Home > Artykuł > Luty 2024 > Cyberzależni

Supraskie środy – tak nazwano cykl otwartych spotkań edu-kacyjnych, prowadzonych w Poście Filipowym i Poście Wielkim po akatyście do Bogarodzicy w supraskim monasterze. Ta cenna inicjatywa jest kontynuowana od 2017 roku. Spotkania podczas ostatniego Postu Filipowego były poświęcone wychowaniu. O tej trudnej sztuce mówili biskup supraski Andrzej (o dojrzewaniu), o. ihumen Sofroniusz (zagrożenie ideologią gender), Marek Masalski i Marta Chomaniuk (praca z młodzieżą trudną), o. ihumen German (kryzys autorytetów). We środę 20 grudnia przybył do Supraśla prof. Mariusz Jędrzejko, by mówić o zagrożeniach dla dzieci i młodzieży, płynących ze świata technologii cyfrowych i o tym, dlaczego warto wychowywać dzieci w granicach i normach. Temat i osoba okazały się na tyle ciekawe, że aula Akademii Supraskiej była wypełniona po brzegi.

Mówca na początku zaskoczył: „Nie usłyszycie ode mnie ani jednego złego zdania o technologiach cyfrowych. One są rewelacyjne”. Ale dalej mówił jak o nożu, którym możemy odkroić chleb ale i zabić.

– Musicie wiedzieć, że chociaż mózg dziecka wygląda tak jak dorosłych, to ma kompletnie inny potencjał. Dzieci są w stanie zrozumieć świat, uczestniczyć w nim dopiero wtedy gdy skończą – ile? – 20-21 lat. Mózg człowieka nabiera pełnej mocy dopiero po dwudziestce. Wtedy lepiej rozumie i jest w stanie podjąć dojrzałe decyzje.

Dzieci ładują wszystko w ciągu dnia do takiej małej kuleczki, która znajduje się tu, na szczycie mózgu. Pamięć tam załadowana nazywa się krótkotrwałą. Jest w niej wszystko – lekcje, modlitwa, reklama, filmy, gry. Ale dziecko to wszystko zdoła poukładać dopiero wtedy, gdy wejdzie w sen głęboki. Co znaczy głęboki sen? Wchodzimy do jego pokoju otwieramy szafy, a ono nie słyszy.

Ale jak wejść w sen głęboki?

Dzieci do dwunastego roku życia nie mogą oglądać obrazów cyfrowych po godzinie 21.00. Wtedy nie mogą mieć dostępu do żadnego komputera, smartfonu. Bo ładują, ładują, ładują i nie zasną w odpowiednim czasie i mają kłopoty z wejściem w sen głęboki.

Gdy masz 19 lat, to możesz pozostawać w technologiach cyfrowych, ale tylko do godziny 21.30, nigdy do 23.00 – zwracał się do nastolatków, bo i ci przyszli na wykład. – Bo ty, młody człowieku, zapamiętujesz tylko wtedy, gdy wchodzisz w sen głęboki. Wtedy lekcja matematyki „idzie” do zbioru neuronów, które odpowiadają za matematykę, angielskiego do neuronów „językowych”. I następnego dnia jesteś w stanie odtworzyć wiedzę z dni poprzednich. Ale gdy odkładasz smartfon po 23.00, wtedy mówisz: „Uczyłem się, ale nie pamiętam, uczyłem się, ale nie rozumiem”. A to dlatego, że technologia cyfrowa zaburzyła ci pracę mózgu, bo dołożyła za dużo informacji i obrazów. Zaburzyła twój biologiczny komputer, który masz w głowie. On jest rewelacyjny, ale wolniutki w porównaniu z elektronicznym.

A co robią nasze dzieci? Ładują i ładują. I kiedy je zapytasz o Słowackiego, będą się zastanawiać, czy gra on w Realu Madryt czy w FC Barcelona, bo przecież dużo częściej oglądają mecze, niż czytają poezję. Jeśli w ogóle ją czytają.

Technologie cyfrowe powodują niesamowitą rzecz, działają podobnie jak narkotyki – produkują ogromną ilość neuroprzekaźników, takich jak dopaminy, serotoniny. To tak jakbyście sobie wyobrazili cukiernię w Supraślu, a do niej wnoszą świeżutkie pączki, marcinki, serniki. Co macie w ustach? Więcej śliny? Tak! Bo wasz organizm wyprodukował więcej dopaminy. Ona za chwilę zniknie, bo nie ma tych pączków. Ale jeśli wasza córka siedzi w social mediach, to ilość produkowanej przez jej organizm dopaminy i serotoniny jest nieporównywalnie wyższa, niż przy myśli o marcinku. Co córka mówi? Fajnie, przyjemnie! A jeśli tak jest, to będzie po tę przyjemność sięgać coraz częściej. Dlatego musimy ją nauczyć, by z technologii cyfrowych korzystała w odpowiednim czasie, miejscu i w sposób ograniczony, bo jeśli nie, to nawet cudowni nauczyciele nie będą w stanie jej nauczyć.

