Home > Artykuł > Najnowszy numer > Archimandryta

Telefon ze Słowacji. Dzwoni Maria Belovičová, profesor medycyny. – Czy możecie nam pomóc? – pyta. – Chcemy uczcić piątą rocznicę śmierci archimandryty Gabriela książką o batiuszce. Wspomnienia ludzi nas interesują.

Po kilku dniach otrzymuję wydaną na Słowacji cztery lata temu książkę „Otiec archimandryt Gawriił (Giba). Izbrannyje propowiedzi i wosponinanija”.

Zaskoczenie. U nas nikt takiej rzeczy nie przygotował w pierwszą rocznicę śmierci archimandryty! A Słowacy zebrali jego wybrane kazania i tyle wspomnień zgromadzili na 206 stronach i dodatkowo opatrzyli fotografiami! Przełożyli na rosyjski, by mogli czytać ludzie na Słowacji, Polsce, na Białorusi, Ukrainie, w Rosji, Gruzji, by wieść o starcu, jak nieraz nazywają archimandrytę, docierała daleko, wszak do niego jechali ludzie z całej Polski i krajów nie tylko sąsiednich.

Podkreślają, że archimandryta nazywał siebie zawsze ruskim człowiekiem, więc i na obszarze dawnej Rusi chcą go sławić.

Zmarł we czwartek 22 listopada 2018 roku. Maria zdążyła przyjechać do niego do szpitala tuż przed śmiercią, a przemierzała niemal całą Polskę i część Słowacji siedemnaście razy, by usłyszeć te słowa batiuszki „radości moja!” i ogrzać się w cieple jego modlitwy, gościny i mądrości. Jechała i z innymi połomnikami, często z batiuszką Michaiłem ze Słowacji. I zawsze wracała z cichą radością w sercu, otuchą, a nawet planami. Bo przecież bez batiuszki nie doszłaby do stopnia profesora zwyczajnego medycyny – tak mówi. On ją inspirował. – Mario, nie ustawaj, ucz się dalej, bądź dobrym lekarzem, służ ludziom.

Razem z prof. Liją Belovičovą podjęła się po śmierci archimandryty redakcji książki. Nad kolejną pozycją o ojcu Gabrielu pracuje. W pierwszej edycji zaznaczyła, że ma nadzieję, że to tylko początek wspomnień o batiuszce.

Czy głównym bohaterem jest ojciec Gabriel? Raczej Premudrost’ Boża, która wszystko napełnia i wszystkimi kieruje. Bo jak wytłumaczyć sytuację, kiedy archimandryta, długo szukając odludnego miejsca na mniszą modlitwę, upatrzył sobie dolinę Narwi. Jeździł długo z Olgą Pietruczuk-Zdrajkowską. Mijał piękne zdawało się miejsca, z dobrym dojazdem, infrastrukturą, aż wskazał na hrudok, czyli suche miejsce wśród nadnarwiańskich bagien. Na nim rosły dęby i sterczały betonowe słupy nikomu niepotrzebnej, dawnej stodoły. Była wtedy zima, więc dało się dojść. A latem? Siedlisko komarów, żmij i wilków przez cały rok. Bo to ich królestwo, nie ludzi. I bagna.

A tu mnich wykrzykuje: „Moja pustynia!”. Ale mówimy o Premudrosti Bożej. Z mnichem był zaprzyjaźniony prof. Antoni Mironowicz, historyk – są tu jego wspomnienia, od razu po kazaniach. Mnich osiedlił się w skicie nad Narwią koło Odrynek w gminie Narew w 2009 roku. I zaraz potem Mironowicz dociera do dokumentów, które mówią, że archimandryta Iłarion Massalski, książę, wygnany na początku XVII wieku z supraskiej ławry za to, że nie chciał przyjąć unii, założył dokładnie w tym samym miejscu skit. Nie było to miejsce przypadkowe! Tam jawiła się w 1518 roku księciu Iwanowi Michajłowiczowi Wiśniowieckiemu ikona św. Antoniego Pieczerskiego.

I oto historia – choć nam się wydaje, że piszą ją ludzie – zatacza przedziwny krąg. Wraca do swych źródeł sprzed pięciuset laty, czasów objawienia się ikony. Archimandryta ma jeszcze czas, by przygotować się do jubileuszu 500-lecia uświęcenia przez Boga i Jego ugodników tego miejsca. Jubileusz przypada na 2018 rok.

