupiony na ukazywaniu źródeł i inspiracji malarstwa Jerzego Nowosielskiego. Co to był za wykład! Aż żal, że mogło go wysłuchać tylko grono, które pomieściła sala wykładowa. Autorka prowadziła słuchaczy przez dzieciństwo, młodość, lata dojrzałe malarza, tropiąc – nieraz zaskakujące – powiązania i wpływy. Towarzyszył temu przebogaty pokaz slajdów, ilustrujących każdy kolejny wątek. Tak jak album, wykład był w równym stopniu przeznaczony do słuchania, jak i do oglądania.

Zaczęła od domu rodzinnego artysty, ojca grekokatolika o łemkowskich korzeniach i matki rzymskiej katoliczki. To tam zrodziło się towarzyszące mu przez całe życie przekonanie, że chrześcijaństwo jest jednością, a wszelkie konfesyjne podziały są jedynie błądzeniem ludzkiego umysłu. Tam wzięła początek głęboka pobożność. Nim odnalazł swoje miejsce w prawosławiu, towarzyszył ojcu w greckokatolickich Liturgiach. Chrześcijaństwo wschodnie na zawsze pozostało mu najbliższe. Myślał nawet o drodze mniszej i odbył dziesięciomiesięczny nowicjat w ławrze lwowskiej. Zetknięcie z nagromadzonymi tam ikonami pozostawiło w nim ślad na zawsze. – Nic nie szkicowałem, tylko oglądałem – wspominał. – W ikonie odnalazłem wszystkie elementy awangardy.

Awangardy, z którą zetknął się w działającej oficjalnie, za zgodą władz okupacyjnych, krakowskiej szkole rzemieślniczej, w istocie tajnej uczelni plastycznej, w której zajęcia prowadzili wykładowcy akademii sztuk pięknych i której absolwenci spotkali się po wojnie w jej murach, tworząc potem tak zwaną Grupę Krakowską II, czerpiącą pełnymi garściami ze zdobyczy abstrakcjonizmu, ekspresjonizmu czy kubizmu. To było jego środowisko artystyczne. Sztuce nowoczesnej, abstrakcyjnej, pozostał wierny do końca życia.

Jego twórczość toczyła się odtąd dwutorowo, przy czym sztuka sakralna i świecka nie pozostawały ze sobą w konflikcie, rozdzielone nie tylko tematem, ale i formą, co się zdarzało innym malarzom, przeciwnie, harmonijnie się wspierały i uzupełniały. W jego portretach, nawet aktach czy pejzażach miejskich, bez trudu można odczytać ikoniczne wpływy.

Z drugiej strony jego ikony pozostawały bliższe kanonom niż twórców ikon, do jakich przyzwyczajeni byli odbiorcy. On oczyścił je z jubilerskich ozdób, ornamentów, dodatków. Przemawiać miał tylko kształt i kolor. Nie zawsze spotykało się to z życzliwym odbiorem współwyznawców.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Dorota Wysocka, fot. z albumu