Co to znaczy w sposób ograniczony?

Do czwartego roku życia dzieci w ogóle nie mogą korzystać z technologii elektronicznych, również nie mogą oglądać telewizji. Bo one nie mają jeszcze ukształtowanych zwojów mózgowych, które pozwalają na oglądanie telewizji. Gdy dziecko ma 11-12 lat, może korzystać ze smartfona dwie godziny dziennie, ale co drugi dzień. Młodzież może korzystać z tego urządzenia trzy godziny dziennie, ale też co drugi dzień. A cóż nieraz widzę? Mama pcha wózek i „kontroluje” swego smartfona. Półtorarocznej córeczce też go dała. Bawi się nim. Jest grzeczna.

Co mamy robić? Ograniczyć bodźcowanie technologiami cyfrowymi, bo one nie przenoszą się na ich umiejętności życiowe, społeczne, ani zachowania moralne. I to nie będzie powrót do średniowiecza, tylko do mądrości.

Przestrzegajcie zasady – telefon nie może być przy dziecku, kiedy ono się uczy, bo każde jego „bzz…” wybija je z procesu skupianie się nad nauką. Może być przy nim tylko wtedy, kiedy jest rzeczywiście potrzebny do nauki – raz-dwa razy w miesiącu. Nie wierzcie dzieciom, że „w telefonie jest wszystko”. Tam jest niewiele. Dzieci mają uczyć się bez muzyki, bez smartfonu, bez telewizji, bo nasz biologiczny komputer potrzebuje spokoju, ciszy i cierpliwości. I nie mogą siebie bodźcować przed odrabianiem lekcji na przykład grami komputerowymi.

Nie może dziecko brać telefonu do swojej sypialni, bo już nawet rozjaśnienie jego ekranu wybija je ze snu.

Stosujcie samoobronę, kiedy wam mówią: „Wszystkie dzieci mają smartfony”. Dzieciom poniżej 11-12 roku życia ich nie kupujcie. Możecie kupić smartwatcha, by wiedzieć, gdzie dziecko się znajduje i czy jest bezpieczne.

Inna zasada. Dzieci nas obserwują. Tatuś ogląda mecz, obok piwo. One kojarzą: mecz, tatuś, piwo. W dorosłym życiu będą ten schemat powtarzać. W czasie obiadu czy kolacji nie oglądajcie telewizji, nie odbierajcie telefonów, nawet jeśli „sam biskup Andrzej zadzwoni”. Później odzwonicie. Dlaczego? Bo oglądając jemy szybko, przenosimy uwagę z żucia na to co widzimy i słyszymy, na to co nas nieraz denerwuje, straszy, budzi emocje. Nie pozwalamy wtedy, by dwunastnica spokojnie odzyskiwała z pokarmu witaminy, minerały, by nasz układ oddechowy pracował tak jak trzeba.

Na nasze dzieci spływa poprzez technologie cyfrowe lawina informacji, zwłaszcza obrazów. I dzieciom się wydaje, że one wiedzą dużo. Ale ich wiedza nie układa się w długie sieci neurologiczne. Jest płytka, rozproszona i nieugruntowana. Jeśli mówimy do dzieci, a one tego nie przyjmują, znaczy, mają za dużo informacji, za wiele w nich siedzi obrazów, ich bodźcowanie przyjemnością jest zbyt intensywne. Widzę to po swoich studentach. Czasem jestem załamany. Kiedy proszę ich, by przeczytali kilka stron tekstu, traktują to jak wielką karę. Ale kiedy swą wiedzę będą uzupełniać krótkimi, zazwyczaj sensacyjnymi, informacjami i obrazkami, ona nigdy nie ułoży się im w wielkie długie sieci neurologiczne.

Prowadzący zrobił krótki eksperyment. Pokazał na ekranie obraz, na nim kobieta, trzymająca w ręku książkę. Prosił o przyjrzenie się obrazowi i zamknięcie oczu, potem pytał: na jakim tle siedzi, w jakim kolorze sukienka, w której ręce trzyma książkę, itd. Większość, wciąż z zamkniętymi oczyma, odpowiadała poprawnie.

Potem pokazał obraz elektroniczny – jakieś koła, trójkąty, kolory. I to samo – przyjrzeć się, zamknąć oczy i odpowiadać. „Egzamin” wypadł bardzo słabo. W jednym i drugim przypadku na obrazach było mniej więcej po tyle samo elementów. Ale obraz elektroniczny jest trudniejszy do zapamiętania.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz

Prof. dr hab. Mariusz Z. Jędrzejko, pedagog i socjolog. Praktyk. Mediator rodzinny. Zajmuje się diagnozą i terapią uzależnień oraz cyberzaburzeń. Twórca i dyrektor naukowy Centrum Profilaktyki Społecznej – platformy zachowań ryzykownych i uzależnień. Przewodniczy radzie programowej Fundacji Bonum Humanum. Kieruje Ośrodkiem Wsparcia dla Dzieci i Dorosłych z Uzależnieniami i Zaburzeniami w Józefowie.