Któż mógł pomyśleć, że tyle stuleci musiało minąć, by odnowiło się tu życie mnisze! To mogło się mieścić tylko w planach Bożych.

Skit oddano – co stało się oczywiste – pod opiekę pierwszych świętych Pieczerskich Antoniego i Teodozjusza.

Przyjaźń profesora i mnicha krzepła. Nawet razem świętowali – bo profesor obchodził swoje imieniny 23 lipca, a dzień później archimandryta urodziny. Antoni inspirował, z dobrym skutkiem, o. Gabriela do napisania pracy doktorskiej o dawnym Zabłudowie. Razem jeździli do Warszawy, na Białoruś, do Grecji. Za granicą łatwo nawiązywał ojciec kontakty z parafiami, bo i tam płonął wiarą i miłością. A te zarażają.

Skit został oficjalnie otwarty 16 stycznia 2009 roku przez metropolitę Cerkwi w Polsce Sawę, pierwszą Liturgię metropolita odsłużył 15 września 2009 roku, co notuje w swoich wspomnieniach Antoni Mironowicz.

Rosły cerkwie – świętych Teodozjusza i Antoniego Pieczerskich i już w 2014 roku kolejna Pokrowy Preswiatoj Bogorodicy. Profesor pisze, że starał się pomagać na każdym etapie budowy skitu, jak setki innych osób, bo oni pociągnęli za archimandrytą – z Supraśla do skitu. A o. Gabriel w dzień sam ciężko pracował i nieustannie spotykał się z ludźmi, ugaszczał ich zupą, chlebem i czajem, a w nocy modlił się za tych, jak ich określał, trużenników.

Kochał odrzuconych i pokrzywdzonych. Oddawał siebie innym i tracił siły i zdrowie. Nie słuchał przyjaciół proszących, by zwolnił – czytamy.

Prof. Lija Bielovičová pisze: „Moje życie było w rękach Bożych. Od głębokiego dzieciństwa miałam szczęście spotykać znakomitych pasterzy Ruskiej Prawosławnej Cerkwi – metropolitę Leontija (Bondara), metropolitę Antonija (Mielnikowa), schiihumena Sawwę (Ostapienko), archimandrytę Kiryłła (Pawłowa) i kiedy znalazłam się na Słowacji, tu znów spotkałam dostojnych pasterzy, wśród nich o. Gabriela z Polski”.

Przyjechała do niego pierwszy raz
9 grudnia 2015 roku. Od razu zrozumiała, że żyje dla innych. W ten sposób spełnia wolę Bożą. Sobie potrzebuje tylko tego, co niezbędne. Prawdziwy żołnierz Chrystusa – pomyślała. Zapytała, dlaczego mieszka w tym „wagonczyku”, który wcześniej służył robotnikom na kolei, przecież tu żadnych wygód, a temperatura latem dochodzi do 40 stopni, zimą spada do minus pięciu.

„To moja pieszczera” – wyjaśnił.

„Ludzi nie oszukasz – komentuje profesor ze Słowacji – oni osobistą intuicją przyjmują prawdziwych pasterzy i sercem ciągną do nich, tych co całym sercem ciągną do Boga.

„Każde spotkanie z batiuszką było bardzo ważne i każde jego słowo, gest, spojrzenie. Było jak odrodzenie do życia, przypływ sił, odwaga ducha i cicha nieziemska radość”.

„Jakby wam nie było trudno w tym życiu, nie bójcie się niczego, nawet jeśli będziecie stać na skraju przepaści. Pamiętajcie zawsze, że Bóg to miłość” – powtarzał o. Gabriel.

Bielovičová zauważa, że w ojcu Gabrielu był duch ojca schiihumena Sawwy, archimandryty Kiryłła, metropolity Ławra. I że to był rzadki molitwiennik.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz

fot. autorka

Profesor Maria Belovičová zapowiada wydanie drugiej książki o archimandrycie Gabrielu na piątą rocznicę jego śmierci, która przypada w tym roku 22 listopada.

Uprzejmie prosi o nadsyłanie wspomnień o archimandrycie, które wejdą do do tej książki.

Wspomnienia można nadsyłać na adres: mariab9@gmail.com

lub: redakcja@przegladprawoslawny.pl

Można się kontaktować z Anną Radziukiewicz, jeśli ktoś chce przekazać wspomnienia ustnie, by potem zostały one opracowane w redakcji. Tel. 510 278 970